Platforma Obywatelska do tej pory obchodziła pole minowe z napisem „aborcja”. Teraz zmieniła taktykę i próbuje je rozbroić. Taki sens ma zeszłotygodniowa decyzja. Zarząd partii opowiedział się za tym, żeby do trzech przesłanek dotychczas dopuszczających przerywanie ciąży doszła czwarta. W wyjątkowych przypadkach aborcja byłby możliwa do 12. tygodnia, jeśli zgodę wyrazi lekarz i psycholog. Jednocześnie jednak kierownictwo PO utrzymało praktykę, że w głosowaniach dotyczących tej kwestii nie będzie dyscypliny.

Mimo tego bezpiecznika stanowisko zarządu to strategiczny zwrot. Do tej pory partie odwołujące się także do elektoratu centrowego unikały jasnych deklaracji dotyczących aborcji. Dotyczy to zarówno PO, jak i PSL czy PiS.
Nagrodą za zmianę podejścia dla Platformy ma być utrzymanie statusu lidera opozycji i skorzystanie na nastrojach po aborcyjnym orzeczeniu TK. Ale decyzja niesie ze sobą też ryzyko ‒ odwrót centrowych wyborców na rzecz PSL czy ruchu Szymona Hołowni.
Jak zwraca uwagę Marcin Duma z sondażowni IBRiS, aborcyjny wist PiS-u wygenerował nową oś politycznego sporu. ‒ Jak jesteś za aborcją, jesteś za PiS. Jak jesteś za tzw. kompromisem, to co najwyżej możesz być podejrzewany o „pisizm”. A jak jesteś za liberalizacją, to jesteś przeciwko PiS ‒ mówi Duma. Trudno się zgodzić z tezami niektórych komentatorów, że temat aborcyjny może być wygodny dla PiS, a Platformę jeszcze mocniej zepchnie do defensywy. Partia ta liczy na fundamentalny zwrot nastrojów społecznych. I chce być beneficjentem odchylenia się wahadła aborcyjnego na lewo.
Zeszłotygodniowa deklaracja zarządu PO pierwszy raz od dawna pokazała, że partia ta potrafi być „jakaś”. I trudno jej zarzucić jednoznaczny skręt w lewo. Z badań, jak mówi Marcin Duma, wynika, że ok. 30 proc. wyborców PiS też chciałoby łagodniejszych regulacji aborcyjnych. Nie jest też przesądzone, że stanowisko PO wpędzi ją w kłopoty na tzw. prowincji. Z badań CBOS z 2013 r., dotyczących doświadczeń aborcyjnych Polek, wynikało, że częściej na terminację ciąży decydowały się mieszkanki wsi i małych miejscowości. A jednym z charakterystycznych elementów ostatnich protestów po wyroku TK było to, że na ulice wyszli także mieszkańcy spoza dużych miast.
Temat aborcji jest więc potencjalnie trudny dla PiS, ale nie tylko. Łatwo nie będzie też miał Szymon Hołownia, który wolałby mówić o rozdziale państwa od Kościoła czy zielonej energii. Zapewne myślał, że wychodząc z propozycją referendum w sprawie aborcji, uwypukli ideową obłość PO. Tymczasem Platforma zrobiła krok w przód, proponując liberalizację (za którą nie był nawet Donald Tusk, będący zwolennikiem kompromisu z lat 90.) i wytykając Hołowni jego konserwatywne stanowisko sprzed lat. Dziś każde duże ugrupowanie opowiedziało się w sprawie aborcji. Przy tak dużym spektrum potencjalnych rozwiązań konsekwencją może być to, że ‒ po wzruszeniu status quo przez PiS i obecny TK ‒ kwestie prawa aborcyjnego nie będą już regulowane na dziesięciolecia, tylko w perspektywie kadencji. Dziś swój światopogląd narzucił prawicowy mainstream, a jutro ‒ inna ekipa.