W ubiegłotygodniowym wydaniu DGP opisaliśmy sytuację, w której kilkuset parlamentarzystów podpisało się pod dziesiątkami interpelacji w obronie małżeństwa Zakrzewskich. Osób, które miały być twórcami edukacji domowej w kraju i którym państwo miało zgotować represje. Problem w tym, że dziś posłowie albo nie pamiętają, co podpisali, albo o Zakrzewskich rozmawiać nie chcą. Czy to typowa sytuacja?
Po latach trudno pamiętać wszystkie sprawy, w które było się zaangażowanym. Ale jak rozumiem, tutaj nie ma upływu czasu. Dlatego zbiorowa amnezja jest nie na miejscu.