Kosiniak-Kamysz: Intencją każdej partii jest posiadanie tej sprawczości, posiadanie premiera ze swojego obozu. Oczywiście zawsze siły mierzymy na zamiary i możliwości realnego wpływu.

Jaki będzie wynik wyborcza Trzeciej Drogi?

Taka będzie Polska, jaki będzie wynik Trzeciej Drogi. Czyli alternatywa jest prosta: albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS.

Sondaże, które się ostatnio pojawiają, są dla was mocno niejednoznaczne – raz macie wynik dwu cyfrowy, innym razem lądujecie pod progiem 8 proc.
ikona lupy />
Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL i współlider Trzeciej Drogi / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

A był też taki, który dawał nam 13 proc. I który sondaż w tej sytuacji jest lepszy, bardziej wiarygodny od innych? Jedynym prawdziwym sondażem będzie ten, który wydarzy się 15 października.

A co wynika z waszych wewnętrznych sondaży?

Wynika, że idziemy do góry.

Będzie nerwowo do samego końca czy jesteście już spokojni o swój los i przez to całej opozycji?

Dwucyfrowy wynik Trzeciej Drogi jest bardzo prawdopodobny. Będziemy na podium i jestem o tym przekonany. Czuję to po rozmowach z ludźmi, po tym, jaką pracę wykonaliśmy i jak ona jest odbierana. Od dwóch tygodni naprawdę mamy silne wsparcie i bardzo się z tego cieszę.

Co zdecyduje o waszym wyniku? To, że część ludzi zagłosuje taktycznie, tzn. nawet jeśli popierają KO, to zagłosują na was, byście przeszli przez próg?

Jest wiele powodów do głosowania na Trzecią Drogę. Po pierwsze, dzięki nam po stronie opozycyjnej jest prawdziwy wybór. Jest wciąż sporo wyborców niezdecydowanych i oni się najbardziej ku nam skłaniają, co pokazują ostatnie sondaże np. dla „Gazety Wyborczej”. Ten trend jest dla nas bardzo pozytywny i wierzę głęboko, że to przesłanie „albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS-u” do wielu wyborców trafiło. Jedna partia po stronie opozycyjnej nie da rady wygrać tych wyborów.

Na debatę do TVP z ramienia Trzeciej Drogi poszedł Szymon Hołownia. Dlaczego nie pan?

Taką wspólną decyzję podjęliśmy. Szymon Hołownia wypadł w tej debacie bardzo dobrze, mówiąc o konkretach i przyszłości. Uzupełniamy się, wymieniamy się rolami. Ja w ostatnich dniach intensywnie udzielałem się w terenie, m.in. w Opocznie, Końskich, Przysusze.

Czy to jednak nie było zejście z linii strzału? Nie obawialiście się, że byłby pan atakowany za bycie ministrem w rządzie PO-PSL, który pomógł w podwyższeniu wieku emerytalnego?

Nie, po prostu przyjęliśmy taki podział ról i zadań. Gramy drużynowo, to jest przemyślane działanie. Proszę mi wierzyć - my nie robimy przypadkowych ruchów w tej kampanii.

Czym ta kampania się odróżnia od poprzednich?

Nie było w historii tak brutalnej kampanii. Nigdy nie było takiego chamstwa, kłamstwa i manipulacji stosowanych przez partię rządzącą. Biorę udział we wszystkich kampaniach począwszy od 2000 r., czyli kampanii prezydenckiej Jarosława Kalinowskiego. Takiego syfu, jak jest teraz, takiego podziału społecznego, to jeszcze nigdy nie było.

Nie żałuje pan, że opozycja nie poszła na jednej liście?

Gdybyśmy szli razem, Konfederacja pewnie miałaby dziś wynik podchodzący pod 20 proc., bo wiele osób nie chce głosować już na PiS, ale też nie chce głosować na Platformę. A start opozycji w trzech blokach daje im szeroki wybór. Wielu wyborców to zrozumiało, dlatego sondaże dają nam szansę na zwycięstwo. W Budapeszcie też myśleli, że jedna lista opozycji odniesie sukces. A skończyło się tak, jak widzieliśmy.

Jeżeli opozycja będzie miała większość mandatów, ale to PiS będzie pierwszy na mecie w ogólnopolskim wyścigu, to co zrobi wtedy prezydent? Czy wskaże premiera ze strony opozycyjnej, czy jednak z PiS?

