Pacjenci są coraz bardziej świadomi i szukają jakości. Proszę zwrócić uwagę, że przy porodzie kobiety wybierają dziś szpital, w którym ta jakość ich zadowala. - mówi Agnieszka Pietraszewska-Macheta, dyrektorka Centrum Monitorowania Jakości.

W życie wchodzi ustawa o jakości, która miała zagwarantować jakościową opiekę dla pacjentów. Jaką ocenę jakości dałaby pani placówkom zdrowia?
ikona lupy />
Agnieszka Pietraszewska-Macheta, dyrektorka Centrum Monitorowania Jakości / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Nie da się wystawić jednej kategorycznej oceny. Przede wszystkim dlatego, że standardy w polskich szpitalach są bardzo zróżnicowane. My dajemy certyfikaty jakości tym, które się wyróżniają in plus i dbają o jakość ponad standard. Niestety nadal nie jest ich dużo.

lle?

Akredytację świadczącą o wyższych standardach ma 189 szpitali i 200 placówek podstawowej opieki zdrowotnej, a także 38 jednostek diagnostyki patomorfologicznej.

Na ponad 900 szpitali i kilkanaście tysięcy POZ? Mało.

Tak, ale proszę pamiętać, że część placówek jest obecnie w procesie oceny, a część złożyła właśnie wniosek akredytacyjny. W tym roku mamy jeszcze wizyty akredytacyjne w 29 placówkach. Jest też spore grono szpitali, które starało się o akredytację, jednak jej nie otrzymało, ale ich standardy mimo wszystko są na wyższym poziomie niż pozostałych. No i na koniec pozostaje jeszcze jeden problem. Obecne standardy muszą zostać zmienione, bo nie przystają do rzeczywistości 2023 r.

I to mówi szefowa instytucji, która je wydaje?

Dlatego właśnie rozpoczęliśmy prace nad nowymi standardami. Robi to Rada Akredytacyjna we współpracy z Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Obecnie obowiązujące standardy nie nadążają za zmieniającymi się realiami w ochronie zdrowia. Część z nich tak naprawdę jest już normą obowiązującą w większości szpitali, a nie dodatkowym stemplem ponadnormatywnej jakości. My zaś w założeniu jesteśmy od tego, by przyznawać swego rodzaju „gwiazdki Michelin”, tak aby nasza akredytacja świadczyła o tym, że określone placówki zdecydowanie się wyróżniają swoją dbałością o jakość.

À propos gwiazdki Michelin – jedno ze skojarzeń ze szpitalami to złe jedzenie. Prawo i Sprawiedliwość uznało, że jest tak źle, że obiecywało lepsze jedzenie w swoim programie wyborczym.

Przyjęte standardy określają, że pacjent powinien otrzymać posiłek, który jest przygotowany w sposób higieniczny, bezpieczny, jest podawany we właściwy sposób i właściwej temperaturze. Nie ma tam oczywiście terminu „smaczny”, bo to pojęcie subiektywne. Każdy z nas ma różny gust.

Przede wszystkim szpitale kojarzą się często jako niefunkcjonalne molochy.

Miałam okazję być w wielu placówkach medycznych – chociaż system jest w zasadzie dla każdego taki sam, to wewnętrzna organizacja i standardy są bardzo różne. A musimy dążyć do tego, aby to w obiektywny sposób opisywać i dążyć do pewnego spójnego stopnia doskonałości we wszystkich jednostkach albo chociaż w większej grupie. To właśnie chciałabym zmienić, tak aby skutecznie wdrożyć ustawę o jakości, na którą czekaliśmy przez 15 lat, a która właśnie wchodzi w życie…

Ustawę, która chciała was, czyli Centrum Monitorowania Jakości, zlikwidować.

Ale nie standardy. Było wstępne założenie likwidacji instytucji i przeniesienie zadań do NFZ. Kładę tu nacisk na słowo „wstępne”.

Niezależnie od tego, kto będzie przyznawał akredytacje, nikt się nie będzie zmieniał, jeśli nie dostanie czegoś w zamian. Czy lecznice mają jakąkolwiek motywację?

Dla mnie motywacja jest oczywista. Wszystkim nam zależy na pacjencie i tym, by był traktowany we właściwy sposób. Docelowo budujemy system, w którym pacjent będzie wybierał placówkę, kierując się opiniami o świadczonej przez nią opiece.

Pacjenci wybierają szpital, do którego można szybciej się dostać, a nie ten, który oferuje wyższą jakość.

Dlatego teraz jest również motywacja finansowa. NFZ płaci dodatkowo szpitalom z akredytacją od 1 proc. do 2 proc. wartości ryczałtu, w zależności od pułapu uzyskanych punktów w ocenie akredytacyjnej. To są konkretne pieniądze i to niemałe. Pacjenci są coraz bardziej świadomi i szukają jakości. Proszę zwrócić uwagę, że przy porodzie kobiety wybierają dziś szpital, w którym ta jakość je zadowala. Standardy dają też pacjentowi prawo do zrozumiałej informacji, dlaczego nie jest przyjęty do szpitala.

Historia syna mojej koleżanki sprzed kilku tygodni: chłopak nie mógł zatamować krwotoku z nosa, ale był odsyłany ze szpitala do szpitala. Dopiero gdy rodzina zażądała odmowy na piśmie, został przyjęty. Teraz to będzie obowiązek dla kogoś, kto chce dostać „gwiazdkę”?

