Według prokuratury Łukasz K., Maciej S. i Andrzej S., byli członkowie zarządu WGI DM, mieli się dopuścić niegospodarności wielkich rozmiarów, której efektem było 248 mln zł strat poniesionych przez 1156 klientów.

Pierwsze podejście do osądzenia oskarżonych zakończyło się porażką wymiaru sprawiedliwości. Tak oceniał to w zeszłym roku sędzia Jerzy Leder, przewodniczący składu orzekającego w sądzie apelacyjnym. Nakazał powtórzenie procesu, w którym zapadł wyrok uniewinniający. Według sądu w czasie trwającego 10 lat postępowania doszło m.in. do pominięcia faktów, okoliczności i zeznań pokrzywdzonych oraz biegłych, uznanych za wiarygodne i wskazujących na winę oskarżonych.

Zarzuty stawiane oskarżonym przez prokuraturę nie zmieniły się na przestrzeni lat. Specjalizująca się w zarządzaniu pieniędzmi na rynku walutowym firma WGI miała podawać swoim klientom nieprawdzie dane o stanie ich rachunków. Ich rzeczywista wartość była z reguły o kilkadziesiąt procent niższa od raportowanej. Choć śledczym nie udało się ustalić, co się stało z dużą częścią pieniędzy klientów, to część z nich przepadła, bo była zabezpieczeniem dla niezrealizowanych ostatecznie inwestycji w nieruchomości na rynku amerykańskim. Według prokuratury ok. 6 mln zł, za pośrednictwem jednej z firm zależnych, trafiło na prywatne rachunki oskarżonych. Reprezentujący pokrzywdzonych oskarżyciele posiłkowi uważają, że pieniądze mogły być wyprowadzane z WGI na większą skalę, m.in. poprzez pożyczki udzielone podmiotom powiązanym z oskarżonymi.

Oskarżeni nie zmieniają linii obrony, która okazała się skuteczna w pierwszym procesie. W skrócie – to działania Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG była poprzedniczką prawną obecnej Komisji Nadzoru Finansowego) doprowadziły do upadku WGI. Jak wyjaśniał wczoraj w sądzie Łukasz K., kiedy w 1999 r. powstawała firma, jej założyciele byli prekursorami, ponieważ nikt wcześniej w Polsce nie oferował na szeroką skalę usług zarządzania pieniędzmi na rynku walutowym. Ta sfera sektora finansowego była na początku XXI w. słabo uregulowana. Zmiany w prawie spowodowały, że WGI musiała się poddać nadzorowi regulatora rynku. Według Łukasza K. na przekształcenie w podmiot nadzorowany firma dostała za mało czasu. Jednak jesienią 2004 r. uzyskała zezwolenie, a wiosną 2005 r. rozpoczęła działalność jako dom maklerski.

Jak w praktyce wyglądało zarządzanie pieniędzmi przez WGI? Klienci domu maklerskiego nabywali obligacje WGI Consulting, firmy wchodzącej w skład grupy kapitałowej, a następnie trafiały one do amerykańskiej Wachovii. Wówczas była to jedna z głównych firm inwestycyjnych. Dopiero specjaliści Wachovii zajmowali się ich inwestowaniem na rynku amerykańskim. Jak utrzymywał w sądzie Łukasz K., taka struktura inwestycji została wymuszona przez krajowe prawo i zatwierdzona przez KPWiG.

Jednak WGI miała problemy z systemem księgowym. Żadna z renomowanych krajowych firm informatycznych nie była w stanie wykonać go w czasie oczekiwanym przez władze spółki. Podjęła się tego spółka, która na co dzień obsługiwała księgowość WGI. Wadliwe działanie napisanego przez nią systemu sprawiło, że klienci WGI nie otrzymywali prawidłowych danych o wartości swoich rachunków, co było jednym z powodów odebrania licencji na prowadzenie działalności maklerskiej przez KPWiG w kwietniu 2006 r. Dwa miesiące później WGI – na wniosek klientów – była bankrutem.

Według Łukasza K. najistotniejszy finansowy cios został zadany WGI po tym, jak KPWiG, jego zdaniem bezpodstawnie, zawiadomiła amerykańskie władze o podejrzeniu prania pieniędzy przez WGI. Efektem było natychmiastowe zamknięcie pozycji utrzymywanych na rachunku w Wachovii. Ponieważ stosowane przez specjalistów amerykańskiego partnera strategie inwestycyjne miały charakter długoterminowy i zawierały w sobie także pochodne instrumenty finansowe, sprzedaż aktywów w nieodpowiednim momencie doprowadziła do głębokich strat. Z dnia na dzień wartość kapitału zdeponowanego w imieniu klientów WGI w Wachovii spadła z 35 mln do 7 mln dol. Tak – według oskarżonych – upadła WGI.

Na początku 2016 r. Łukasz K. i Maciej S. zostali skazani na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata, w jednym z wątków pobocznych sprawy WGI. Jako członkowie zarządu WGI Consulting zostali uznani za winnych wybiórczego zaspokajania roszczeń wierzycieli, podawania nieprawdziwych informacji w księgach firmy i niezłożenie na czas sprawozdania za 2005 r. Jednak wyrok ten uległ już zatarciu i na rozprawie obydwaj mogli oświadczyć, że są osobami niekaranymi.

Tym razem tempo procedowania przez sąd ma być szybsze niż poprzednio. Kolejna rozprawa została wyznaczona na piątek, a prowadząca sprawę sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska zapowiedziała, że sąd będzie się spotykał nawet trzy–cztery razy w tygodniu. ©℗