"Jest to jedyny w swoim rodzaju wóz, ponieważ spełnia odpowiedni poziom ochrony przeciwbalistycznej, przeciwminowej, a przy okazji pływa. W tym momencie nie ma takich wozów produkowanych przez inne państwa" - powiedział o testowanym na poligonie na Mazurach Borsuku prezes Huty Stalowa Wola Jan Szwedo.

Na strzelnicy czołgowej w Wierzbinach na Mazurach będą we wtorek kontynuowane testy nowego wozu bojowego piechoty Borsuk. Jest to pojazd gąsienicowy, który po przejściu testów poligonowych ma zastąpić wysłużone bojowe wozy piechoty w polskiej armii (BWP-1). Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zapewnił, że jego resort jest gotowy w przyszłym roku podpisać umowę na zakup Borsuków i dodał, że są na to zarezerwowane środki.

Szwedo o Borsuku: Nie ma takich wozów produkowanych przez inne państwa

Prezes Huty Stalowa Wola, która jest liderem Konsorcjum, które zbudowało Borsuka powiedział, że polscy inżynierowie pracowali nad jego stworzeniem kilka lat. Podkreślał, że jedynym elementem wyposażenia zaczerpniętym od USA jest armata automatyczna o kalibrze 30 mm, którą w razie potrzeby można zamienić na kaliber 40 mm.

"Przeprowadzono ponad 30 wybuchów w różnych miejscach wozu, by potwierdzić spełnianie przez niego warunków technicznych.(...) Do tego ten wóz pływa" - powiedział prezes Huty Stalowa Wola SA Jan Szwedo i dodał, że docierają do niego sygnały od innych państw sojuszniczych, że są one zainteresowane Borsukiem.

"Jest to jedyny w swoim rodzaju wóz, ponieważ spełnia odpowiedni poziom ochrony przeciwbalistycznej, przeciwminowej, a przy okazji pływa, więc w tym momencie nie ma takich wozów produkowanych przez inne państwa. My jesteśmy otwarci na współpracę (z innymi państwami - PAP), ale na razie skupiamy się na zamówieniu dla MON-u" - podkreślił Szwedo. Dodał, że by jak najszybciej zrealizować zamówienie cała Polska Grupa Zbrojeniowa pracuje nad zwiększeniem możliwości produkcyjnych.

Borsuka obsługuje trzyosobowa załoga: dowódca, kierowca i działonowy, który obsługuje wieże z poziomu podwozia auta, a nie siedząc w wieży. "To jest bezpieczniejsze rozwiązanie, bo wróg zwykle trafia w wieżę, załoga w takim pojeździe jest bezpieczniejsza" - mówił Szwedo, dodając, że wóz może przewieźć na pole walki także 6 żołnierzy.

Generał Fajkowski o zaletach Borsuka

Generał brygady Piotr Fajkowski, dowódca 15 giżyckiej brygady zmechanizowanej, do której w pierwszej kolejności mają trafić Borsuki, omawiając możliwości tego wozu podkreślał duży zasięg rażenia Borsuka - od 2,3 do 3 km. BWP-1 mają zasięg rażenia do kilometra.

"W przeciwieństwie do pojazdów obecnie używanych w siłach zbrojnych ten pojazd, by wycofać, nie musi się obracać tyłem do przeciwnika. Kierowca ma kamery, może jechać tyłem, swobodnie prowadzić wóz. Dzięki temu główny pancerz jest odwrócony w kierunku przeciwnika, czyli wóz jest chroniony. To standard na współczesnym polu walki, by nie odwracać się plecami do przeciwnika i nie wystawiać najbardziej wrażliwych elementów wozu, czyli boków i tyłu, na jego oddziaływanie ogniowe" - tłumaczył gen. Fajkowski.

Generał Fajkowski podkreślał także, że w Borsuku ogniem może kierować zarówno działonowy, jak i dowódca - daje to możliwość dowódcy zastąpienia działonowego, gdy ten np. zostaje ranny.

"Przyrządy dowódcy są niezależne od przyrządów działonowego. Dowódca może wykrywać cele i wskazywać je działonowemu, ale także może zaprogramować działonowemu cele, wprowadzając je do systemu, a działonowy będzie samodzielnie je niszczył. Dowódca może skutecznie wyszukiwać kolejne cele do porażenia. (...) Przyspiesza to wykrywanie nowych celi, a także ich zwalczanie. Ma to duże znaczenie w działaniach obronnych, gdzie przewaga przeciwnika powoduje konieczność szybkiego wykrywania i wskazywania celów działonowemu, bo szybkość ognia decyduje o przetrwaniu" - mówił gen. Fajkowski. Podkreślał przy tym, że w razie awarii elektroniki czy uszkodzenia wozu, załoga może używać tradycyjnych celowników optycznych, w które także wyposażony jest Borsuk.

Dzięki wprowadzeniu stabilizacji uzbrojenia i stabilizacji przyrządów celowniczo-optycznych wóz, by oddać strzał nie musi się zatrzymywać. Może też celnie trafiać nawet wówczas, gdy pojazd nie stoi poziomo, np. wtedy, gdy wpadnie w lej. "W przypadku braku wypoziomowania wozu jego balistyka jest nadal zachowana" - podkreślał gen. Fajkowski.

Docelowo do polskiej armii ma trafić ponad tysiąc tego typu pojazdów. (PAP)

Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska