O wsparciu przekraczającym miliard euro wspominał premier Mateusz Morawiecki po szczycie unijnym w Wersalu. Teraz kwota się konkretyzuje.
W marcu Komisja Europejska (KE) zaproponowała uruchomienie doraźnej pomocy dla państw członkowskich przyjmujących uchodźców w wysokości 3,4 mld euro. Pieniądze te pochodzą z instrumentu REACT-EU – uruchomiono go, żeby pomóc Europie wyjść z kryzysu pandemicznego. Na cały program przeznaczono ok. 50,5 mld euro, z czego 9,5 mld euro przypada wyłącznie na 2022 r. Pieniądze mają trafić do Polski, Słowacji, Węgier i Rumunii (mających granicę z Ukrainą) oraz innych państw członkowskich, w których liczba uchodźców od 24 lutego do 23 marca przekroczyła 1 proc. populacji (w Austrii, Bułgarii, Czechach czy Estonii). Z tej puli Polsce ma przypaść 559 mln euro. Propozycję KE zatwierdzić ma jeszcze Parlament Europejski. Pieniądze będą mogły być przeznaczone na centra wsparcia uchodźców w województwach granicznych, sfinansowanie infrastruktury, mieszkalnictwa i wyposażenia oraz usług w zakresie zatrudnienia i edukacji, integracji społecznej, opieki zdrowotnej i opieki nad dziećmi.
Ale na tym nie koniec. Z nieoficjalnych ustaleń DGP wynika, że Komisja – analizując m.in. poziom wykorzystania eurofunduszy przynależnych Polsce w okresie 2014–2020 – oceniła, że jest tam jeszcze spory potencjał do przesunięć. Chodzi o pieniądze, które nie zostały jeszcze ujęte w projekty (tzw. wolne środki) pochodzące z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego lub Europejskiego Funduszu Społecznego.
Łącznie może być mowa o ok. 1,4 mld euro (559 mln euro z pomocy doraźnej UE, reszta z przesunięć w ramach programów), choć ostateczna kwota może się okazać większa. Według KE w puli niewykorzystanych środków z polityki spójności w latach 2014–2020 we wszystkich państwach członkowskich jest obecnie ok. 7 mld euro.
Możliwości przesunięć na kilkaset milionów euro, których dopatrzyła się KE w unijnych programach w Polsce, dotyczą zarówno krajowych programów operacyjnych (będących w gestii Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej), jak i regionalnych (pod nadzorem marszałków województw).
Resort nie odpowiedział nam na pytania, gdzie widzi potencjał dla przesunięcia środków z myślą o uchodźcach. Z kolei urzędy marszałkowskie donoszą, że sytuacja w poszczególnych regionach jest zróżnicowana, a ich plany muszą być skonsultowane z KE i polskim rządem.
Niemniej jednak władze woj. małopolskiego są przygotowane do uruchomienia ok. 100 mln zł (43 mln zł oszczędności w ramach regionalnego programu operacyjnego, 46 mln zł z unijnego mechanizmu REACT II oraz środki własne samorządu).
Z kolei władze woj. podkarpackiego są w stanie wyasygnować ok. 50 mln zł. Pieniądze mogłyby być wydane m.in. zarówno na doraźną pomoc dla ukraińskich uchodźców (np. dostarczanie posiłków, aktywizacja zawodowa), jak i działania dodatkowe (pomoc przy zakwaterowaniu, nauka języka polskiego, pomoc w uzyskaniu uprawnień do wykonywania zawodu).
Samorząd z woj. kujawsko -pomorskiego może wysupłać ok. 43 mln zł – pochodzące z drugiej transzy w ramach instrumentu REACT-EU oraz z przesunięć w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Z kolei Mazowsze jest w trakcie uruchamiania specjalnego projektu unijnego o wartości 13,5 mln zł z UE na pomoc. – Jego celem jest długofalowe wsparcie uchodźców przebywających na terenie Mazowsza, np. pomoc psychologiczna, zapewnienie asystentów rodzinnych, zakwaterowanie, kursy języka, miejsca w żłobkach i przedszkolach. Projekt będzie realizować Mazowieckie Centrum Polityki Społecznej, które w uproszczonej procedurze konkursowej udzieli wsparcia ośrodkom pomocy społecznej – mówi Marta Milewska, rzeczniczka urzędu marszałkowskiego.
Ale nie wszędzie jest potencjał do takich przesunięć. – Z tego, co się orientuję, to myśmy niemal wszystko, co było można, przesunęli na początku pandemii na ówczesne działania pomocowe i interwencyjne. Więc teraz działamy już wyłącznie w ramach budżetu województwa, to m.in. 1 mln zł dla NGO na działania pomocowe, 400 tys. na środki medyczne dla szpitali we Lwowie itp. – mówi Michał Piotrowski, rzecznik pomorskiego urzędu marszałkowskiego.
Nasz rozmówca z rządu nie kryje rozczarowania działaniami KE. – Brakuje nam konkretów, a te, które się pojawiły do tej pory, to były niezadowalające. Szefowa KE mówi o dodatkowych pieniądzach, ale one w dużej mierze pochodzą z przesunięcia innych środków, zaplanowanych na inne cele. To oznacza, że są projekty, z których trzeba by rezygnować. Dla nas to nie oferta. Czekamy i naciskamy, by deklaracje o empatii zmieniły się w fakty – mówi. Pocieszające jest to, że UE może rekompensować nie tylko pomoc humanitarną czy cywilną dla Ukrainy, lecz także część wydatków na pomoc wojskową dla tego kraju. Tak wynikało przynajmniej z deklaracji szefa służby zagranicznej UE Josepa Borrella; jednak szczegółów na razie brakuje.
W przyszłą sobotę w Warszawie ma się odbyć organizowana przez KE konferencja darczyńców dla Ukrainy. 22 kwietnia również w stolicy Polska planowała podobną imprezę ze Szwecją.
Na evencie unijnym ma się pojawić prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki, szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz przedstawiciele innych krajów, jednak w dużej części zdalnie. Konferencja ma zwrócić uwagę na trzy kwestie: natychmiastowe wsparcie dla Ukrainy; rekompensaty dla krajów takich jak Polska, do których przybyli wojenni uchodźcy; trzecim punktem ma być rozpoczęcie dyskusji o wsparciu odbudowy Ukrainy po wojnie.