Trzeba dać szansę samorządom a nie zabierać im kompetencje i odzierać z funduszy, na które łożą nie jakiekolwiek partie czy rządy, tylko obywatele - powiedział w niedzielę prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz w Wierzchosławicach.

Ludowcy z całej Polski wzięli udział w Zaduszkach Witosowych, które odbyły się w niedzielę w Wierzchosławicach k. Tarnowa. Uroczystości zainaugurowała msza św. Po liturgii na cmentarzu, przed grobem Wincentego Witosa głos zabrał lider PSL Kosiniak-Kamysz.

Polityk zauważył, że w historię Polski wpisane są nie tylko wielkie heroiczne czyny, jak Wiktoria Wiedeńska czy Bitwa Warszawska 1920 roku, ale także bratobójcze walki roku 1926 związane z ambicjami jednego człowieka. "Widzę rok 1931, gdy zamiast chylić czoła przed Witosem wsadza się go do twierdzy brzeskiej" - przypomniał.

"Gdy myślę dziś o Polsce, to widzę podział wspólnoty narodowej, brak odpowiedzialności o przyszłe pokolenia, wymachiwanie szabelką i szukanie wrogów, a nie zapraszanie przyjaciół" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Zaznaczył, że ruch ludowy jest zdolny do "zjednoczenia, braterstwa, do normalności", bo jak mówił: "za nami stoją pokolenia tych, którzy w dużo trudniejszych warunkach tę nadzieję Polsce przynosili".

Kosiniak-Kamysz podkreślił, że "trzeba wyraźnie opowiedzieć się za małą ojczyzną". "Kochając wielką Rzeczpospolitą, trzeba dać szansę rozwinąć się małej ojczyźnie. Dać szansę tym wszystkim, którzy tworzą wspólnotę samorządową Polski, a nie zabierać jej kolejne kompetencje i odzierać z funduszy, na które łożą nie jakiekolwiek partie, jakiekolwiek rządy tylko obywatele" - powiedział lider PSL. Jego zdaniem, że "trzeba postawić na przedsiębiorczość, gospodarność i przypomnieć, że +bez pracy nie ma kołaczy+".

Wskazał także na konieczność "obrony małych i średnich przedsiębiorstw przed kolejnymi podatkami i +Wyniszczającym Ładem+ - +Nieładem+".

Podkreślił, że PSL "jest na polskiej wsi". "Byliśmy, jesteśmy i będziemy" - oświadczył Kosiniak-Kamysz przyrzekając, że partia będzie dbał o Polską wieś.

Zaznaczył, że "gwarancją bezpieczeństwa państwa, gwarancją niepodległości Polski jest obecność w Unii Europejskiej, której będziemy strzec i o którą będziemy zabiegać". "Pozycję Polski w jej strukturach poprawimy" - dodał lider PSL.

Jak dodał, "dziś Polska nie jest orzechem, który można zgnieść, ale ramieniem, które nie ma nikogo zgniatać, ale w momencie próby i zagrożenia ma być ramieniem, które obroni, które zatrzyma śmiertelne zagrożenia i niebezpieczeństwo".

"Bezpieczna Polska to taka, w której idąc do szpitala masz pewność udzielenia pomocy, a nie taka, w której w ubiegłym roku umiera najwięcej spośród nas, od końca drugiej wojny światowej. Bezpieczna Polska to taka, w której każdy czuje się gospodarzem a nie niewolnikiem czy najemnikiem. Bezpieczna Polska to taka, w której każdy ma prawo do swoich poglądów, światopoglądu, do swoich uczuć religijnych i nikt nie będzie upiłowywał katolików" - mówił lider PSL.

"Jesteśmy strażnikami wartości demokratycznych, chrześcijańskich, ludowych, narodowych i europejskich" - podkreślił.

Kosiniak-Kamysz zapowiedział też, że PSL nie pozwoli "na żadne ataki na wspólnotę Kościoła". "Ale też nie zgadzamy się na cyniczne wykorzystywanie Kościoła do polityki, bo jedno drugiemu nie służy" - dodał. "Tron z ołtarzem ma współpracować, a nie tron na ołtarzu ma być złożony i wykorzystany" - wskazał lider PSL.

"Ja się wychowałem na oazie u saletynów i nie zdejmę krzyża z mojej ściany. Nie zdejmę krzyża z mego serca za żadne skarby świata - nie dla polityki, tylko dla siebie, swojego życia i swojej rodziny" - wyznał Kosiniak-Kamysz.

Podkreślił, że bezpieczna Polska to taka, w której jest "szacunek dla uczuć patriotycznych". "To pielęgnowanie i z dumą śpiewanie +Roty+, a nie jej profanowanie dla lajków na FB. Za to należy się wilczy bilet w polityce" - stwierdził. "Jesteśmy Stronnictwem ludzi dobrej woli. Wiemy, że partia to nie sekta a jej członkowie to nie fanatycy. Wolność to nie anarchia a bezpieczeństwo to nie zamordyzm" - powiedział prezes PSL.

Zaapelował również o przywrócenie powagi w polskiej polityce oraz odpowiedzialność za czyny i słowa. "Polityka to nie błazeństwa i happeningi, które nic nie przynoszą" - ocenił Kosiniak-Kamysz. "Wolni będziemy, tylko wtedy, gdy sprawy weźmiemy we własne ręce nie licząc, że państwo za nas wszystko załatwi" - dodał. Wskazał, że trzeba przepędzić kolesiostwo; powiedzieć "nie" pogardzie i chamstwu.

Następnie w Gminnym Centrum Kultury w Wierzchosławicach odbyło się spotkanie z prezesem PSL oraz z parlamentarzystami Stronnictwa i samorządowcami.

Zaduszki Witosowe od kilkudziesięciu lat są organizowane w Wierzchosławicach, rodzinnej wsi Wincentego Witosa, który w ruchu ludowym działał od 1895 r. (najpierw w Stronnictwie Ludowym, potem w PSL "Piast").Głównym organizatorem wydarzenia jest Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach.

Wincenty Witos urodził się 21 stycznia 1874 r. w Wierzchosławicach. Był jednym z przywódców Centrolewu, działaczem ruchu ludowego, trzykrotnym premierem II RP. Po aresztowaniu przez władze sanacyjne został osadzony w twierdzy brzeskiej. W październiku 1931 r. Witos zasiadł na ławie oskarżonych w procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Warszawie, oskarżony razem z innymi działaczami opozycji o planowanie zamachu stanu. Został skazany na 1,5 roku więzienia. Wyemigrował do Czechosłowacji, skąd wrócił wiosną 1939 r. W konsekwencji wyroku stracił Order Orła Białego, którym był odznaczony w 1921 r. W 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski zwrócił to najwyższe polskie odznaczenie rodzinie Witosa.

W czasie II wojny światowej był internowany przez Niemców, odrzucił propozycję utworzenia rządu kolaboracyjnego. W 1945 r. został prezesem nowo powołanego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zmarł 31 października 1945 r. w Krakowie. Spoczął w rodzinnych Wierzchosławicach; w uroczystościach pogrzebowych, trwających od 2 do 6 listopada, uczestniczyły tłumy.