Komplikacje w sprawie ustawy o SN zmusiły rząd do korekty planu złożenia pierwszego wniosku o płatność z KPO. W tej chwili zakłada, że połączy dwa pierwsze wnioski w jeden.

Pierwotny plan PiS zakładał uchwalenie nowelizacji ustawy o SN jeszcze w tym tygodniu, a resort funduszy był gotów z wysłaniem do Brukseli pierwszego wniosku o płatność nawet przed końcem roku. Scenariusz rządu zakładał, że w ciągu dwóch miesięcy Komisja oceni polski wniosek i równocześnie wejdzie w życie ustawa o SN. W takim przypadku pieniądze z KPO mogłyby napłynąć na przełomie I i II kw.
Jak informuje Komisja Europejska, państwa członkowskie mogą zdecydować, kiedy złożyć wnioski o płatność, chociaż taką możliwość mają tylko dwa razy w roku. To oznacza, że tegoroczne „okienka” już nam przepadły. W związku z tym harmonogram działań, chcąc nie chcąc, musi ulec zmianie. – Jeżeli nie złożymy wniosku do końca roku, a zrobimy to później, na płatność możemy liczyć najwcześniej pod koniec półrocza – mówi Andrzej Halicki, europoseł PO.
Z tych komplikacji rząd doskonale zdaje sobie sprawę. Dlatego już klaruje się nowy plan. – W przypadku ewentualnego niezłożenia do końca tego roku wniosku o wypłatę pierwszej transzy pieniędzy z KPO środki, które i tak Polsce się należą, nie przepadną. Natomiast w tej sytuacji w kolejnych latach będziemy wysyłać połączone wnioski o płatność. Polska będzie mogła je składać dwa razy w roku, a Komisja Europejska będzie je rozpatrywać łącznie – informuje nas Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.
Pierwszy wniosek o płatność zakładał wypłatę 2,9 mld euro z puli grantowej i 1,4 mld euro z części pożyczkowej. Drugi opiewał na 3 mld euro z grantów i 1,5 mld euro z pożyczek, a trzeci w kolejności na 2 mld euro z grantów i ponad 1 mld euro z pożyczek. Pytanie, ile wniosków naraz rząd postanowi połączyć. Zapewne będzie to zależało od stanu negocjacji z KE odnośnie do odblokowania środków z KPO.
Ogólnie KE nie widzi problemu w takim rozwiązaniu. – Do Polski należy decyzja, kiedy złożyć wnioski o płatność i czy złożyć ich kilka jednocześnie – słyszymy w Komisji.
Niektórzy politycy opozycji twierdzą, że niezłożenie wniosku do końca roku może skutkować tym, że Polsce przepadnie znaczna część funduszy. W ten sposób wypowiadali się m.in. Robert Biedroń czy Włodzimierz Cimoszewicz. – Jeśli do końcu roku Polska nie złoży stosownych wniosków w sprawie wykorzystywania KPO, to my stracimy 13 proc. wartości KPO (...). Krajowy Plan Odbudowy w każdym przypadku ma być realizowany etapami. Niewykorzystanie środków przypadających np. na pierwszy etap realizacji jest bezpowrotne. Jeżeli nie złoży się odpowiednich wniosków, to pieniądze, które można byłoby na nie uzyskać, przepadną – mówił Włodzimierz Cimoszewicz w programie „Express Biedrzyckiej”.
Resort funduszy zapewnia, że taki scenariusz nie jest możliwy i – co nawet istotniejsze – podobne zapewnienia słyszymy w Komisji Europejskiej. Prawdą jest bowiem, że 70 proc. dotacji z KPO musi zostać przyznanych jeszcze w 2022 r. Tyle że nie chodzi tu o zakontraktowanie czy tym bardziej wydanie tych pieniędzy, lecz o podpisanie umowy finansowej przyznającej te środki państwu członkowskiemu. – Ponieważ Polska i Komisja podpisały już umowę finansową, nie ma to wpływu na alokację finansową, jeżeli Polska zdecyduje się złożyć pierwszy wniosek o płatność w 2023 r., a nie w 2022 r. – zapewnia KE i dodaje, że procedura oceny pierwszego wniosku o płatność będzie taka sama, niezależnie od tego, czy zostanie on złożony teraz, czy w przyszłym roku. – Po otrzymaniu wniosku o płatność Komisja ma dwa miesiące na przesłanie wstępnej oceny do Komitetu Finansowego – stwierdza osoba z KE.
Rząd zakłada, że dopóki nie ma wypracowanego kompromisu wokół projektu ustawy o SN, mającego odblokować pieniądze z KPO, dopóty nie ma sensu składać pierwszego wniosku o płatność. Konsultacje między rządem a Pałacem Prezydenckim w tej sprawie trwają od niemal tygodnia. Choć główne założenia projektu spotkały się z ostrą krytyką (m.in. lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, Pierwszej Prezes SN, Krajowej Rady Sądownictwa, Rzecznika Praw Obywatelskich), to jak słyszymy od rozmówcy z rządu, rozmowy wciąż dotyczą potencjalnych korekt w aktualnym projekcie, a nie wyjścia z zupełnie nowymi pomysłami. – Mamy przygotowaną opinię prawną, która potwierdza, że można przekazać sprawy dyscyplinarne do NSA – twierdzi rozmówca DGP.
Na tym etapie Pałac Prezydencki nie przesądza, czy bazą dla nowego projektu będzie ten dotychczasowy (więcej obok w rozmowie z ministrem Szrotem). Rząd obawia się jednak scenariusza, w którym projekt zostanie napisany na nowo. – W takiej sytuacji jego treść trzeba będzie znów wynegocjować z Komisją Europejską – przyznaje osoba z rządu.
Dwa pomysły z ustawy budzące największe kontrowersje to przekazanie spraw dyscyplinarnych sędziów z Izby Odpowiedzialności Zawodowej w SN do NSA oraz danie sędziom możliwości testowania innych sędziów. Choć w ustawie została ona zapisana jako uprawnienie sądu, czyli np. w składzie trójkowym.