Żaden z krajów demokratycznych nie uzna działań Rosji w republikach donieckiej i dąbrowskiej czy ługańskiej, czy na terenie obwodu chersońskiego - ocenił w poniedziałek wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz, odnosząc się do przeprowadzanych przez Rosję tzw. referendów aneksyjnych.

Od piątku władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy przeprowadzają pseudoreferenda aneksyjne. Głosowania na okupowanych terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego mają potrwać do wtorku.

"Mam obawy, że w tym takim niezrozumiałym widzie imperialnym, imperialistycznym Putina może dojść do konfliktu zbrojnego na szeroką skalę, nawet globalnego i to byłoby czymś, co jest szczególnie niebezpieczne" - powiedział wiceszef MON w Programie Pierwszym Polskiego Radia, pytany o możliwe konsekwencje referendów w samozwańczych republikach oraz groźbach użycia broni jądrowej przez Rosję.

Skurkiewicz, dopytywany o reakcje państw sojuszniczych na próbę włączenia części terytoriów Ukrainy do Federacji Rosyjskiej oraz na groźby Putina, ocenił, że nastąpi dalsza eskalacja tego konfliktu na Ukrainie.

"Żaden z krajów demokratycznych nie uzna tych działań, które są podejmowane przez Federację Rosyjską, przez Putina w tych republikach czy donieckiej i dąbrowskiej, czy ługańskiej, czy na terenie obwodu chersońskiego. Absolutnie nie będzie na to zgody i nie będzie przyzwolenia" - zapewniał senator PiS.

Mimo to, jego zdaniem, Putin będzie "parł dalej do przodu, mówiąc, że te działania, które podejmuje Ukraina, obrony swojego terytorium, są wymierzone w integralność terytorialną Rosji". "To będzie sytuacja, która będzie prowadziła do dalszych działań wojennych. Ta wojna będzie trwała niestety kolejne długie miesiące" - ocenił.

Wiceszef MON był też pytany o ostatnie wypowiedzi przedstawicieli administracji w Waszyngtonie, w których padły zapowiedzi "odwetu" w razie użycia przez Rosję np. taktycznych ładunków atomowych. Skurkiewicz odparł, że użycie przez Rosję broni atomowej w jakiejkolwiek formule będzie się wiązało z "adekwatną odpowiedzią i absolutnie będzie związane z rozwojem i dalszą eskalacją wojny".

"Ukraina nie może pozostawać sama. (...) Bez wątpienia ta pomoc, która płynie na Ukrainę, ona jest, ona będzie, i ona w dalszym ciągu będzie płynęła z państw zachodu świata i Europy" - zapewnił.

W piątek rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre oświadczyła, że jeśli Rosja posunie się dalej w anektowaniu Ukrainy, to USA i ich sojusznicy są przygotowani do nałożenia kolejnych ograniczeń ekonomicznych na Moskwę. Według niej, "rosyjscy okupanci prowadzą pseudoreferenda w sprawie przyłączenia zajmowanych przez siebie terenów Ukrainy do Rosji". "Wiemy, że te referenda będą manipulowane" - podkreśliła Jean-Pierre.

Przekazała także, iż Stany Zjednoczone nie mają powodu, aby zmieniać stopień gotowości swoich sił nuklearnych. Rzeczniczka Białego Domu. odniosła się w ten sposób do słów prezydenta Władimira Putina, który ostrzegł, że Rosja użyje "wszystkich niezbędnych środków" w wypadku zagrożenia państwa. "Oczywiście traktujemy te groźby bardzo poważnie, ale obecnie nie widzimy żadnych powodów, by modyfikować nasze własne stanowisko dotyczące broni nuklearnej" - zaznaczyła Jean-Pierre. (PAP)