W poprzednich latach po czerwcu rząd często chwalił się stanem budżetu, w tym roku nie ma czym.
Rok temu po I półroczu mieliśmy 53 proc. wykonanych dochodów, dwa lata temu było to aż 57 proc., a w przedcovidowym 2019 r. – niemal 50 proc. Tym razem wynik jest sporo niższy, to zaledwie ok. 45 proc. rocznego planu.
Co było powodem? Głównie gorsze wpływy z podatków, zwłaszcza słabe dochody z PIT, które wyniosły niespełna 80 proc. tego, co fiskus zebrał rok wcześniej w porównywalnym okresie. – Negatywny wpływ na dochody miało rozliczenie roczne PIT, w którym wielu podatników na skali podatkowej otrzymało dodatkowe zwroty nadpłaconego podatku wynikające z rozliczenia całego 2022 r. według zasad, które weszły w życiu w lipcu 2022 r. w ramach reformy Niskie podatki – podkreśla Patrycja Dudek, rzecznik MF. A zwroty były dokonywane jeszcze w czerwcu. Powód drugi to wyższa zeszłoroczna baza PIT. Jak podkreśla resort, porównując wykonanie dochodów z analogicznym okresem poprzedniego roku, warto mieć na uwadze, że w I połowie 2022 r. zaliczki na podatek dochodowy były pobierane jeszcze według zasad, które weszły w życie 1 stycznia 2022 r., podczas gdy aktualnie w ramach reformy Niskie podatki obowiązuje stawka 12 proc., a nie 17 proc. PIT. – Skutkuje to zmniejszeniem rocznej dynamiki wykonania zaliczek, przede wszystkich na skali podatkowej – podkreśla Patrycja Dudek.
W pozostałych pozycjach budżetowych (poza podatkiem bankowym) było lepiej, ale nie rewelacyjnie. Podstawa wpływów budżetowych, czyli podatek VAT, wzrosła tylko o 7 proc. i to mimo dwucyfrowej inflacji. Nie dziwi się temu główny ekonomista Credit Agricole. –Przeciętny wzrost sprzedaży detalicznej w I połowie roku to 6,3 proc., czyli podobnie jak wpływy z VAT. Realnie konsumpcja spadła o 5,3 proc. I połowa roku, z uwagi na wysoką inflację, była trudnym okresem dla konsumpcji, czyli podstawowej kategorii kształtującej bazę podatkową dla VAT – tłumaczy Jakub Borowski.
MF podkreśla z kolei, że w I połowie roku (największy efekt w I kw.) mieliśmy niższe dochody z VAT z uwagi na czasowy efekt obowiązującej do grudnia ub.r. tarczy antyinflacyjnej w VAT i akcyzie. Pomimo przywrócenia stawek z początkiem 2023 r. (z wyjątkiem VAT-u na żywność) efekty dla bud żetu, z uwagi na system rozliczeń, widoczne są również w kolejnych miesiącach po zakończeniu obowiązywania tarczy antyinflacyjnej obowiązującej w 2022 r. „W drugiej połowie roku wygaśnięcie powyższego efektu oraz spodziewany początek odbicia w gospodarce powinien pozytywnie wpływać na dochody z podatków pośrednich realizowanych przez budżet” – tłumaczy resort.
Jakub Borowski uważa, że II połowa roku powinna być dla budżetu dużo lepsza z uwagi na spodziewane ożywienie, choć są także znaki zapytania. – Zwykle aktywność w II półroczu jest wyższa, najwyższa w IV kw. Nie widać zagrożenia dla tego scenariusza ze strony czynników krajowych, natomiast może przyjść z zewnątrz. Założenia dotyczące ożywienia w strefie euro, które miało się nasilać od III kw., są obarczone coraz większym ryzykiem. Druga połowa roku może ułożyć się trochę gorzej, niż rząd sobie założył – przestrzega ekonomista.
Nowelizacja budżetu zakłada, że w całym roku wpływy do budżetu powinny wynieść 601 mld zł, ponieważ w I półroczu fiskus zebrał 270 mld zł, to oznacza, że w kolejnym powinno być to 330 mld zł.
Pesymistą w tej kwestii jest były minister finansów Mirosław Gronicki. – Widoczna od marca tendencja się nie zmieniła, czyli przyrost dochodów budżetowych jest słabszy niż w poprzednich latach. Jeśli się ona utrzyma w kolejnych miesiącach, to na koniec roku w skrajnym scenariuszu może zabraknąć nawet 90 mld zł w stosunku do planu – przestrzega. Powołuje się na to, że aby wyrównać straty z pierwszego półrocza i zrealizować plan w drugim półroczu, wpływy powinny być o ok. 40 proc. wyższe niż rok wcześniej, czyli właśnie o ok. 90 mld zł. Aby wykonać plan, potrzebny byłby skokowy wzrost wpływów, a to zdaniem Gronickiego jest wątpliwe. Tym bardziej że nie widać, by rząd odpuszczał z wydatkami.
– Jest też pozytywna tendencja. To fakt, że dochody ze składki idą tak, jak powinny iść, ale wydatki na świadczenia społeczne także rosną. Jeśli nie nastąpi wykonanie planu, to potrzebna będzie kolejna nowelizacji lub cięcia w wydatkach – podkreśla były szef resortu finansów. Na pewno poprzeczka dla minister finansów w drugiej połowie roku jest zawieszona bardzo wysoko. ©℗