Tu trafili do jednego z warszawskich szpitali zakaźnych. Zapewnienie rodzinie właściwej opieki w Indiach byłoby trudne, bo państwo to zmaga się od kilku tygodni z największą liczbą zakażeń od początku pandemii na świecie. Jak jednak mówi nam dobrze poinformowane źródło, sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby nie mocno niefrasobliwe podejście dyplomaty, który był znanym w środowisku koronasceptykiem. Dyplomata i jego rodzina mieli zakazić się indyjską odmianą w czasie zorganizowanego przez nich przyjęcia dla dzieci, które zmieniło się w szczycie indyjskiego kryzysu w koronaparty. Mógł więc to być najdroższy kinderbal w dziejach polskiejdyplomacji.
Sytuacja w ogóle wyglądałaby inaczej i nie byłoby pilnej konieczności wysyłania samolotu na drugi koniec świata, gdyby polskie placówki za granicą, przynajmniej niektóre, były objęte programem szczepień. A nie są. Oficjalnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie udzieliło odpowiedzi na nasze pytania. Jak jednak informuje nas źródło w resorcie, przyjęto podejście, że dyplomaci są szczepieni zgodnie z zasadami kraju przyjmującego. – Uznaliśmy, że dyplomaci nie są na pierwszej linii frontu. W większości pracują zdalnie lub w systemie hybrydowym – słyszymy. Szczepieni preparatami z Polski mają być dyplomaci na „najtrudniejszych placówkach” jak w Delhi. Z tym że akcję szczepień pracowników polskiej placówki w Indiach podjęto już po ewakuacji zakażonego dyplomaty. Preparaty otrzymali także nasi wysłannicy w Brukseli. Ich szczepienia połączono z akcją szczepień w kwaterze głównej NATO przeprowadzoną pod koniec marca. Dostali produkt AstryZeneki z polskichzasobów.
Generalnie w najlepszej sytuacji są dyplomaci w krajach zachodnich, które mają dostęp do szczepionek, a służba zdrowia działa sprawnie. Albo przynajmniej – działa. Konsul w jednym z takich właśnie krajów mówi nam nieoficjalnie, że w kraju przyjmującym szczepienia idą świetnie i tak też wyglądało to w przypadku pracowników naszej placówki. – Po prostu zaproponowano wcześniej objęcie członków korpusu dyplomatycznego i konsularnego systemem ubezpieczeń zdrowotnych (nieodpłatnie), a następnie zgodnie z kategorią wiekową przyszedł e-mail o możliwości zarejestrowania się na szczepienie – relacjonuje. Narzeka jednak na brak wsparcia z Warszawy. – Wytycznych nie było, były tylko żądania, żeby poinformować centralę, jak to będzie wyglądać, a że miało wyglądać dosyć dobrze, nikt z nikim nie musiał negocjować – dodaje. W resorcie z kolei słyszymy, że w krajach członkowskich UE przynajmniej starsi dyplomaci otrzymali już preparat. W większości państw w Europie tempo szczepień jest zbliżone do tego w Polsce, więc prędzej czy później pracownicy naszych placówek otrzymają swoją dawkę.
Gładko poszło także w Chinach. Pracownicy naszej ambasady w Pekinie zostali już zaszczepieni. Potencjalny problem wiąże się z tym, że był to preparat chiński, a ten nie został dopuszczony do użytku przez Unię Europejską. Tymczasem szczepienie ma stać się wkrótce przepustką do swobodnego podróżowania po Europie. Szkopuł w tym, że honorowane będą tylko preparaty, które zostały autoryzowane. I nie wiadomo, czy paszport dyplomatyczny wystarczy, by swobodnie przekraczać granice w Europie. W Pekinie od jednej z osób, której zaoferowana została chińska szczepionka, słyszymy jednak, że prędzej czy później chińskie też będą autoryzowane przez Unię. – Bo jeśli nie, to oznacza, że żaden Europejczyk nie wjedzie do Chin – dodaje. – Aż tak generalnie o tym nie myśleliśmy – słyszymy z kolei w resorcie. To zresztą nie tylko polski problem, bo przecież Unia dała w lutym zielone światło na szczepienie europejskich dyplomatów na placówce w Moskwie rosyjskim Sputnikiem.
Dostęp do szczepionek od kraju przyjmującego otrzymała też placówka w jednym z krajów arabskich. Naszym dyplomatom zaoferowano do wyboru: albo Sinopharm, albo AstręZenekę. Większość wybrała tę drugą opcję. Wiele zależy więc od tego, jaką decyzję podejmą kraje państwa przyjmującego. Ale też od zaradności samego ambasadora lubkonsula.
Kluczowe są jednak placówki w państwach, które dostępu do preparatów same nie mają lub mają je w niewystarczającej liczbie. Bo jeśli resort nakazał placówkom kierowanie się zasadami kraju przyjmującego, to niektóre nie za bardzo mają czym się kierować. Tymczasem to właśnie te kraje stają się dzisiaj frontem walki z pandemią. Jednym z nich jest Brazylia, gdzie Polska ma nadal niezaszczepioną placówkę. Czy to oznacza, że możemy się spodziewać kolejnych nagłych i kosztownych akcji ewakuowania dyplomatów? Czy nie lepiej byłoby jednak pomyśleć o tym zawczasu i naszych dyplomatów objąć programem szczepień jużteraz?