Opozycja sprawdza, jaki wariant blokowania jest dla niej najkorzystniejszy. PiS wierzy w kontynuowanie rządów.

Z najnowszego sondażu preferencji partyjnych United Surveys dla DGP i RMF FM wynika, że mamy do czynienia ze stabilizacją nastrojów wśród wyborców. Liderem jest PiS z poparciem na poziomie 37 proc. (niemal 1 pkt proc. mniej w stosunku do początku maja). Koalicja Obywatelska prawie nie zmieniła swojego stanu posiadania - 25,5 proc. (w maju było to 24,9 proc.). Podobnie jest w przypadku Polski 2050 Szymona Hołowni, której poparcie wzrosło z 9 do 10 proc., czy ludowców, którzy oscylują wokół progu wyborczego 5 proc. Osłabła nieco Lewica, na którą teraz głos oddałoby 8,3 proc. ankietowanych, podczas gdy na początku maja było to nieco ponad 10 proc. W obu badaniach progu wyborczego nie przekraczała Konfederacja.
Sytuacja nie zmienia się radykalnie, gdy wprowadzamy trzy bloki opozycyjne (nie wliczając Konfederacji). Pierwszy to ludowcy z Hołownią, drugi i trzeci zaś to samotnie startujące KO oraz Lewica. W takiej konfiguracji poziom poparcia PiS, KO czy Lewicy zasadniczo się nie zmienia. Natomiast poparcie dla bloku PSL-Hołownia praktycznie się sumuje.
Ale sytuacja wygląda zupełnie inaczej, gdy oba scenariusze przeliczymy na mandaty. Wykonaliśmy je na kalkulatorze, który przygotował dr hab. Jarosław Flis. Wynika z niego, że bez względu na wariant rząd sformowałaby obecna opozycja. Gdyby poszła w trzech blokach, to łącznie wzięłaby 249 mandatów. To bardzo stabilna większość. Jednak pozostająca nadal w sporym dystansie - 27 głosów - do tej, która pozwala odrzucać prezydenckie weta. Największym beneficjentem po stronie opozycyjnej tego układu byliby politycy ugrupowania Szymona Hołowni oraz ludowcy. Gdyby poszli razem, to wzięliby 28 mandatów więcej niż w przypadku osobnego startu. Najbardziej stratny z kolei byłby PiS, który przy podobnym poparciu miałby 11 mandatów mniej niż w wariancie opozycji idącej w czterech formacjach. Także pozostałe ugrupowania opozycyjne w tym scenariuszu mają mniej: KO traci 9 mandatów, a lewica, która spada na koniec stawki - 6 w porównaniu z opcją, w której każde z tych ugrupowań startuje samodzielnie.
W opozycji cały czas trwa dyskusja, w jakim szyku pójść do wyborów. - Sondaż pokazuje, że odpowiednie „blokowanie” opozycji przynosi wymierne efekty. Naszym zdaniem start w dwóch blokach jest najbardziej efektywny - wtedy mamy gwarancję wspólnoty ideowej i programowej w ramach każdego z nich. Wedle niezależnych analiz taki format startu gwarantuje partiom demokratycznym bezpieczną przewagę nad PiS po wyborach - mówi rzecznik PSL Miłosz Motyka.
Platforma Obywatelska konsekwentnie namawia do startu w ramach jednej listy. Ale tego scenariusza obawiają się pozostałe ugrupowania, które nie chcą być zwasalizowane przez Donalda Tuska. - Nasi partnerzy nie biorą jednak pod uwagę, że największe koszty personalne wspólnej listy poniosłaby Koalicja Obywatelska, która musiałaby zwolnić ileś miejsc na listach dla innych kandydatów - przekonuje nasz rozmówca z PO. Z kolei Michał Kobosko z PL2050 podkreśla, że takie sondaże pokazują, jak istotnym partnerem jest teraz i będzie po wyborach Polska 2050. - Jesteśmy świadomi tej odpowiedzialności i jesteśmy na nią gotowi. Dlatego nieustannie namawiamy naszych partnerów po stronie demokratycznej do rozmowy o ludziach, nie o politykach - podkreśla.
Z kolei PiS liczy, że cały czas ma szansę na zwycięstwo. - Badanie pokazuje, że niezależnie od konfiguracji PiS otrzymał największe poparcie, jego zwiększeniu służą spotkania, które zaczynamy w całej Polsce - mówi poseł Radosław Fogiel. ©℗