Jeśli ustawy z Polskiego Ładu będą dały się opisać jako poprawne społecznie i szukające większej sprawiedliwości, to pewnie wielu posłów zagłosuje „za”. Dziś jednak jestem bardziej na „nie”, bo widzę, że PiS przy podatkach kręci, a Polski Ład to bardziej polityczny program wyborczy niż realna poprawa życia – mówi szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski

Jak Lewica zagłosuje za ustawą podatkową, wdrażającą zmiany przewidziane w Polskim Ładzie?
Bardzo złym rozwiązaniem jest pakietowanie ustaw, które dokonują zmian w wielu sferach. Chciałbym zagłosować za zwiększeniem kwoty wolnej i wolałbym, aby w Polsce podatki były bardziej progresywne. Mam jednak obawy, że większa składka zdrowotna może uderzyć w klasę średnią. Jak zobaczymy ostateczny kształt tej ustawy, to podejmiemy decyzję.
Dziś JDG, ludzie na podatku liniowym, którzy zarabiają dobrze, mają opodatkowanie na poziomie 20 proc., a pracownicy łącznie ze składkami ok. 40 proc. W ryczałcie im więcej ktoś zarabia, tym relatywnie płaci mniej. Czy to nie jest dziura, którą trzeba zaszyć?
Konstrukcja systemu podatkowego w Polsce jest zła i niesprawiedliwa. Dlatego trzeba ją zmieniać i dążyć do większej progresji. Takiej, że więcej zarabiający mają większe obciążenia.
Rozwiązania podatkowe w Polskim Ładzie są neutralne do ok. 13 tys. zł netto. Inaczej w działalności gospodarczej – tu już od 6 tys. zł zaczyna się strata. Ale można przejść na ryczałt i spod tego topora częściowo uciec.
Nie podoba mi się, jak mówimy o kombinowaniu przy podatkach. Że ktoś musi uciekać do jednoosobowej działalności, na zlecenie albo umowy o dzieło. Gdybyśmy mieli jasny system podatkowy, w którym umowa o pracę jest progresywnie opodatkowana, a działalności gospodarcze w przypadku dużych zarobków zapłacą więcej, mielibyśmy większy spokój społeczny. Dziś go nie mamy, bo można odnieść wrażenie, że ten, kto zarabia 3 tys. zł, płaci tyle samo podatku co ten, który zarabia 6 albo 9 tys. zł. Dopóki tego nie zmienimy, będziemy mieli takie problemy jak teraz. PiS mógłby to załatwić, gdyby to, co dziś proponuje, rozdzielił na różne akty ustawowe. Tymczasem dobre i złe rozwiązania pakietuje w jednej ustawie, chce to załatwić szybko i bez problemu. Ale gdyby był uczciwy społecznie, położyłby kilka projektów i każdy by wiedział, gdzie są lewicowcy, socjaliści, gdzie mamy liberałów, a gdzie konserwatywną prawicę.
Każdy rząd, który zmienia podatki, robi to w pakiecie. Bo jak się wyjmie jeden klocek, to reszta się może zawalić.
Problem polega na tym, że we własnym środowisku, tam, gdzie jest Gowin, nie ma zgody na to, co rząd proponuje. Dlatego wkładają w jedną ustawę różne rozwiązania, licząc, że może tu albo tam jeden poseł się wyłamie, zamiast myśleć systemowo. Ale Lewica o takim systemie myśli. I na kongresie zjednoczeniowym partii, tj. 9 października, przedstawimy m.in. nowoczesną skalę podatkową.
Ale będziecie musieli rozwiązać ten sam problem, jaki ma PiS. Jest bardzo duża różnica między opodatkowaniem etatowców i osób na JDG, co sprawia, że etatowcy przepływają do JDG. To proces, który widzimy od 7–8 lat, a nabrał tempa, gdy PiS zaczął uszczelniać różne inne formy, np. umowy zlecenia.
JDG to nic złego. Powinniśmy szanować i dużych przedsiębiorców, którzy tworzą miejsca pracy, i tych, którzy są na JDG. Ale kodeks pracy czy podatki nie powinny zachęcać do uciekania z umowy o pracę na jednoosobową działalność po to, żeby oszukać państwo.
I teraz tym uciekinierom mówicie, że trzeba albo podwyższyć im podatki, albo przywrócić umowę o pracę.
To prawica ma z tym problem, my jasno mówimy – więcej zarabiający musi płacić większe podatki. Wtedy system jest uczciwszy.
Ale on dziś płaci więcej, bo system jest progresywny.
Powinien płacić jeszcze więcej.
Czyli powiecie Polskiemu Ładowi „nie”?
Nasza rekomendacja klubowa jest taka: jeśli ustawy będą dały się opisać jako poprawne społecznie i szukające większej sprawiedliwości, to pewnie wielu posłów zagłosuje „za”. Dziś jednak jestem bardziej na „nie”, bo widzę, że PiS przy podatkach kręci, a Polski Ład to bardziej polityczny program wyborczy niż realna poprawa życia.
