Prezydent najpewniej nie podpisze ustawy gwarantującej dostęp do tabletki „dzień po” bez recepty. Pytanie też, co trafi na jego biurko z puli projektów aborcyjnych, bo atmosfera wokół nich w samej koalicji rządzącej jest napięta.

W zeszłym tygodniu Senat bez poprawek przyjął nowelizację ustawy – Prawo farmaceutyczne, gwarantującej dostęp do tzw. pigułki dzień po bez recepty dla osób po 15. roku życia. Regulacja czeka już tylko na podpis prezydenta. Z naszych rozmów wynika, że Andrzej Duda jest bardzo sceptycznie nastawiony do tej propozycji, a to oznacza albo jej zawetowanie, albo skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego (na dziś niejasne, czy w trybie prewencyjnym, czy następczym).

Duda za limitami

Jak słyszymy, na ruch głowy państwa przyjdzie nam poczekać. – W poniedziałek mamy Radę Bezpieczeństwa Narodowego, 12 marca wizytę prezydenta i premiera w Białym Domu. Decyzji należy się spodziewać najwcześniej po powrocie Andrzeja Dudy do kraju – mówi nam osoba blisko prezydenta.

Z naszych rozmów wynika, że prezydent nie widzi powodu, by pigułka, dostępna w aptekach, miała być kupowana bez recepty, zwłaszcza przez osoby niepełnoletnie. W związku z tym Andrzej Duda ma być zwolennikiem wprowadzenia jakichś limitów wiekowych. Argumentem ma być m.in. to, że prezydent wprowadził wcześniej podobne ograniczenie w stosunku do możliwości korzystania z solariów czy dostępu do energetyków (obie rzeczy są dostępne tylko dla osób pełnoletnich). W odniesieniu do tabletki „dzień po” w Pałacu Prezydenckim słyszymy argumenty, że jest to „sprawa nie do końca przebadana”, a sam Andrzej Duda nazywa ją „bombą hormonalną”.

Koalicja rządząca niespecjalnie się łudzi, że prezydent złoży podpis pod ustawą. – Nadzieja umiera ostatnia. Ale jeśli prezydent chce to jednoosobowo brać na siebie i odpowiadać za najbardziej restrykcyjne prawo w Europie, to jego sprawa, my swoje zrobiliśmy – mówi Krzysztof Paszyk, szef klubu PSL-Trzecia Droga.

Równo za miesiąc

Równie sceptyczny prezydent może być co do liberalizacji prawa aborcyjnego, nad którym trwają burzliwe prace w Sejmie. Jak słyszymy, Andrzej Duda ma w tej sprawie jeszcze bardziej konserwatywne poglądy niż sam Jarosław Kaczyński i podobnie jak prezes Prawa i Sprawiedliwości broni zaostrzającego prawo aborcyjne w Polsce wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r.

Sejm wróci do prac nad czterema projektami aborcyjnymi równo za miesiąc, czyli po pierwszej turze wyborów samorządowych. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia (Polska 2050) nie chciał, by drażliwe projekty wpłynęły na kampanię sejmikową. Ale też by kampania nie spowodowała, że któremuś z posłów Trzeciej Drogi zadrży ręka w głosowaniu, przez co projekty mogłyby trafić do kosza.

Tej decyzji nie rozumieją działacze Lewicy. – W drugiej turze wyborów samorządowych (21 kwietnia – red.) kandydaci z PSL będą walczyli o stanowiska wójtów czy burmistrzów z kandydatami PiS, czy te kampanijne emocje będą wtedy dużo mniejsze? Chyba nie – odpowiada sam sobie nasz rozmówca z Lewicy. Podobne głosy słychać w Koalicji Obywatelskiej, która chciałby sprawniejszych prac nad projektami.

Ale marszałka bronią jego koledzy z Trzeciej Drogi. – Był pod ogromną presją, dobrze, że to „ustało”, atmosfera mogła faktycznie doprowadzić do tego, że wszystkie cztery projekty trafiłyby do kosza – przyznaje polityk tego ugrupowania.

Co jest w projektach

Sam Hołownia gwarantuje, że 11 kwietnia będą rozpatrywane wszystkie cztery projekty ustaw. Na razie plan zakłada, że wpierw zostanie przegłosowane utworzenie komisji nadzwyczajnej oraz jej składu, a następnie (po debacie i głosowaniu) trafi do niej każdy z projektów. Co dalej? Dziś tego nikt w koalicji nie jest w stanie przesądzić.

– U nas jest swoboda głosowania w kwestiach światopoglądowych. Natomiast będziemy chcieli, a jest to możliwe, doprowadzić do sytuacji, w której wszystkie projekty trafią do kolejnej tury prac. Potem to już odpowiedzialność komisji – mówi jeden z ludowców.

– Liczę, że tym razem marszałek zdania nie zmieni i nie przesunie sprawy o kolejne tygodnie. Dla niego to może bez różnicy, ale dla kobiet, które w tym czasie trafią do szpitala i poczują się zagrożone, robi to różnicę – mówi Anna Maria Żukowska, przewodnicząca klubu Lewicy.

Projekt posłów Koalicji Obywatelskiej zakłada m in. legalne przerwanie ciąży do 12. tygodnia. Jeden z projektów Lewicy częściowo depenalizuje aborcję i pomoc w niej, drugi także umożliwia przerwanie ciąży do 12. tygodnia. Z kolei projekt Trzeciej Drogi przywracałby tzw. kompromis aborcyjny obowiązujący do czasu wyroku TK z 2020 r., a więc zezwalałby na terminację ciąży w przypadku nieodwracalnych wad płodu. W kolejnym kroku Trzecia Droga chciałaby ogólnokrajowego referendum w sprawie dalszej liberalizacji przepisów. Pomysł ten budzi jednak kontrowersje. Jedną ze sceptycznie nastawionych do niego osób jest prezydent Andrzej Duda. ©℗