Spór z Brukselą wchodzi w decydującą fazę. Komisja chce przycisnąć finansowo Polskę i Węgry. Pod znakiem zapytania nadal jest los KPO

Bruksela dała Polsce czas do 16 sierpnia na wdrożenie orzeczenia TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Decyzja KE jest łagodniejsza niż pierwotna propozycja przygotowana przez szefów gabinetów komisarzy, która trafiła na wtorkowe kolegium. Proponowano w niej tygodniowe ultimatum.

Rzecznik rządu Piotr Müller wczoraj oświadczył, że rząd przeanalizuje dokumenty przedstawione przez KE. – Polska, podobnie jak inne kraje UE, podkreśla konieczność przestrzegania przepisów unijnych traktatów. Określają one wprost, które kompetencje są przekazane UE, a które pozostają wyłącznymi kompetencjami krajów. Warto podkreślić, że obowiązujące w Polsce rozwiązania prawne są podobne do tych istniejących w innych krajach UE. Podejmiemy właściwy dialog z KE, wyjaśniając istotę różnicy zdań w tym zakresie – zapowiedział rzecznik rządu.
Nasza sytuacja nie jest dobra o tyle, że Polska znalazła się także na celowniku Komisji w sprawozdaniu na temat przestrzegania praworządności w krajach członkowskich. Katalog upomnień wobec Polski jest długi – począwszy od najnowszych wydarzeń, czyli orzeczenia TK podważającego ważność środków tymczasowych TSUE wobec Izby Dyscyplinarnej SN. Autorzy raportu podkreślają także, że KRS, wybierana przez ciało polityczne, funkcjonuje w niezmienionej formie i wskazuje kandydatów na sędziów, co budzi obawy, jeśli chodzi o niezależność sądownictwa. Komisja podkreśla, że w Polsce funkcja ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego jest w jednym ręku. Autorzy przypominają zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i wymiarze sprawiedliwości po 2015 r. i wskazują, że ten kierunek jest kontynuowany. W kontekście rozwiązań antykorupcyjnych, w których Polska była oceniana wysoko, znalazło się sformułowanie, że istnieją obawy co do wzrostu korupcji zinstytucjonalizowanej na wysokim szczeblu „spowodowane rozbieżnością w traktowaniu spraw o korupcję do celów politycznych”. Spory fragment sprawozdania dotyczy sytuacji na rynku mediów. Autorzy opracowania wskazują na propozycje zmian w ustawie medialnej, których celem jest zmiana własnościowa w TVN. Ich zdaniem rodzi to ryzyko dla pluralizmu mediów, podobnie jak zakup Polskapresse przez PKN Orlen. W tym kontekście autorzy podkreślają obawy Reporterów bez Granic czy rzecznika praw obywatelskich o niezależność mediów. Zwracają także uwagę, że reklama, na którą wpływ ma władza, jest kierowana do mediów uważanych za przyjazne rządowi. Autorzy wytykają także rosnące ograniczenia w dostępie do informacji publicznej.
– W zakresie raportu, to stosowanie podwójnych standardów wobec Hiszpanii, Niemiec i Polski. W zakresie szantażu KE, to polski rząd jest zobowiązany w pierwszej kolejności szanować wyroki polskiego TK, ponieważ UE nie dostała kompetencji w zakresie wymiaru sprawiedliwości poszczególnych państw – komentuje w rozmowie z DGP wiceminister Sebastian Kaleta.
Komisja poczuła się silniejsza, bo ma dziś realne argumenty w ręku, takie jak możliwość wstrzymania środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) czy wnioskowania do TSUE o kary finansowe za zmiany w wymiarze sprawiedliwości. – Sankcje są elementem motywującym i wierzę, że do 16 sierpnia otrzymamy pozytywną odpowiedź – mówiła wczoraj wiceszefowa Komisji Věra Jourová. Z nieoficjalnych informacji wynika, że merytoryczna ocena polskiego KPO jest w Brukseli dobra, a mimo to dokument wciąż czeka na akceptację. W poniedziałkowym wywiadzie dla DGP wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda utrzymywał, że jest szansa, że stanie się to przed brukselskimi wakacjami, które są w sierpniu.
Jak podkreśla nasz rozmówca zbliżony do KE, przez lata Polska czy Węgry nie bały się procedur unijnych, ponieważ, tak jak procedura art. 7, były przewlekłe i było małe ryzyko, że zakończą się niekorzystnie dla krajów, które były na celowniku Brukseli. Konkretne ryzyko niosły jedynie decyzje TSUE i to o ile miały skutki finansowe, jak to było w przypadku Puszczy Białowieskiej. Ale teraz Komisja ma środki finansowego nacisku na oba kraje. Kary finansowe z TSUE, blokowanie przyjęcia KPO czy później możliwość wstrzymywania transferu pieniędzy z KPO lub z wieloletnich ram finansowych pozwalają realnie uderzyć w Węgry czy Polskę. – Budapeszt już został na spalonym, pozytywna decyzja w ich przypadku zapadnie najwcześniej jesienią. Pytanie, czy to także czeka Warszawę – mówi nasz rozmówca. Jego zdaniem Bruksela może liczyć, że Polska nie będzie wstawiała się za Węgrami, a wówczas może otworzyć się perspektywa porozumienia. – To może zależeć także od orzeczenia TK w sprawie relacji konstytucji do prawa UE (zaplanowane na 3.08 - red.) – zauważa. Ale jeśli porozumienia w sprawie KPO nie będzie przed tym terminem, to decyzja może zapaść dopiero po wakacjach. – Moim zdaniem pierwsze zaliczki z KPO może będą w październiku – ocenia Jan Olbrycht, europoseł PO. ©℗