Sam standard nie określa formy przekazywania informacji, ale szpital czy przychodnia powinny mieć określone zasady udzielania odmowy. Jeżeli placówka nie może z jakiegoś powodu przyjąć chorego, musi mu to wytłumaczyć i wskazać, gdzie uzyska pomoc. Pacjent nie może zostać z problemem sam.

Mówi pani, że część standardów nie przystaje do rzeczywistości. Jakich?

Zdecydowanie brakuje nam dziś rozwiązań sprawiających, że placówka na różnych polach swojej dostępności jest przyjazna dla pacjenta. Dlatego chcemy wprowadzić swego rodzaju akredytację 2.0, w której będą uwzględnione chociażby zmiany w elektronizacji placówek ochrony zdrowia. Standardy z 2016 r. nie brały tego w ogóle pod uwagę. Dziś część najlepszych placówek ma w tym względzie takie systemy, które dają pacjentowi komfort załatwiania części spraw związanych z umówieniem się choćby do lekarza czy otrzymania wyników zdalnie.

Co zmienicie?

Tak jak mówię, e-rejestracja, e-wyniki, SMS-y powiadamiające i przypominające – to tylko kilka przykładów. Zajmiemy się także obszarem praw pacjenta. Zaczęliśmy od szpitali, bo są najważniejsze z punktu widzenia określania standardów jakości. Tam pojawia się najwięcej problemów. Jednym z przykładów jest tzw. ciągłość leczenia. Szpital, żeby dostać akredytację, musi udowodnić, że stworzył procedury, które to pacjentowi gwarantują.

Jak to ma wyglądać w praktyce?

Już na wstępie muszą być określone zasady przyjęcia: szpital musi poinformować chorego, co będzie się z nim działo, jakie musi złożyć dokumenty, jak będzie przebiegał proces leczenia, jaki może być horyzont czasowy pobytu. Pacjent musi mieć informację, jak wygląda przechodzenie z oddziału na oddział albo do innego szpitala, a placówka musi zapewnić sposób przekazywania informacji o pacjencie i jego dokumentacji medycznej. Chory i jego najbliżsi muszą na bieżąco otrzymywać wszelkie niezbędne informacje o procesie leczenia.

Brzmi jak coś, co powinno być podstawą.

Ale nie każdy szpital tego przestrzega. I wbrew pozorom nie ma tu jeszcze jasnych wymogów. Na przykład komunikacja z pacjentem musi być na każdym etapie leczenia, także przy jego wypisie. Generalnie komunikacja to spore wyzwania dla szpitali.

Liczą się efekty: dla chorego jest istotne, czy ta komunikacja jest taka, jakiej by oczekiwał.

Zależy nam na tym, żeby szpitale zmusić, by zaczęły na poważnie myśleć o komunikacji i wyciągać wnioski z błędów. Jak ktoś opisuje procedury, to musi zagwarantować, że ich realizacja będzie analizowana. Już na tym etapie daje to szansę poprawy jakości usług.

Na ile pacjent ma wpływ na to, czy jego szpital ma „gwiazdkę”?

Szpital ma obowiązek udostępnić pacjentom ankiety, w których go ocenią.

A jak się okaże, że szpital w ocenach wypada fatalnie, to traci akredytację?

Na razie kluczowe jest to, żeby w ogóle taką ankietę pacjentowi udostępnić i ją zebrać. W ten sposób budujemy świadomość konieczności poddawania się ocenie. Jak już ktoś zbiera ankiety, to często, chcąc nie chcąc, zaczyna je analizować. A stąd już niedaleka droga do wprowadzania korekt wytkniętych błędów.

Czy brana jest pod uwagę kwestia błędów medycznych?

Nie analizujemy błędów, tylko to, czy szpital je ewidencjonuje i zgłasza. Jeżeli zbiera informacje na ich temat, to w przeważającej mierze oznacza, że je analizuje i wyciąga z nich wnioski. A wyciąganie wniosków polega na tym, żeby zapobiegać niepożądanym zdarzeniom w przyszłości.

Można zobaczyć na stronie internetowej, np. jakie są wyniki takich ankiet od pacjentów?

Decyzja należy do kierownika placówki. Jak dla mnie powinny być one publiczne.

W USA pacjent wie, który szpital jest lepszy, bo może sprawdzić dane o efektach leczenia.

W tej chwili na stronach centrum jest lista szpitali, które otrzymały akredytację, ale planujemy, by informacji było więcej, np. dokładny opis, jakie standardy i na jakim poziomie są spełnianie. Jestem za tym, żeby każda informacja, która dotyczy szpitali czy przychodni podstawowej opieki zdrowotnej, odnosząca się do ich jakości, była informacją jawną publicznie.

Czy jest publikowana informacja, komu odmówiono przyznania akredytacji?

Jeszcze raz podkreślę: proszę pamiętać, że samo zgłoszenie wniosku o akredytację wymaga od szpitala czy przychodni dużego nakładu pracy. Już na tym etapie musi pracować nad poprawą jakości. Tak więc jednostki dostające odmowę mają zdecydowanie wyższe standardy od tych, które nie składają wniosków. Co więcej, szpitale te, po wskazaniach CMJ, pracują nad poprawą obszarów gorzej ocenionych, by złożyć wniosek jeszcze raz. Lista odmów byłaby formą kary i to na tle często dużo gorszej konkurencji. ©℗

Rozmawiała Klara Klinger