Koalicja rządząca wciąż nie zdecydowała się na wszczęcie rewolucji kadrowej w Trybunale Konstytucyjnym. A sprawa Wąsika i Kamińskiego po wczorajszej awanturze będzie przekierowana na tory prawne.

– Nie zostaliśmy wpuszczeni, mimo że mamy poparcie wyborców i wyrok Sądu Najwyższego, że marszałek nie zdołał wygasić naszych mandatów. Dlatego wejdziemy na drogę prawną i jednocześnie będziemy starać się wykonywać nasze obowiązki poselskie – mówi DGP Maciej Wąsik. Od jednego z bliskich współpracowników prezesa Jarosława Kaczyńskiego usłyszeliśmy, że to był ostatni tego typu akord. Teraz PiS będzie stawiał na środki prawne. Jakie? Na pierwszy ogień pójdzie zapewne zaskarżenie decyzji marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który polecił Straży Marszałkowskiej niewpuszczanie Kamińskiego i Wąsika na Wiejską.

Dla koalicyjnej większości sprawa jest jasna. – Panowie Wąsik i Kamiński na mocy wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie nie są posłami i nic się w tej sprawie nie zmieni, niezależnie od tego, jakie działania będą podejmowane przez chcących robić awantury czy wszczynać burdy – mówił wczoraj marszałek Hołownia. Politycy PiS, z którymi rozmawiamy, są przekonani, że sprawa się zakończy, gdy obaj uzyskają mandaty w wyborach europejskich. – W sprawie startu do europarlamentu nie zapadły decyzje, mamy sporo czasu. Przede wszystkim chcemy odzyskać nasze mandaty poselskie – zapewnia Wąsik.

Z kolei koalicja, jak już pisaliśmy, odpuszcza na razie kwestię Trybunału Konstytucyjnego. Trwa dyskusja, czy uchwale dotyczącej TK ma towarzyszyć tylko projekt ustawy, czy także projekt zmian w konstytucji. Pojawiają się głosy, że nie ma co wychodzić z pomysłem, który i tak nie ma szans na poparcie większości. I że zaraz zacznie się dorzucanie innych koncepcji i konstytucyjna licytacja. A to nie nabije punktów koalicyjnym ugrupowaniom.

Słychać wręcz, żeby może na razie nie robić rewolucji w TK i poczekać. – W grudniu Julia Przyłębska przestanie być prezesem. Do końca roku odejdzie jeszcze trójka sędziów, a w przyszłym roku dwójka. My na ich miejsca sukcesywnie wskażemy swoich kandydatów, więc beton w TK sam zacznie się kruszyć – mówi osoba z rządu.

Znaczenie uchwały

Chodzi o zakres szykowanych uchwał sejmowych. Jedni woleliby, by odnosiły się one imiennie do wadliwie wybranych sędziów (zwłaszcza trzech tzw. dublerów), inni – by była to jedna uchwała, stwierdzająca, że wskutek wadliwych powołań sędziowskich i działalności TK trybunału w tej chwili praktycznie nie ma. To byłaby droga np. do nieuznawania jego orzeczeń, nie tylko tych wydanych z dublerami w składzie.

Wątpliwości budzą też dalsze planowane kroki, czyli zmiany ustawowe uwzględniające korekty w konstytucji (np. wybór sędziego TK większością trzech piątych w pierwszym kroku i większością bezwzględną w kroku drugim). – Dziś na takie zmiany nie ma większości. A skoro tak, to po co przedstawiać plan, który będzie tylko dowodził naszej nieudolności? – wskazuje rozmówca z Lewicy. Dodaje, że kolejna obawa dotyczy tego, czy któreś z ugrupowań nie potraktuje takich prac jako okazji do realizacji swoich interesów. – Pytanie, czy w procesie ewentualnych korekt w konstytucji nie pojawią się jakieś „wrzutki”, np. ze strony PiS, Konfederacji czy nawet Trzeciej Drogi, choćby dotyczące sprawy aborcji – mówi rozmówca z Lewicy.

Osoba z otoczenia Donalda Tuska sugeruje, że kolejny powód odłożenia głosowania uchwały w sprawie TK może być dość trywialny. – Premier do końca tygodnia jest na urlopie – zauważa. A trudno, by szef rządu i lider największego koalicyjnego ugrupowania odpuścił tak ważne głosowania.