Będzie dyscyplina w klubie?
Będziemy dopiero o tym decydowali. Lewica zgłosi wiele poprawek. Będziemy też postulowali o 12 proc. podwyżki dla budżetówki. 5,8 mld zł – to dziś skala oczekiwań budżetówki. To 700 tys. ludzi, którzy chcą więcej zarabiać. Jeśli nie znajdą się dla nich pieniądze – dlaczego mamy głosować „za”?
Na ile na waszej decyzji zaważą zmiany systemu podatkowego, które spełniają postulaty Lewicy, a na ile będzie ważyło to, by podstawić PiS nogę i nie dać mu oddechu w kwestii odzyskania poparcia i szans na wygrane wybory?
Lewica nigdy nie była i nie będzie totalną opozycją. Najpierw popatrzymy, kto zyska, kto straci, a jeśli okaże się, że więcej traci, niż zyskuje, to Lewica będzie przeciwna.
A podobają wam się propozycje, które Gowin zaczyna wrzucać na stół, jak np. składka ryczałtowa dla ryczałtowców?
Politycy prawicy zajmują się Polskim Ładem w ten sposób, by ugrać coś dla swojego elektoratu, a nie dla wszystkich obywateli. Propozycje Gowina mają sprawić, żeby on mógł po raz kolejny powiedzieć, że to jest po jego myśli. A ja chciałbym wiedzieć, czy Gowin jest za tym, by najbogatsi płacili wyższe podatki. Tego nie usłyszałem i mam obawy, że jest po prostu liberałem, który skrył się za szatami Kaczyńskiego.
Jeśli opozycja zagłosuje solidarnie, ma szansę podłożyć nogę rządowi. I jeśli Gowin się wyłamie, jest szansa na odzyskanie poparcia.
Nie wierzę, że Jarosław Gowin zrobi cokolwiek, co miałoby rozbić obóz Zjednoczonej Prawicy. Do 2023 r. cały czas będzie w boksach przy Kaczyńskim. To mu się opłaca, a jeszcze bardziej opłaca się to jego ludziom na różnych stanowiskach, z których ciągną kasę. A myślenie o tym, że możemy wejść w jakąś grę, która odsunie Kaczyńskiego od władzy, bo się Gowin odwróci? Nawet Donald Tusk w to nie wierzy, mówiąc, że wyborów nie będzie i żeby nie oglądać się na zdrajców z przeszłości. Przecież Gowin to największy polski giętki kręgosłup polityczny, który od Tuska trafił do Kaczyńskiego.
Cieszycie się z podwyżek dla polityków, które załatwili PiS i prezydent?
To zły czas na podwyżki. Lewica nie jest twardogłowa, mówiąc, że samorządowcy, urzędnicy państwowi nie powinni więcej zarabiać. Wszyscy powinni. Ale uważamy, że najpierw budżetówka, później politycy. Do tego cały czas jesteśmy w pandemii i wiele grup straciło. A podwyżki dla polityków szykują się bardzo duże.
PiS może powiedzieć, że to prezydent zdecydował.
A prezydent jest zależny od Kaczyńskiego.
Czy to będzie rzutowało na wasz stosunek do ustawy podwyżkowej, gdzie jest przewidziana podwyżka dla prezydenta, samorządowców i wprowadzenie waloryzacji pensji?
Prezydent w Polsce już zarabia godnie, nie powinien więcej zarabiać. A na pewno nie Andrzej Duda, bo on na to nie zasługuje. Samorządowcy w Polsce powinni zarabiać więcej, ale najpierw ich pracownicy. Podwyżki powinny być racjonalne. Nie 50–60 proc., ale waloryzacja roczna. I od nowej kadencji – żeby było jasne, że chodzi o podwyżki dla grupy, a nie dla siebie.
Marek Borowski powiedział, że przyjmie 2 tys. zł podwyżki, czyli to, co zabrał mu Jarosław Kaczyński w 2018 r., a resztę przeznaczy na fundację wspierającą praskie dzieci. Może wy, jako przeciwnicy tak wprowadzanych podwyżek, pójdziecie w jego ślady?
Parlamentarzyści Lewicy cały czas przekazują środki na różne cele społeczne. Dzięki tym podwyżkom będą pomagali jeszcze bardziej. Ja również to robię od 2002 r. Ale nikt nie będzie zmuszał nikogo, żeby przekazywał pieniądze.
Czy Lewica poprze lex TVN?
Nie. Jest jednoznaczna decyzja klubu o dyscyplinie i głosowaniu przeciwko. Przypuszczam, że 11 sierpnia PiS zrobi wszystko, żeby przepchnąć ustawę, która ograniczy wolność mediów i odda w ręce władzy jedną z telewizji – TVN. I na to nie można się zgodzić.
Macie pomysł, co zrobić?
