Obietnica stworzenia wspólnego rządu i realizacji wspólnego programu - nawet przy trzech listach, pozwoli opozycji wygrać wybory - powiedział w poniedziałek wiceprzewodniczący PO Rafał Trzaskowski. Zapewnił, że cały czas wierzy, iż jedna lista opozycji jest możliwa, i będzie do niej namawiał.

Prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący PO Rafał Trzaskowski pytany w "Faktach po Faktach" na antenie TVN o brak porozumienia ws. jednej listy opozycji w nadchodzących wyborach parlamentarnych, przyznał, że jest tym "głęboko zaniepokojony". Zapewnił jednak, że cały czas wierzy, iż utworzenie jednej listy jest jeszcze możliwe. "Mam nadzieję, że przyjdzie moment racjonalnej decyzji i otrzeźwienia dla nas wszystkich" - dodał.

Jego zdaniem opozycja powinna jasno powiedzieć wyborcom, że umie się ze sobą porozumieć i ma wspólny plan dla Polski. Przekonywał, że to nie jest moment na rozmowę o tym, "kto ma jakie ambicje", tylko o tym, co tak naprawdę opozycja chce zrobić w Polsce.

Dodał, że nie może chodzić wyłącznie o odsunięcie PiS od władzy, ale należy pokazać wyborcom, że opozycja ma wspólny plan. "To jest czas na to, by przestać zaglądać sobie przez ramię i zastanawiać się, czy ten, czy ów polityk z innej partii opozycyjnej nam pasuje czy nie, tylko naprawdę zająć się rozmowami o przyszłości Polski" - przekonywał Trzaskowski.

Zwrócił przy tym uwagę, że w takich kwestiach jak walka z ociepleniem klimatycznym, modernizacja Polski czy przywrócenie w Polsce zasad demokracji, Koalicja Obywatelska nie różni się "jakoś znacząco" od Polski 2050 Szymona Hołowni, PSL-u czy Lewicy.

Trzaskowski uważa, że jeżeli rozmowy na opozycji będą kontynuowane, a wraz z tym będzie obietnica stworzenia wspólnego programu oraz rządu, to jest w stanie wyobrazić sobie, że nawet trzy listy pozwolą opozycji wygrać wybory.

Trzaskowski zaapelował też do wszystkich polityków opozycji, aby nie zakładali, że PiS przegra wybory, bo w dużej mierze wyniki będą zależały także od opozycji, jej siły przekonywania, dojrzałości, a także umiejętności rozmowy ze sobą.

"I nawet jeżeli uznajemy, że dzisiaj jednej listy nie uda się stworzyć (...), to żebyśmy wysyłali sygnały, które świadczą o naszej dojrzałości, o gotowości do objęcia sterów władzy i przede wszystkim o tym, że naprawdę wiemy, co chcemy zrobić, a nie tylko odsunąć PiS od władzy" - powiedział. Zaznaczył, że ubolewa nad tym, że nie ma jednej listy i przyznał, że dalej będzie namawiał wszystkich, żeby ją utworzyć.

W wyborach parlamentarnych będą najprawdopodobniej trzy listy opozycyjne: KO, Lewicy oraz PSL z Polską 2050 - taki pogląd wygłaszają politycy różnych ugrupowań po wydarzeniach mijającego tygodnia. Nikt jednak niczego nie przesądza. (PAP)

Autor: Daria Kania

dka/ ann/