Jeśli nie razem, to jak? – obóz rządzący rozważa, w jakiej konfiguracji wystartować w eurowyborach. PiS próbuje rozwiązać problem ciasnych list i zastanawia się, czy dać szansę startu Maciejowi Wąsikowi i Mariuszowi Kamińskiemu.

Choć partie wchodzą teraz w tryb kwietniowych wyborów samorządowych – zakładając komitety i zgłaszając kandydatów – to jednak w tyle głowy mają to, że tuż po nich będą wybory europejskie. – Nie czekając na wynik samorządowych, będziemy dyskutowali w ramach koalicji o formule startu – przyznaje polityk PSL.

Na dziś pewne jest, że nie będzie powtórki z 2019 r., czyli utworzenia jednej, wielkiej listy (wówczas znanej jako „Koalicja Europejska”). Powody są dwa. Po pierwsze, tamten projekt nie okazał się zwycięski w starciu z PiS. Po drugie, dziś każda formacja z Koalicji 15 października chce zawalczyć o podmiotowość. Dlatego większość naszych rozmówców jest zgodna, że najbardziej prawdopodobny wydaje się start w trzech blokach (KO, Lewica i Trzecia Droga), a więc skorzystanie z formuły, która przyniosła sukces w wyborach parlamentarnych.

KO liczy na wygraną. – Tusk czuje się silny i chce się jeszcze bardziej wzmocnić, a to się stanie kosztem lewicy – ocenia ważny polityk Lewicy. Inny przyznaje, że z wyborów lokalnych Lewica wzmocniona raczej nie wyjdzie, a to nie będzie sprzyjać budowaniu koalicji na kolejne głosowanie. – Dziś mamy 11 radnych sejmikowych, sondaże dają nam ośmiu. Dramat – przyznaje rozmówca DGP z tego ugrupowania. Na pewno pozytywnie na relacje na linii KO–Lewica nie wpłynęła forma, w jakiej Tusk zdecydował o nietworzeniu koalicji na wybory samorządowe. Lewica zapowiadała, że decyzję ogłosi 3 lutego, po konsultacjach z KO. Donald Tusk jednak uprzedził ten ruch kilka dni wcześniej. – Oznajmił nam to pół godziny przed konferencją. Wcześniej, poza ustaleniem, że opcja wspólnego startu jest w grze, właściwie nie było żadnych dalszych ustaleń – wypomina Tuskowi jeden z działaczy Lewicy.

Swoje dylematy do rozstrzygnięcia mają także PSL i Polska 2050. Z jednej strony obie formacje zastanawiają się, czy iść w formule Trzeciej Drogi (tak jak na najbliższe wybory lokalne), czy jednak przyjąć inny klucz. Część ludowców rozważa bowiem scenariusz, by kierować się tym, że ludowcy i Koalicja Obywatelska należą do tej samej frakcji w Parlamencie Europejskim (Europejska Partia Ludowa), a skoro tak, to dobrze byłoby zawiązać koalicję z partią Donalda Tuska. Tym bardziej że – jak nieoficjalnie słyszymy – Trzecia Droga nie wystawi swojego kandydata na Warszawę w wyborach samorządowych, tylko udzieli poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu. – Tyle że wtedy pojawia się problem, co z Hołownią i jego ludźmi, bo przecież oni należą do frakcji Renew Europe – przyznaje jeden z ludowców.

Sytuacja Prawa i Sprawiedliwości jest dużo mniej komfortowa. Do Sejmu wprowadził kilkudziesięciu posłów mniej niż w poprzedniej kadencji, więc lista chętnych do startu w eurowyborach może być dłuższa niż poprzednio. Tyle że w PiS słychać szacunki, że dzisiejszy stan posiadania PiS w postaci 27 europosłów może się skurczyć nawet o jedną trzecią. Niektórzy działacze mają nadzieję, że wciągnięcie na listy do PE znanych nazwisk, zwłaszcza z tzw. starego PiS, przysłuży się odświeżeniu sytuacji kadrowej na krajowym podwórku. – W końcu sam prezes Kaczyński mówi o potrzebie docenienia młodszej generacji polityków – argumentuje rozmówca DGP. Ale to mogą być płonne nadzieje. – W tym momencie skupiamy się na wyborach samorządowych. Jeśli chodzi o wybory europejskie, to strategia partii jest taka, że osoby, które są istotnym wzmocnieniem dla naszego ugrupowania, decyzją kierownictwa, będą musiały zostać w kraju – mówi Rafał Bochenek, rzecznik partii. W dodatku w szeregach partii kontrowersje budzi coraz bardziej realny start w eurowyborach Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. – Jeśli tak się stanie, to cała kampania skupi się na nich i problemie z ich mandatami sejmowymi – ocenia polityk PiS związany z frakcją Mateusza Morawieckiego. Rafał Bochenek zapewnia, że nie ma wciąż ostatecznej decyzji co do ewentualnego startu panów Wąsika i Kamińskiego. Tyle że dla tego drugiego start do europarlamentu może się okazać jedyną opcją. Wczoraj Monika Pawłowska, startująca z tej samej listy PiS, oznajmiła, że przyjmie mandat po Mariuszu Kamińskim w ramach procedury jego obsadzania po tym, jak obaj panowie zostali prawomocnie skazani i ułaskawieni przez prezydenta (w przypadku Wąsika sytuacja prawna jest bardziej zagmatwana, więc marszałek Sejmu jeszcze nie wszczął procedury uzupełniania wakatu po nim). Decyzji tej nie uznaje klub PiS. – Pani Pawłowska przyjęła mandat, którego nie ma ani w sensie prawnym, ani faktycznym. To po prostu będzie 461. mandat, a konstytucja mówi wprost, że Sejm składa się z 460 posłów, wobec tego jej mandat jest nielegalny. Nie możemy legitymizować takich działań, wobec czego nie możemy przyjąć jej do naszego klubu – wskazuje Rafał Bochenek. ©℗