Program edukacji cyfrowej dla szkół, inwestycje w harcerstwo i wolontariat, kampania społeczna skierowana do rodziców – to tylko niektóre pomysły na opanowanie epidemii uzależnień od ekranów.

Tylko w ciągu ostatniego półrocza opublikowano co najmniej trzy raporty ujawniające szkodliwość smartfonów. Rzecznik praw dziecka odkrył, że co piąty uczeń ma problem z odstawieniem mediów społecznościowych. Fundacja Martyny Wojciechowskiej Unaweza zdiagnozowała, że podobny odsetek odczuwa przemęczenie ekranami. Instytut Pokolenia wraz z Fundacją Projekt PL policzyły, że średni czas, jaki nastolatki spędzają w sieci, wynosi ponad 188 minut dziennie.

„Regularne przekraczanie przez młodych ludzi granic bezpiecznego korzystania z technologii cyfrowych, powoduje nie tylko samotność, problemy z zaufaniem do innych ludzi, ale też wiele innych problemów zdrowotnych” – piszą autorzy tego ostatniego raportu.

Dużo gadania, mało konkretów

Mimo że problem jest już zdiagnozowany, wciąż brakuje kompleksowej odpowiedzi administracji. Weźmy sprawozdanie z działalności rzecznika praw dziecka za 2022 r. Ani razu nie padają tam słowa „smartfon” czy „ekran”. O uzależnieniach Mikołaj Pawlak pisze jedynie w kontekście alkoholu i papierosów. W komentarzu do opublikowanych w tym roku wyników badań można jednak znaleźć obietnicę, że rezultaty tych analiz w połączeniu z rekomendacjami rady ekspertów przy rzeczniku praw dziecka „staną się podstawą opracowania wystąpień generalnych Rzecznika, a także projektów nowych aktów prawnych”.

Sprawa smartfonów jest traktowana po macoszemu także przez posłów. W ostatniej dekadzie było kilka interpelacji w sprawie smartfonów. Dotyczyły one objęcia urządzeń opłatą reprograficzną czy inwigilacji za pomocą systemu Pegasus. W żadnej nie pytano przedstawicieli rządu o problemy związane z upowszechnieniem technologii wśród najmłodszych.

Czy parlamentarzyści mają jakieś pomysły na rozwiązania? – Problem jest już na tyle poważny, że przydałaby się ogólnopolska kampania ostrzegająca przed szkodliwością smartfonów dla zdrowia psychicznego młodzieży oraz prezentująca treści uświadamiające rodziców o skutkach braku kontroli nad dzieckiem podczas użytkowania smartfona – przyznaje Michał Wypij (niezrzeszony) z sejmowej komisji edukacji. Jego zdaniem za negatywne skutki nadużywania smartfonów powinni odpowiadać przede wszystkim rodzice. Muszą ich w tym jednak wspierać inne instytucje publiczne, takie jak przedszkola, szkoły czy placówki oświatowe i kulturalne.

Rodzice czy szkoła

Sęk w tym, że rodzice sami miewają problemy z uzależnieniem od nowoczesnych technologii. – Dlatego potrzebna jest również edukacja całego społeczeństwa. Spójrzmy na seniorów – są oni odizolowani od głównego nurtu wydarzeń, a internet tylko to wzmacnia. Dlatego to oni padają najczęściej ofiarami cyberprzestępstw – mówi Robert Kwiatkowski (koło parlamentarne Lewicy Demokratycznej), zasiadający w komisji cyfryzacji i nowoczesnych technologii.

Jego zdaniem korzystania z internetu nie można jednak zakazać. – Bo i jak to wprowadzić? Ustalając, że po godz. 18 odcinamy dostęp do sieci? W ten sposób możemy nauczyć dzieci tylko tego, jak obchodzić takie ograniczenia – przekonuje. – Musimy wszyscy zrozumieć, że zaczynamy żyć w nowym, cyfrowym środowisku i powinniśmy nauczyć się w nim funkcjonować. W tym świetle choćby postulat psychologa w każdej szkole nabiera nowego znaczenia. Ważne są też inwestycje w opiekę psychiatryczną – zaznacza.

Te nie należą do mocnych stron obecnego rządu. Choć MEiN nakazał, by w każdej szkole był zatrudniony psycholog, nie poszła za tym choćby promocja tego zawodu. A, jak skarżyli się na łamach DGP samorządowcy, trudno dziś o znalezienie odpowiedniej liczby specjalistów.

