Jesteśmy ponad dwa miesiące po wyborach parlamentarnych, a jednocześnie ponad trzy miesiące przed wyborami samorządowymi i pięć miesięcy przed europejskimi.

Wyborczy bieg zaczyna się od nowa. Każda z obecnych w Sejmie formacji ma tu własne cele do osiągnięcia.

Koalicja Obywatelska, choć zajęła w ostatnich wyborach drugie miejsce, to jest największym ich wygranym. Jej lider jest premierem, partia ma najwięcej resortów i ministrów w rządzie. Ale choć KO może czuć satysfakcję, to nie ma co ukrywać, że jeśli chodzi o wynik samej formacji w wyborach, liczono na więcej. Od początku kampanii celem było co najmniej doścignięcie PiS, a najlepiej zdobycie pierwszego miejsca. To się nie udało, ale Koalicja Obywatelska będzie zapewne chciała osiągnąć ten cel w dwóch kolejnych kampaniach – samorządowej i europejskiej. A przynajmniej jak najbardziej skrócić dystans do PiS.

Dla Trzeciej Drogi wyzwaniem w wyborach samorządowych będzie sprostanie wynikowi z wyborów parlamentarnych (14,40 proc.), i to w dwóch wymiarach. Po pierwsze, po 15 października słychać było głosy, że część wyborców Trzecia Droga „pożyczyła” sobie od innych. Faktycznie takie opinie o strategicznym oddaniu głosu na to ugrupowanie, by przeszło wyborczy próg, było słychać nawet od wyborców lewicy. Jeden z polityków lewicowych mówił nawet złośliwie, że „PSL-owi znów trafiła się książeczka”. Nawiązał do wyborów w 2014 r., gdy w ówczesnych wyborach samorządowych karty do głosowania do sejmików czy powiatów były w formie książki i PSL, który w wyborach do sejmików był na pierwszej stronie, uzyskał nieprzeciętnie wysoki wynik. Po drugie, Trzecia Droga przez cały czas jest świeżym zjawiskiem na polskiej scenie politycznej i nadal jest ugrupowaniem hybrydowym, w pół drogi między jedną formacją a dwiema. W końcu startowała z jednej listy, ale kluby w Sejmie działają dwa. Dlatego kluczowe będzie, czy Trzecia Droga do tegorocznych wyborów pójdzie razem, czy osobno. Jak wynika z nieoficjalnych informacji DGP, najbardziej prawdopodobny jest ten pierwszy wariant.

Lewica ma po wyborach niedosyt, zwłaszcza w kontekście wyników Trzeciej Drogi, dlatego będzie szukała rewanżu w wyborach samorządowych i europejskich. Choć w tych ostatnich zasadnicze pytanie dotyczy tego, czy odrodzi się Koalicja Europejska tym razem jako jedna lista, czy raczej obecna większość podzieli się na trzy, czy więcej list.

Takich dylematów nie ma PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego będzie chciała pokazać, że trzyma pierwsze miejsce i nie ulega dekompozycji. PiS celuje w pierwsze miejsce zarówno w wyborach do sejmików, jak i europejskich. Choć jeśli chodzi o stan posiadania, musi się liczyć z dalszymi stratami. Na przykład w kontekście sejmików mało prawdopodobne jest, by nadal PiS rządził w siedmiu, jak obecnie. – Samodzielnie możemy w dwóch, może trzech. W innych ciężko będzie o koalicje, bo potencjalni partnerzy będą się bali późniejszego wycinania np. przy podziale funduszy unijnych przez rząd Tuska – mówi osoba z PiS.

Z kolei dla Konfederacji każdy wynik zbliżony do sejmowego będzie sukcesem. ©℗

PiS będzie chciał pokazać, że trzyma pierwsze miejsce i nie ulega dekompozycji