Nie zdążyliśmy jeszcze wydać ani eurocenta, a rząd bierze się do renegocjacji Krajowego Planu Odbudowy z Komisją Europejską.

Z ustaleń DGP wynika, że przygotowywany jest projekt „rewizji” polskiego KPO. Uwzględnione mają być w nim co najmniej trzy obszary. Pierwszy to dodanie części dotyczącej REPowerEU, programu Komisji Europejskiej mającego wspierać proces uniezależniania Europy od rosyjskich paliw kopalnych. Jak już pisaliśmy („Unijne pożyczki jeszcze do wzięcia”, DGP nr 56 z 21 marca br.), istnieje możliwość uwzględnienia tego programu w ramach KPO i zasilenia go pieniędzmi np. z puli pożyczkowej.

Drugi obszar korekt ma dotyczyć „inwestycji zaprogramowanych w części pożyczkowej”. To może oznaczać, że rząd będzie zainteresowany całą pulą pożyczkową KPO (na dziś wnioskujemy o ok. 11,5 mld zł, co stanowi jedną trzecią puli).

Trzecią sprawę rząd określa mianem „zmian wynikających z obiektywnych okoliczności, które utrudniają realizację inwestycji w formie i zakresie przewidzianym w KPO”. Najpewniej chodzi o to, że od czasu, gdy KPO był przygotowywany (2021 r.) i zaakceptowany przez Brukselę (czerwiec 2022 r.), nastąpił duży wzrost cen surowców, materiałów budowlanych czy kosztów robót. Nie wiadomo, czy urealnienie kosztów w ramach KPO nie będzie rodziło konieczności przycięcia części projektów.

Rewizja Krajowego Planu Odbudowy

Renegocjacja KPO nie będzie prostym procesem, nie tylko z proceduralnego, lecz także z politycznego punktu widzenia. Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej informuje nas, że rząd planuje przekazać zmodyfikowany KPO do KE w pierwszej połowie 2023 r., po uprzednim zaakceptowaniu dokumentu przez Radę Ministrów. Następnie zostaną przeprowadzone konsultacje z KE. – Ich zwieńczeniem będzie nowa decyzja wykonawcza Rady UE oraz wypracowanie zaktualizowanych ustaleń operacyjnych – podaje resort.

Sama konieczność rewizji KPO nie jest niczym dziwnym. Już trzy kraje przedłożyły do KE zmienione wersje dokumentów – to Niemcy, Luksemburg i Finlandia. Sytuacja Polski jest specyficzna. My nie zaczęliśmy nawet na dobre wdrażać KPO. Pieniądze unijne wciąż są zablokowane z uwagi na zastrzeżenia Brukseli do praworządności w Polsce, dlatego rząd finansuje część projektów z puli grantowej poprzez tzw. system prefinansowania Polskiego Funduszu Rozwoju.

Renegocjacje oznaczają przejście podobnej drogi proceduralnej do tej z lat 2021–2022 – bez gwarancji, że uda się wyjść z klinczu wokół KPO. Wszystko bowiem zależy od tego, czy Trybunał Konstytucyjny rozpatrzy wniosek prezydenta w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym (według rządu jej wejście w życie odblokuje KPO). A postępowanie nie przyspiesza – do 20 marca miały spłynąć do TK opinie stron, czyli Sejmu, Prokuratora Generalnego oraz rządu. Jak wynika z naszych informacji, nadal są przygotowywane.

Proces rewizji KPO będzie się dziać w trakcie kampanii wyborczej. Po pierwsze, nie pozwoli to Prawu i Sprawiedliwości wyciszyć niewygodnego tematu KPO. Po drugie, może wywołać ponowne napięcia PiS z ziobrystami, zwłaszcza na etapie akceptowania zmian w KPO na posiedzeniu rządu.

Na sprawę KPO coraz większym cieniem kładzie się też problem „tradycyjnych” pieniędzy z polityki spójności na lata 2021–2027. Mimo zaklęć polskiego rządu Bruksela wciąż uważa, że nie spełniamy czterech z dwudziestu tzw. warunków podstawowych, przede wszystkim dotyczącego stosowania Karty praw podstawowych (w zakresie zapewnienia dostępu do niezależnego i bezstronnego sądu). Bez ich spełnienia Polska co prawda będzie mogła składać wnioski o refundację kosztów kwalifikowanych poniesionych przez beneficjentów, ale nie będzie już mogła liczyć na ich pozytywne rozpatrzenie.

Fundusz Spójności i Karta praw podstawowych

– Komisja próbuje wpływać na kampanię wyborczą w Polsce. Nie ma prawa nam blokować tych pieniędzy, ale stara się tworzyć takie wrażenie. Natomiast my nic nie możemy z tym zrobić, jedynie wytwarzać presję i blokować w UE wszystko, co się da – przyznaje nasz rozmówca z kancelarii premiera. Mateusz Morawiecki, pytany o tę sprawę w piątek, zapewnił, że „nie ma problemów z wykonaniem Karty praw podstawowych”. – W związku z tym nie ma też problemów z Funduszem Spójności – dodał i podkreślił, że rząd jest w bieżącym kontakcie z unijną komisarz ds. spójności i reform Elisą Ferreirą.

– Można odnieść wrażenie, że rząd wolałby o tej sprawie zapomnieć. Mam nadzieję, że dla dobra Polski zapomną o wszelkich sporach w rządzie na tym tle, szybko zaktualizują dokument i te pieniądze z KPO uda się do Polski ściągnąć – mówi Arkadiusz Myrcha z PO.

Kurek z unijnymi pieniędzmi nie jest zakręcony całkiem szczelnie. Po piątkowym szczycie UE okazało się, że Polska może liczyć na unijną rekompensatę wydatków na dozbrojenie Ukrainy. Premier zapowiedział, że do Wielkanocy otrzymamy z tego tytułu 300 mln euro. W kolejnych miesiącach napłynie 500–600 mln euro. ©℗