Joanna Fabisiak, członkini komisji edukacji z ramienia Koalicji Obywatelskiej, przypomina kolejne badania. – PISA 2018 pokazała, że duża grupa polskich dzieci nie widzi celu życia, nie ma zaufania do kolegów i nie umie współpracować. To skutek wielu czynników, m.in. pewnego modelu życia, w którym jako przepis na szczęście jest pokazywana konsumpcja – uważa poseł i dodaje, że młodzieży są potrzebne alternatywy. – Praca w grupach, działanie na rzecz drugiego człowieka – wylicza i dodaje, że takich propozycji jest jednak coraz mniej.

– Powinniśmy dbać o organizacje harcerskie, młodzieżowy wolontariat, ochotniczą straż pożarną. Potrzeba do tego wsparcia rządu, który zbuduje strategiczne rozwiązania wspierające takie inicjatywy, ale też samorządów. Dlaczego dziś tak trudno jest młodzieży uzyskać choćby harcówkę? – zastanawia się.

Eksperci zwracają z kolei uwagę, że konieczna jest współpraca między resortami: rodziny, edukacji oraz cyfryzacji. Te prowadzą działania ograniczające zagrożenia w cyfrowej rzeczywistości, ale fragmentarycznie. Przykładowo: resort cyfryzacji przeprowadził przetarg na laptopy, które we wrześniu mają otrzymać czwartoklasiści, ale ze strony MEiN nie poszły za tym program edukacyjny ani zmiany w szkoleniu nauczycieli tak, by przygotować ich na pracę z technologiami. We wtorek z pracy na rzecz rządu zrezygnowała natomiast Justyna Orłowska – pełnomocniczka ministra edukacji ds. transformacji cyfrowej. ©℗

OPINIA

W rozmowę o telefonach trzeba włączyć uczniów

ikona lupy />
Magdalena Bigaj / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe
PREZESKA INSTYTUTU CYFROWEGO OBYWATELSTWA

Badań dotyczących szkodliwości smartfonów jest już bardzo dużo. Zlecanie kolejnych będzie tylko odsuwało w czasie poszukiwanie prawdziwych rozwiązań. Ich opracowanie nie może jednak spaść na barki organizacji pozarządowych czy szkół – bez kompleksowego podejścia i wsparcia systemu każdy wypracowany w ten sposób pomysł będzie jedynie protezą, czyli rozwiązaniem tymczasowym, przyjmowanym uznaniowo. Taką sytuację mamy teraz, gdy tylko niektóre szkoły korzystają z programów edukacyjnych organizacji pozarządowych.

Brakuje jednak systemowego podejścia. Już kilka lat temu byłam zapraszana do różnych grup doradczych pracujących nad tematem. Jedna działała przy resorcie cyfryzacji, druga – edukacji, były też spotkania sejmowych komisji. Ciała te działały niezależnie, a eksperci i ekspertki nie byli informowani o konkretnych efektach tych prac. Tymczasem instytucje zajmujące się edukacją i cyfryzacją powinny ściśle współpracować. Myślę, że Ministerstwo Edukacji i Nauki powinno jak najszybciej przygotować kompleksowy program edukacji cyfrowego obywatelstwa dla szkół oraz instytucji kształcących nauczycieli. Nie chodzi jednak o kilka scenariuszy lekcji do wykonania przez najbardziej przebojowych nauczycieli, lecz o rozpoczęcie kształcenia i dokształcania kadr oraz dostarczenie im narzędzi pracy.

Gdybym była ministrą edukacji, przeprowadziłabym szerokie konsultacje, które objęłyby m.in. uczniów, nauczycieli, rodziców. Zaproponowałabym ustalenie kontraktu cyfrowego najpierw na poziomie szkoły, potem z udziałem przedstawicieli szkół na poziomie gminy, powiatu i województwa. Na koniec wyselekcjonowane w ten sposób rekomendacje wojewódzkie spłynęłyby do resortu edukacji. Na ich podstawie można byłoby opracować w formie rozporządzenia program dla szkół. Zaletą takich konsultacji jest słuchanie głosu dzieci i młodzieży, szerokie dotarcie i przede wszystkim zaangażowanie w ustalanie zasad tych, bez których ich wdrażanie się nie powiedzie: rodziców, uczniów i nauczycieli.

To ważne, bo rodzice często są nieświadomi problemu lub celowo nie chcą się z nim zmierzyć, bo z ekranami wychowanie wydaje im się prostsze. Wielu nie chce myśleć o konsekwencjach, a gdy je widzą, nie wiążą np. opóźnienia rozwoju mowy czy wulgaryzacji języka nastolatka z nielimitowanym korzystaniem z sieci. ©℗

not. WIT
ikona lupy />
Problem z uzależnieniem od sieci / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe