Rządowi i Komisji Europejskiej zależy na obustronnych gwarancjach, że ustalenia tym razem nie zostaną przez nikogo złamane

W pierwszym scenariuszu możliwego porozumienia Komisja jako pierwsza wydaje dokument, w którym potwierdza wstępnie zgodę, a następnie Polska składa pierwszy wniosek o płatność z KPO. Komisja go bada, równolegle rząd składa projekt ustawy o SN. Potem Komisja ma dwa miesiące na ocenę wniosku, w tym czasie nowelizacja zostaje uchwalona. Jak słyszymy, chodzi o kilkanaście korekt w prezydenckiej ustawie o SN, z których część może bezpośrednio oddziaływać na tzw. ustawę kagańcową. – Komisja chce np. gwarancji, że nie tylko w ramach testu bezstronności, lecz także za stosowanie innych dróg do badania statusu sędziego nie będzie stosowana odpowiedzialność dyscyplinarna – zdradza rozmówca DGP znający kulisy rozmów z Brukselą. W tym najbardziej optymistycznym wariancie pierwsze wypłaty z KPO nastąpią na przełomie I i II kw. przyszłego roku.
Scenariusz drugi. Polska składa pierwszy wniosek o płatność, a ponieważ do wypłaty jest wymagane spełnienie kamieni sądowych, komisja wskazuje, w których punktach nie spełniliśmy kamieni milowych i na tej podstawie nowelizujemy prawo. – To możliwe rozwiązanie, ale pierwsze jest szybsze – mówi nasz rządowy rozmówca.
Trzeci, najbardziej pesymistyczny scenariusz, to status quo: Komisja podkreśla wątpliwości, rząd mnoży propozycje, a sprawy nie posuwają się do przodu. W tym wariancie do wyborów nie wpłyną żadne pieniądze. – Po wyborach, bez względu na to, kto wygra, pieniądze przypłyną – twierdzi nasz rozmówca z KPRM .

Szynkowski vel Sęk prowadzi działania dwutorowo

Głównym negocjatorem ze strony polskiej jest minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk. Działania prowadzi dwutorowo. Z jednej strony rozmowy z unijnymi komisarzami, m.in. Didierem Reyndersem oraz Verą Jourovą. Jak słyszymy, klimat tych rozmów jest wyraźnie lepszy niż jeszcze kilka tygodni temu. – Widać lekką zmianę w tonie KE, która może sugerować, że w natłoku innych problemów, z jakimi dziś zmaga się cała UE, przynajmniej z Polską chcą osiągnąć jakieś porozumienie – przekonuje rozmówca DGP. Jak dodaje, roboczy kontakt z urzędnikami KE odbywa się sprawniej, a pojawiających się pytań z tamtej strony ubywa, zamiast przybywać. – Co istotne, w samej KE są widoczne pewne podziały pomiędzy poszczególnymi dyrekcjami generalnymi, staramy się to wykorzystywać, by np. bardziej nam przychylna dyrekcja wpływała na tę mniej przychylną – mówi osoba z rządu.
Z drugiej strony Szynkowski ma sprawić, by ewentualnego porozumienia z KE nie storpedowali koalicjanci z Solidarnej Polski. – Takie rozmowy są prowadzone, ziobryści na pewno nie mogą twierdzić, że nie są konsultowani w tej sprawie – przekonuje osoba z PiS. Jak dodaje, partia rządząca liczy na to, że ziobryści nie będą chcieli być postrzegani jako wyłączni winowajcy sytuacji, w której środki z KPO są blokowane. Natomiast o rozpadzie koalicji na razie raczej nie ma mowy. – Jej zerwanie na niespełna rok przed wyborami nie byłoby chyba najmądrzejszym pomysłem – przyznaje polityk PiS.
Sprawa KPO od ponad roku ma swoje upadki i wzloty. Już kilka razy wydawało się, że porozumienie jest blisko, po czym okazywało się, że pieniędzy wciąż nie ma. Najbliżej było w czerwcu i na początku lipca zeszłego roku, gdy rząd ogłaszał, że akceptacja KPO to kwestia dni, po czym TSUE wydał orzeczenie w sprawie Izby Dyscyplinarnej i perspektywa akceptacji się oddaliła. Wiosną tego roku, gdy prezydent złożył ustawę likwidującą Izbę Dyscyplinarną, znów ugoda wydawała się bliska. W trakcie prac część zapisów została jednak skorygowana przez poprawki zgłoszone przez ziobrystów. I choć po jej uchwaleniu Bruksela zaakceptowała dokument, to do wypłaty nie doszło, bo komisja zaczęła mnożyć wątpliwości i zastanawiać się, czy kamienie milowe zostały wykonane. Przykładem jest zapis o teście bezstronności w kamieniu milowym, w którym pojawia się zapewnienie, że skorzystanie z tego przepisu nie może być ścigane dyscyplinarnie. Ale zgodnie z jedną z interpretacji badanie statusu sędziego jest uprawnieniem przysługującym stronie postępowania. I tak jest w prezydenckiej ustawie. Jednak w Brukseli pojawia się też interpretacja, że tego typu uprawnienie powinno przysługiwać także sędziom wobec innych sędziów, czego w ustawie prezydenckiej już nie ma.

Bruksela potrąciła już kary za okres, gdy ustawa o SN weszła w życie

Pobocznym wątkiem w rozmowach z Komisją Europejską jest kwestia kar za postanowienie tymczasowe TSUE, które wynoszą 1 mln euro dziennie. Spór dotyczy tego, kto miałby zatrzymać ich naliczanie – Komisja czy TSUE. Komisja się do tego nie kwapi, natomiast jeśli chodzi o TSUE, wymagałoby to zaskarżenia postanowienia przez stronę polską. W tym przypadku pojawia się dylemat, czy ma ono dotyczyć całego postępowania, a więc całości zasądzonych i naliczonych już środków, czy tylko okresu do wejścia w życie prezydenckiej ustawy likwidującej Izbę Dyscyplinarną, co było spełnieniem orzeczenia TSUE. Choć jak się okazuje, w ostatniej transzy Bruksela potrąciła już pieniądze za okres, gdy ustawa weszła w życie. – Zastanawiamy się nad strategią. Pierwsza droga to całościowe zaskarżenie tej decyzji, ale rozstrzygnięcie będzie trwało długo. Druga ścieżka może być szybsza i wydaje się pewniejsza, ale dotyczy znacznie mniejszych sum – mówi nasz rozmówca. W tym przypadku rząd liczy, że TSUE, rozstrzygając tę kwestię, będzie się kierował zasadą proporcjonalności i weźmie pod uwagę, że orzeczenie zostało w dużej części spełnione i stosownie do tego albo zakończy naliczanie kar, albo je znacznie zredukuje.