Konstytucja nie nakłada na prezydenta żadnych ograniczeń we wskazaniu kandydata na premiera. Kandydatem może być nawet osoba, która nie należy do partii, spoza polityki. Jeśli jednak opozycja zdobędzie znaczącą większość, to nie sądzę, żeby prezydent się pokusił na dawanie propozycji formowania rządu komuś z PiS. A jeżeli wszystko będzie na granicy, wówczas pewnie taką próbę utworzenia pierwszego gabinetu prezydent przekaże partii rządzącej. Nie dzielimy jednak skóry na niedźwiedziu. Wszystko, co będziemy robić po wyborach, zacznie się dopiero po oficjalnym ogłoszeniu wyborów, bo widziałem entuzjazm niektórych formacji politycznych na Słowacji i ich szybkie rozczarowanie.

Kandydatem opozycji na premiera może być ktoś z Trzeciej Drogi?

Oczywiście! Ale nie namówią mnie panowie na wysuwanie kandydatur, ponieważ każda partia startująca w wyborach dąży do tego, by zrealizować swój program. Najlepiej się go realizuje, jak ma się swojego premiera. I intencją każdej partii jest posiadanie tej sprawczości, posiadanie premiera ze swojego obozu. Oczywiście zawsze siły mierzymy na zamiary i możliwości realnego wpływu. Dlatego tak ważny jest nasz wynik, bo on zdecyduje o losach całej opozycji.

A co jeśli propozycję utworzenia rządu otrzyma ktoś z PiS i zwróci się z propozycjami do Trzeciej Drogi, a konkretnie do ludowców?

Nikt nie jest tak „przetestowany” w tej sprawie jak PSL, który wielokrotnie w 2006 r. i później mówił, że w taką koalicję nie wchodzi. I tu się nic nie zmieniło.

Co będzie priorytetem takiego rządu tworzonego przez dzisiejszą opozycję?

Na pewno uruchomienie pieniędzy z UE, bo tych środków bardzo brakuje. Inwestycje są na poziomie poniżej 17 proc. w relacji do PKB, inflacja jest wciąż bardzo wysoka. Jak nie będzie środków z KPO, nie będzie wzrostu poziomu inwestycji i zahamowania inflacji. Priorytetem będzie też wprowadzenie dobrowolnego ZUS oraz przepisów gwarantujących dostanie się do lekarza - jeśli w terminie 60 dni nie dostaniemy wizyty w publicznej ochronie zdrowia, to pójdziemy prywatnie, a NFZ za to zapłaci. Do tego dochodzi rodzinny PIT czy emerytura bez podatku.

Cała opozycja zapowiada rozliczenia z PiS. Jak by to miało wyglądać?

Już dawno z panami rozmawiałem o komisji Prawa i Sprawiedliwości która powinna powstać do zbadania afer PiS. Oczywiście powinien powstać raport otwarcia, pokazujący stan państwa i budżetu. Dziś nie mamy wielkiej wiedzy na ten temat, bo duża część środków jest wydawana obok budżetu.

Czy jesteście tu spójni? Z jednej strony zastanawiacie się co z budżetem. Z drugiej strony proponujecie super kosztowne rozwiązania jak dobrowolny ZUS.

To nie jest super kosztowne. Na pewno mniej niż upadek 110 tysięcy firm, które w pierwszej połowie tego roku przestały funkcjonować, czy 15 tysięcy upadłości konsumenckich do września. Super kosztowna jest utrata przez polską spedycję miejsca w czołówce Europy czy upadek rolnictwa. To są super kosztowne rzeczy, a dobrowolny ZUS jest szansą na to, żeby w wielu tych sprawach pomóc.

PiS opisując ewentualne rządy opozycji używa sformułowania, że będziecie koalicją chaosu.

To jest opis obecnej rzeczywistości, a nie przewidywanie przyszłości. Koalicja chaosu nie była w stanie zreformować wymiaru sprawiedliwości, a po ośmiu latach mówi, że tam jest kompletny bałagan. To koalicja chaosu nie jest w stanie sięgnąć po środki z KPO, które leżą na stole. To oni ze sobą nie współpracują, oskarżają się wzajemnie. My będziemy wypełniać postanowienia konstytucji, a nie je łamać jak oni. Dlatego trzeba przywrócić trójpodział władz i ich współdziałanie. Będziemy współpracować ze wszystkimi organami władzy państwowej, bo Polacy tak zdecydowali w wyborach, a my szanujemy wybory Polaków.

Ale przy takiej ewentualnej koalicji może dochodzić do spięć. Czy jednym z nich nie będzie kwestia prawa aborcyjnego? Wy mówicie o referendum, a KO proponuje legalną aborcję do 12 tygodnia.