Na razie wiele wskazuje na to, że skończy się na uchwale, która odmówi legitymacji Trybunałowi Konstytucyjnemu w obecnej postaci, i na ustawie proponującej zmiany w TK, którą zapewne zawetuje prezydent Andrzej Duda. Jeden z rozmówców zwraca uwagę, że uchwała może być podstawą do odmawiania publikacji orzeczeń TK czy stwierdzania, że nie mają obowiązującej mocy. A jednocześnie koalicja poczeka na kończące się kadencje sędziów TK i prezydenta. Pod koniec tego roku będzie można wymienić trzech sędziów, w kwietniu i grudniu 2025 r. dwóch następnych.

Powody procesowe

Na rozprawę większości z TK szykuje się także Prawo i Sprawiedliwość. – Mamy świadomość, że to będzie jedna z kolejnych batalii – mówi nam współpracownik prezesa Jarosława Kaczyńskiego. To mógł być jeden z powodów, dla których PiS postanowił wygaszać emocje wokół sprawy mandatów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

Wczorajsza próba wejścia Kamińskiego i Wąsika do Sejmu była widowiskowa – zdarzenie transmitowały telewizje informacyjne – ale szybko się okazało, że jej celem była demonstracja, a nie faktyczne siłowe sforsowanie straży marszałkowskiej. Potwierdził to lider PiS, mówiąc, że chodziło o uzyskanie od strażników dokumentu potwierdzającego, że marszałek Szymon Hołownia zabronił wpuszczać obu polityków do Sejmu. – Ten dokument był nam potrzebny z powodów procesowych, bo „rząd 13 grudnia” nie będzie trwał. My wierzymy, że jego losy w pewnym momencie się zakończą. Zbrodnia nie będzie bezkarna – mówił Kaczyński.

Działania PiS ostro krytykowała obecna większość. – W Sejmie Rzeczypospolitej nie ma miejsca na polityczne chuligaństwo, warcholstwo i próby hańbienia, zaczepiania, profanowania munduru straży marszałkowskiej – podkreślał wczoraj Szymon Hołownia.

– Oni powtarzają nasz błąd z 2016 r. Wtedy też użyliśmy zbyt mocnego języka: mówiliśmy o pełzającym zamachu stanu. Jaki zamach stanu? Ośmieszają się w ten sposób, powinni czekać i wykorzystać nasze słabości – mówi nam jeden z ministrów.

W PiS jest świadomość tego problemu i jest także obawa, że awantury związane ze sprawą wygaszenia mandatów Kamińskiego i Wąsika mogą podobać się najtwardszym wyborcom partii, ale resztę mogą skłaniać nie do wyborczej mobilizacji, lecz do zastanowienia się, czy oddać głos na PiS.

Wybory pomogą

Formalnie sprawy Kamińskiego i Wójcika są w innym miejscu. W przypadku pierwszego z nich, po orzeczeniu Izby Pracy i Spraw Społecznych Sądu Najwyższego, marszałek Hołownia wysłał do Państwowej Komisji Wyborczej pismo z prośbą o wskazanie kolejnych kandydatów z listy, którzy mogliby objąć miejsce. W odniesieniu do Wąsika Izba Kontroli i Spraw Publicznych SN stwierdziła, że nie było podstaw do wygaszenia mandatu m.in. dlatego, że działało prezydenckie ułaskawienie. Izba Pracy SN odmówiła rozpatrzenia tej sprawy. Hołownia nie podtrzymał więc wniosku do PKW o wskazanie potencjalnych następców Wąsika w Sejmie.

W PiS, ale także od polityków koalicji słyszymy, że rozwiązaniem tego węzła gordyjskiego ma być start obu polityków w wyborach europejskich. – Na pewno będę za tym lobbował – słyszymy od jednego z młodych posłów rządzącego do niedawna ugrupowania. PiS byłby zadowolony, bo oznaczałoby to, że partia nie odpuściła kwestii mandatów obu posłów. Dla nowej koalicji oznaczałoby to, że sprawa rozwiązałaby się w naturalny sposób. Gdyby Kamiński i Wąsik zdobyli mandaty w europarlamencie, ich miejsca w Sejmie zajęliby następcy.