Inwestorzy zagraniczni wrócą do kraju, który toczył wojnę, po 5 latach od zakończenia konfliktu. Z kolei odbudowa wymiany handlowej z krajami sąsiadującymi zajmie co najmniej 3 lata

Takie wnioski sformułowano w najnowszym raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego o kosztach wojny w Ukrainie „Warnomics. Gospodarcze koszty inwazji Rosji i Białorusi na Ukrainę”.
Od lutego walki toczyły się w regionach odpowiadających za ponad 55 proc. PKB Ukrainy podaje PIE. Efektem tego mogą być straty dla ukraińskiej gospodarki już w tym sięgające 100 mld dol.; przedwojenny PKB tego kraju zbliżał się do 160 mld dol. Raport PIE opiera się na najnowszych danych, ale także na analizach skutków wojen w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dla ekonomii krajów nimi ogarniętych oraz sąsiadów i reszty świata. - Gdyby nie konflikty zbrojne, jakie toczyły się na świecie od 1970 r., to globalne PKB byłoby wyższe o 12 proc. Wojny, mimo że po nich następuje odbicie, zawsze zaburzają dynamikę wzrostu gospodarczego. Stąd pochodziło błędne założenie wielu ekspertów, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy, bo się nie będzie opłacać - podkreśla Piotr Arak. Przez ostanie lata ekonomiści zajmowali się skutkami kryzysów finansowych, ataków hakerskich czy ostatnio pandemii; teraz przyszła pora na wojnę.
Najbardziej oczywistym efektem jest wspomniana wcześniej recesja na Ukrainie. To z jednej strony efekt walk na części terytorium i jego zajęcie przez Rosjan, z drugiej tego, jak działa konflikt na całokształt ekonomii walczącego kraju. Jak cytuje PIE, według danych ONZ połowa ukraińskich firm wstrzymała działalność, a pozostałe funkcjonują poniżej potencjału. Skutkiem jest prawie siedmiokrotny spadek dochodów budżetowych. To dlatego władze Ukrainy ogłosiły, że duże firmy mają płacić jedynie 2-proc. podatek przychodowy, a reszta tyle, ile uzna za stosowne. Chcą w miarę możliwości utrzymać maksimum aktywności ekonomicznej. Kolejną konsekwencją są humanitarne koszty wojny - szacunki ONZ mówią, że aż 30 proc. Ukraińców może potrzebować pomocy w ochronie zdrowia i życia, a nawet 90 proc. obywateli Ukrainy jest zagrożonych ubóstwem. Konflikt już teraz wywołał największy od lat kryzys migracyjny i to zarówno pod względem ucieczki z tego do sąsiednich krajów, jak i przemieszczania się wewnątrz Ukrainy - jak podaje raport 6,5 mln Ukraińców przesiedliło się w granicach kraju.
Kolejna konsekwencja wojny to zniszczenia infrastruktury, zgodnie z szacunkami ONZ tylko w pierwszych trzech tygodniach konfliktu zniszczony został majątek o wartości 100 mld dol., czyli każdy dzień wojny to 4,8 mld dol. strat w majątku tego kraju. Jak zaznaczają autorzy raportu skala ruiny już teraz wielokrotnie przekracza zdolność Ukrainy do samodzielnej odbudowy, bowiem w 2019 r. inwestycje w tym kraju były na poziomie 19 mld dol. Jednocześnie życie gospodarcze ulega poważnemu zakłóceniu, przerywane są łańcuchy dostaw, co ma konsekwencje zarówno dla samej Ukrainy, jak i handlujących z nią krajów, nawet Rosji. Dużo mówi się o skutkach wojny dla światowego rynku żywności, ale Ukraina odpowiada także za np. 40 proc. światowej produkcji neonu, który jest wykorzystywany przy tworzeniu półprzewodników. Fabryki w tym kraju są także ważnym dostawcą wiązek przewodów dla przemysłu motoryzacyjnego w UE i z powodu ich braku produkcja już jest ograniczana.
