Marszałek Senatu Tomasz Grodzki uważa, że postępowanie polskich władz wobec sądownictwa, także środowe orzeczenie TK, może skutkować odebraniem Polsce środków z UE. Przekonywał przy tym, iż TSUE egzekwuje jedynie przepisy unijnych traktatów, które są potwierdzone w konstytucji.

Polska została w środę zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Decyzję o zastosowaniu środków tymczasowych podjęła wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości UE Rosario Silva de Lapuerta. Trybunał Konstytucyjny orzekł tymczasem w środę po południu, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego TSUE zobowiązuje państwa członkowie do stosowania środków tymczasowych w sprawie sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją. Pytanie prawne w tej sprawie zostało skierowane do TK przez Izbę Dyscyplinarną SN.

Marszałek Senatu ocenił w Polsat News, że tego typu działania, jak środowe orzeczenie TK, to przygotowywanie naszego kraju do "polexitu". "I to mnie martwi, bo pokolenia pracowały na to, żebyśmy znaleźli się w kręgu cywilizacji zachodniej, a tymczasem ze względów kompletnie dla mnie niezrozumiałych, ten rząd podejmuje kroki nie tylko w zakresie sądownictwa, ale też mediów, wolnej prasy, które ewidentnie skazują na białorusinizację naszego życia politycznego" - ocenił Grodzki.

"Proszę mi wskazać jeden czyn, jedno dokonanie tego rządu, które by wskazywało, że przemy na Zachód, a nie na Wschód. Nie ma takich ruchów. Niemcy są wrogiem, UE jest wrogiem, zaczynamy zadzierać ze Stanami Zjednoczonymi" - mówił Grodzki.

Zwrócił przy tym uwagę, że w pięcioosobowym składzie orzekającym w środę w TK znalazł się tzw. dubler, czyli sędzia wybrany w miejsce wcześniej już obsadzone w Trybunale przez Sejm kadencji 2011-2015. "Ten Trybunał może sobie uważać, że coś jest nieistotne jeśli dotyczy Unii Europejskiej, ale prawda jest zupełnie inna, wystarczy zapytać komisarza (UE ds. sprawiedliwości) Didiera Reyndersa, który tę sprawę dość dokładnie przeanalizował w swym wywiadzie" - dodał marszałek Senatu.

Didier Reynders podkreślał w środę w rozmowie z Polsat News, że prawo europejskie ma prymat nad krajowym i TSUE, jako jedyny, może je interpretować, a jego decyzje są wiążące.

Grodzki przestrzegał też, że postępowanie polskich władz może skutkować wstrzymaniem wypłaty Polsce funduszy z UE. "Jeśli posłuchać komisarza Reyndersa albo pani komisarz (wiceprzewodniczącej KE - PAP) pani Viery Jourovej, to perspektywy są smutne, bo to nie jest tak, że oni nam każą płacić karę, tylko zabiorą pieniądze, które powinny trafić do Polski. Oni zapowiadają, że po raz pierwszy mogą sięgnąć po kary finansowe" - powiedział senator.

Przekonywał, że trzeba zrobić wszystko, żeby uniknąć takiego scenariusza. "Ale karty są w ręku rządu, a nie w rękach marionetkowego Trybunału orzekającego w niewłaściwym składzie, gdy naród w referendum już dawno zdecydował, że chce iść na Zachód, a nie na Wschód" - zaznaczył Grodzki.

Według niego TSUE działa zgodnie z prawem. "Artykuły 90 i 91 konstytucji mówią wyraźnie, że jak podpisaliśmy umowy międzynarodowe, w tym wypadku Traktat Lizboński, podpisany przez ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to się do czegoś zobowiązujemy i TSUE egzekwuje tylko te zapisy traktatowe, które są potwierdzone w artykułach naszej konstytucji" - stwierdził marszałek Senatu.

W czwartek TSUE ma ogłosić orzeczenie w sprawie skargi Komisji Europejskiej dotyczącej wprowadzonego w Polsce nowego modelu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Również tego dnia Trybunał Konstytucyjny miał kontynuować przerwaną we wtorek rozprawę dotyczącą wniosku premiera Mateusza Morawieckiego w kwestii zasady wyższości prawa unijnego nad krajowym zapisanej w Traktacie o Unii Europejskiej. Jednak jak wynika z obecnej wokandy, TK powróci do tej kwestii 3 sierpnia.