Trzeba rozmawiać z posłami m.in. Kukiza. Przekonać, że to nie jest na chwilę, tylko to jest ustawa, która ma zapewnić polityczną władzę w mediach. Wierzę w rozsądek posłów Kukiza, bo bez ich głosów i przy sprzeciwie niektórych posłów Zjednoczonej Prawicy tego nie przegłosują.
A wierzy pan w rozsądek konfederatów?
Konfederacja jest w tej sprawie podzielona, prawdopodobnie pół na pół. Bez głosów Kukiza PiS-owi nie wystarczy.
Rozmawiacie z Gowinem?
Jego głosy nie będą potrzebne. Jeśliby się okazało, że PiS ma sześć szabel z Konfederacji i cztery od Kukiza – to będzie większość, która pozwoli przegłosować ustawę bez Gowina.
Co dalej z Lewicą? Spadły sondaże.
Sondaże czasem spadają, a czasem rosną. My się trzymamy stabilnie w granicach 8–10 proc., a to dopiero połowa kadencji.
PO też ma połowę kadencji, a jej rosną.
Zbliżają się wybory, PO zmieniła lidera. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby Lewica szła swoją drogą, żeby nie poddała się wasalizacji przez Platformę. I żeby były trzy bloki wyborcze: Zjednoczona Prawica, Tusk, który pewnie z Hołownią i być może z ludowcami utworzy wspólny blok, oraz Lewica ze swoimi atrybutami – związkami zawodowymi, grupami społecznymi, może jeszcze z innymi partiami, które się do tego projektu przyłączą.
Czy temu nie przeszkadza to, co się dzieje w SLD? Włodzimierz Czarzasty siłowo rozprawił się z wewnętrznymi przeciwnikami.
SLD przekształciło się w Nową Lewicę. Doprowadziło do połączenia, które 9 października zakończy się wyborem władz. Turbulencje zamknęły się zgodą. I jestem przekonany, że będzie sukces.
A jaka jest atmosfera? Przed chwilą skakaliście sobie do gardeł.
Każde porozumienie budzi emocje. Włodzimierz Czarzasty jako lider SLD umówił się z Wiosną, że będziemy mieli wspólne listy, że Wiosna się rozwiąże i doprowadzimy do nowego wspólnego bytu politycznego.
Ale użył do tego wybiegów proceduralnych – wyłączył z głosowania tych, którzy zagłosowaliby przeciw.
Największą wartością jest to, że jesteśmy razem, mamy wspólny klub parlamentarny. Gdyby nie doszło do połączenia partii, klub by się rozpadł. Wspólnota została uratowana, a to najważniejsze. Lewica podzielona zawsze przegrywała, a zjednoczona wygrywała. Dobrze, że wyciągnięto lekcje z tej nauki.
Część polityków Lewicy uważa, że frakcja Wiosny jest uprzywilejowana, że dostała więcej niż to, co wynika z jej siły obecnej.
Wspólnota interesów i poglądów połączyła nas nie teraz, lecz w 2019 r. Wtedy samodzielny wynik Wiosny – 6 proc. w wyborach do europarlamentu spowodował, że mieliśmy fundament do zbudowania zjednoczonej lewicy. Wtedy SLD, odchodząc z Koalicji Europejskiej i budując porozumienie z Wiosną i Razem, umawiało się na wspólne warunki. One były opisane przy wyborach do parlamentu, po których weszliśmy do Sejmu z dobrym wynikiem. Kolejnym krokiem było podjęcie decyzji o wspólnych zmianach statutowych – one się wykonały na kongresach. Kolejny krok to rozwiązanie Wiosny i dotrzymanie wszystkich warunków. To nie jest gra od dwóch tygodni, tylko od dwóch lat. Trzeba dotrzymywać obietnic i Czarzasty ich dotrzymał.
Jak będą wyglądały kolejne kroki z liderem opozycji Donaldem Tuskiem?
Opozycja powinna współpracować. Nie ma miejsca na kłótnie, ale ta jedna wspólna pięść może mieć różne drogi. Jestem zwolennikiem współpracy, jeśli chodzi o odsunięcie PiS, ale o koalicjach rozmawia się po wyborach. Blok lewicowy powinien maszerować samodzielnie. Donald Tusk jest silnym politykiem i musi zdawać sobie sprawę, że jak zmarginalizuje innych polityków, którzy mają ambicje, będzie mu trudno wygrywać. Donald Tusk nigdy samodzielnie nie pokonał PiS, musiał tworzyć koalicje. Dziś wszystkie sondaże wskazują, że znowu samodzielnie z PiS nie wygra. Lewica jest niezbędnym elementem, żeby odsunąć prawicę od władzy, bo jak w 2015 r. wypadła z parlamentu, to PiS uzyskał samodzielną większość. I warto, aby Tusk o tym pamiętał.
Rozmawialiście już z nim?
Nie słyszałem o takich kontaktach.
To ile będzie list opozycyjnych?
Mówi się – jedna wspólna lista i może wygramy. A ja nie godzę się na „może”, ja chcę wygrać.