Jednocześnie cena kredytów dla Ukrainy i koszt jej zadłużania się znacząco idzie w górę. Takie skutki wojny pokazują, że gdy zawarty został rozejm lub pokój Ukraina nie poradzi sobie sama z odbudową kraju. Tym bardziej że, jak zwracają uwagę autorzy raportu, powołując się na badania ekonomistów, nawet jeśli konflikt się skończy, to inwestorzy zagraniczni wrócą po 5 latach; z kolei odbudowa wymiany handlowej z krajami sąsiadującymi zajmie co najmniej 3 lata. Dlatego w rekomendacjach PIE postuluje, by włączyły w się nią inne państwa oraz organizacje i instytucje międzynarodowe takie jak OECD, Bank Światowy i MFW. I pomoc musi być znacznie większa niż po wojnie z lat 2014-2015, kiedy w 2015 r. wyniosła 8 mld dol. To ważne, bo jak dowodzą wyniki badań przyspieszenie rozwoju gospodarczego w okresie pierwszych 2-4 lat po wojnie może istotnie zredukować koszty konfliktu - to ważne nie tylko z perspektywy Ukrainy, ale także krajów sąsiadujących.
Dla tych państw, w tym Polski, obecnie największym kosztem będzie utrzymanie uchodźców. - Przypadki z poprzednich lat pokazują, że jeśli liczba uchodźców nie przekracza ok. 10 proc. ogółu społeczeństwa, to efekty makroekonomiczne są pozytywne. Dopiero powyżej tego poziomu państwa zaczynają mieć kłopoty, co jest wynikiem tego, że infrastruktura kraju przestaje być wydolna, tak było w Jordanii czy Libanie - zauważa Piotr Arak. Jak dodaje, niemiecki przykład pokazuje, że napływ uchodźców może mieć generalnie pozytywny wpływ na gospodarkę - migranci wchodzą na rynek pracy i zwiększają konsumpcję. Efektem ostatniego kryzysu migracyjnego dla Niemiec, było zwiększenie PKB tego kraju o 0,3 proc. PKB rocznie. Długofalowo Polska również może skorzystać na obecności Ukraińców.
Wojna toczona w sąsiednim kraju stwarza dla nas innego rodzaju zagrożenie związane z postrzeganiem Polski jako kraju leżącego w regionie o zwiększonym ryzyku konfliktów. - W momencie, gdy w ocenie inwestorów zwiększa się ryzyko, to rośnie rentowność obligacji, a równocześnie oni sami chętniej kupują papiery o krótszej zapadalności, co będzie podnosiło koszty obsługi długu. Ale agencje nadal potwierdzają stabilny rating Polski, a wszelkie działania stabilizujące waluty, jak linia swap między NBP i EBC czy porozumienie KPO, będą działały pozytywnie na złotego i obligacje - podkreśla Piotr Arak. Z drugiej strony trzeba będzie wydawać więcej na zbrojenia, by zwiększyć poziom bezpieczeństwa. Czynnikiem na plus dla Polski jest osadzenie w UE i NATO. - To, co niepoliczalne to czynniki polityczne, takie jak deklaracje prezydenta USA i innych polityków zachodnich o gwarancjach dla polskiego bezpieczeństwa. Ich częste wizyty w Polsce podnoszą polityczny i dyplomatyczny standing Polski, ale za wcześnie jest mówić, jak to wpłynie na politykę inwestycyjną przedsiębiorstw i lokowanie w inwestycji w naszym kraju - podkreśla Arak. Paradoksalnie Polska nie musi na konflikcie stracić, ponieważ może stać się rynkiem dla firm wycofujących się ze Wschodu, gdzie nikt nie będzie chciał inwestować przez co najmniej 5 lat po zakończeniu wojny. A powrót do normalnych relacji z Rosją w ogóle stoi pod znakiem zapytania. ©℗
Najważniejsze konsekwencje gospodarcze działań zbrojnych ostatnich dekad / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe