Pakiet wzmocnienia sił zbrojnych do roku 2025 to nie tylko zakupy sprzętu, ale także rozbudowa infrastruktury i bazy szkoleniowej. Potencjał wojska ma wzrosnąć niemu trzykrotnie – mówili przedstawiciele MON posłom z komisji obrony.

Wiceszefowie resortu, oficerowie ze Sztabu Generalnego i Agencji Uzbrojenia zaprezentowali w czwartek informację o pakiecie wzmocnienia sił zbrojnych do roku 2025 i udziale w nim polskiego przemysłu. Opozycja zarzucała rządowi, że zakupy sprzętu za granicą odbywają się bez planu i kosztem krajowych zakładów oraz ośrodków badawczych.

Gen. bryg. Cezary Janowski ze Sztabu Generalnego zwrócił uwagę, że potencjał sił zbrojnych ma wzrosnąć średnio trzykrotnie, w tym wojsk pancernych 2,5 raza, wojsk rakietowych i artylerii sześciokrotnie, a obrony powietrznej 5,5 raza. Podkreślił, że pakiet wzmocnienia przewiduje nie tylko zakupy sprzętu, ale także rozbudowę infrastruktury i zwiększenie przedsięwzięć szkoleniowo-dydaktycznych.

Zastępca szefa Agencji Uzbrojenia płk Robert Frommholz zwrócił uwagę, że z ok. 400 umów realizowanych przez Agencję do pakietu wsparcia zakwalifikowano ok. 50. Zapewnił, że MON podejmuje działania na rzecz włączenia polskiego przemysłu w projekty zakupu sprzętu z zagranicy, w tym z USA i Korei Południowej.

Według wiceministra obrony Wojciecha Skurkiewicza doświadczenia z Ukrainy, gdzie Rosja prowadzi wojnę o "charakterze eksterminacyjnym", wskazują, że założeniem planów operacyjnych powinna być obrona granic, a Wojsko Polskie musi być zdolne do odstraszania i samodzielnej obrony.

Podkreślił, że zaproponowane przez opozycję przepisy przejściowe do ustawy o obronie ojczyzny, które nałożyły na rząd obowiązek opracowania pakietu wzmocnienia na lata 2023-2025, zostały przyjęte w lipcu bez jednego głosu sprzeciwu. Przypomniał plany zwiększenia liczebności armii do 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. w terytorialnej służbie wojskowej.

"Zakupy od trzech lat wyglądają jak pamiątki z podróży ministra Błaszczaka" – ocenił Paweł Poncyljusz (KO), który dodał, że takie nabytki jak armatohaubice z Korei "kanibalizują zdolności krajowe" kosztem armatohaubic Krab i zdolności produkcyjnych Huty Stalowa Wola, która według zapowiedzi ma wytwarzać licencyjne K9. Dodał, że wprowadzenie koreańskiego sprzętu może oznaczać "problemy z amunicją", która mimo tego samego kalibru nie jest taka sama, jak do Krabów i użyta w nich będzie powodować szybsze zużycie luf, może też zagrażać załogom. Poddał w wątpliwość celowość zakupu koreańskich samolotów szkolno-bojowych FA-50, wskazując, że pod względem zdolności "nigdy nie zbliżą się do F-16", a w warunkach bojowych działały tylko w konfliktach asymetrycznych, przeciw partyzantce niezdolnej zwalczać cele powietrzne.

Zwrócił uwagę, że podczas gdy pociski przeciwpancerne Spike są montowane w zakładach Mesko, wyrzutnie Javelin "przyjdą do jednostek w pudełkach". Pytał, czy polskie zakłady uzyskają kompetencje w produkcji silników i przekładni do czołgów.

"Ukraina także dlatego jest w stanie się bronić, że cały czas ma swój przemysł, który produkuje na przykład rakiety" – powiedział Poncyljusz. Dodał, że "biegunkowe zakupy" byłyby uzasadnione w razie bezpośredniego zagrożenia atakiem, ale w obecnej sytuacji należy dbać o zamówienia dla rodzimych zakładów.

Według Czesława Mroczka rząd PiS zwlekał z modernizacją techniczną, zamawiając np. dwie z ośmiu uznanych za konieczne baterii Patriot, a "obudził go huk rosyjskich armat na Ukrainie". Wytknął także rządzącemu obozowi, że odstąpienie od zakupu śmigłowców Caracal uzasadniał niedostatecznym offsetem, a myśliwce F-35 "wynegocjował zero offsetu". Przypomniał, że PiS zniósł przepis, który wymagał, by 2 proc. wydatków obronnych przeznaczać na prace badawczo-rozwojowe.

"Od roku 2016 systematycznie rośnie wartość zamówień u kontrahentów krajowych" – replikował wiceszef MON Marcin Ociepa. Dodał, że latach 2016-2021 wynosiła ona ok. 4,5 mld zł rocznie, w ubiegłym roku było to 6 mld zł. Na bieżący rok z 40 mld zł planowanych na zakupy sprzętu ok. 11 mld ma trafić do polskich wykonawców, w tym 6 mld zł do spółek PGZ.

Do najważniejszych umów z podmiotami krajowymi, realizowanych w bieżącym roku, zaliczył zakupy przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Piorun od zakładów Mesko w Skarżysku Kamiennej(537 mln zł w br.), 32 wielozadaniowych śmigłowców AW149 w programie Perkoz od PZL-Świdnik należących do włoskiej grupy Leonardo (3,223 mld zł na ten rok), śmigłowiec zwalczania okrętów podwodnych AW101 (ta sama firma, stroną umowy także jest Świdnik - 281 mln zł), fregatę Miecznik (1 mld zł), modułów ogniowych Regina z armatohaubicami Krab (500 mln zł) przeciwlotnicze zestawy rakietowo-artyleryjskie od PGZ (236 mln zł), umowę w programie obrony powietrznej Mała Narew z PGZ (246 mln zł), modernizację czołgów Leopard 2A4 przez zakłady należące do PGZ (447 mln zł), pojazdy z Jelcza (188 mln zł), zakupy KTO Rosomak (148 mln zł), a także program niszczyciela min Kormoran II (100 mln zł), zakupy dronów z PGZ i Grupy WB oraz lornetek noktowizyjnych z PCO za 84 mln zł.

Na remonty sprzętu w krajowych zakładach resort planuje wydać w tym roku 2,6 mld zł.

"Za naszych rządów zamówiono 168 Krabów" – powiedział Ociepa, przypominając, że 54 sztuki tego systemu zamówiła także Ukraina. Dodał, że kontrakty na fregaty Miecznik, opancerzone samochody kategorii MRAP i czołgi Abrams zawarto przez rosyjską inwazją. Powtórzył, że MON kupi tyle armatohaubic Krab, ile HSW będzie mogła wyprodukować. "Będziemy zamawiać w polskim przemyśle tyle, ile jest w stanie dostarczyć, ale będziemy także kontynuować zakupy z zagranicy" – powiedział. Zadeklarował, że program okrętów podwodnych Orka "jest w kolejce", ale priorytetem są okręty nawodne i inne zdolności morskie.(PAP)

autor: Jakub Borowski

brw/ godl/