Rząd zawnioskował do prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzenie stanu wyjątkowego w pasie wzdłuż granicy z Białorusią. – Musimy powstrzymać działania hybrydowe, których scenariusz został napisany w Mińsku i przez protektorów Łukaszenki – uzasadniał wczoraj premier Mateusz Morawiecki. Na wspólnej konferencji prasowej premier i szef MSWiA Mariusz Kamiński podkreślali, że tylko w sierpniu doszło do 3 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego większość została udaremniona. – Nie możemy dopuścić do sytuacji, żebyśmy na podstawie żądań jakiejkolwiek grupy obywateli zlikwidowali granicę – mówił Kamiński. Jak przekonywał, presja migracyjna będzie rosła, gdyż na Białoruś przylatują kolejne grupy imigrantów zmierzające do krajów UE.
Stan podobny do nadzwyczajnego wzdłuż granic z Białorusią wprowadziły wcześniej Łotwa i Litwa. Ale rząd uzasadnia ten ruch również manewrami Zapad-21, które wkrótce zaczynają się w Rosji i na Białorusi, i obawą o możliwe prowokacje czy incydenty.
– Bardziej niż o bezpieczeństwo mieszkańców chodzi tam o zablokowanie przepływu informacji i uniemożliwienie organizacjom pozarządowym dostępu do uchodźców – uważa jednak konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. Wprowadzeniu stanu wyjątkowego wzdłuż granicy sprzeciwia się część opozycji. Jednak wątpliwe, by znalazła się bezwzględna większość pozwalająca Sejmowi odrzucić decyzję prezydenta.