Moim zdaniem umowa koalicyjna nie powinna obejmować spraw światopoglądowych. Mamy światopoglądową wolność i nigdy nie zgodzimy się, żeby tego typu sprawy były wpisane do porozumienia koalicyjnego. My mamy swój pomysł na przywrócenie kompromisu, który panował przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego oraz rozpisanie referendum.

A co jeśli Donald Tusk sprawi, że KO wyjdzie z projektem ustawy? Powiecie ”nie”?

Przecież to nie jest zawarte w naszym programie. My powiemy: “najpierw przywracamy bezpieczeństwo, zasady sprzed wyroku TK i rozpisujemy referendum”. Pytanie, co zrobią wtedy inni. Ja na pewno nie chcę przeciągania liny po 15 października. Jestem nastawiony na współdziałanie i jestem przekonany, że nikt tej sprawy na ostrzu noża nie będzie stawiał. Będziemy w porozumieniu realizować uzgodniony program, który nie może się opierać na jakichkolwiek sprawach światopoglądowych, tylko na doprowadzeniu do pojednania w Polsce, współpracy, i dialogu. Trzeba przywrócić zasady parlamentaryzmu. Na tym będzie polegać jakościowa zmiana rządzenia.

W wystąpieniach Tuska często pada fraza, że „dzień po przejęciu władzy będziemy w stanie zmienić TVP”. Czy potencjalny koalicjant podzielił się z wami tym pomysłem?

Zespoły programowe szykujące propozycje zmian pracowały przez całą kadencję i uczestniczyły w nich różne środowiska polityczne, w tym te nasze. Jeszcze w poprzedniej kadencji, podpisaliśmy wspólną deklarację praworządności na rzecz mediów publicznych, żadna z partii opozycyjnych się z tego nie wycofuje.

Tusk mówił na jednym z wieców, że mają wypracowane trzy scenariusze, wszystkie są zgodne z konstytucją i że to można załatwić w ciągu jednego dnia. Pan też widzi taką możliwość?

To jest oczywiste. Jak by to wyglądało w szczegółach, to już kwestia technicznych rozwiązań, które pokażemy po wyborach. Teraz jest wola przywrócenia prawdy, normalności, dialogu i uczciwości. Przecież my nie mamy obecnie uczciwej kampanii wyborczej. Żadna nasza konwencja nie była transmitowana w TVP. Media, za które płacimy, nie pokazują poglądów ponad dwóch milionów naszych wyborców. Nigdy to się nie zdarzyło PiS, gdy był w opozycji.

Szef NBP Adam Glapiński też jest do ruszenia, czy jego kadencja jest święta?

To trudniejsza sprawa, ponieważ to jest organ konstytucyjny, ale z drugiej strony widać bardzo dużo jego zaniedbań. Powinna powstać komisja Prawa i Sprawiedliwości do zbadania wszystkich afer PiS i ona może być podstawą do różnych działań.

Kto będzie w waszym ewentualnym rządzie ministrem rolnictwa? Michał Kołodziejczak?

Jesteśmy jedyną partią, która pod własnym szyldem startuje jako formacja odwołująca się do tradycji i etosu ludowego. Jeżeli będziemy mieć swój mocny klub i będziemy częścią koalicji rządowej, to na pewno będziemy zainteresowani, by odpowiadać za sprawy gospodarki rolnej i rozwoju wsi. Myślę, że to myślenie jest też naturalne dla środowiska naszych partnerów i nie sądzę, żeby tutaj jakiekolwiek inne rozwiązania wchodziły w grę.

Co mówicie swoim wyborcom, jeżeli chodzi o referendum - brać karty do głosowania, nie brać?

Jestem za wolnością. Każdy decyduje sam, czy chce wziąć w nim udział, czy nie. Moim zdaniem te pytania są już dawno rozstrzygnięte. To są pytania o przeszłość, ale nikt nikomu prawa do referendum nie będzie ograniczał.

Zostało kilkadziesiąt godzin. Co będzie decydującym czynnikiem o wyniku wyborów?

Walka do samego końca. Ludzie to bardzo doceniają. Mnie jeszcze czeka objazd kilku województw, choć już de facto wszystkie okręgi wyborcze odwiedziłem w tej kampanii, a w niektórych jestem po dwa, trzy razy. Wierzę, że to przynosi efekt. Tak intensywnej kampanii nie pamiętam.

Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak