- Czekają nas „igrzyska” wokół funduszu odbudowy. Ale to też dobry pretekst do poważnej rozmowy na temat przyszłości Unii Europejskiej – mówi Jan Olbrycht, europoseł, polityk PO.

Ratyfikacja umożliwiająca powołanie funduszu odbudowy rusza, ale jeden z koalicjantów nie chce jej poprzeć. Należy spodziewać się problemów?
Mam nadzieję, że nie. Rząd musi przekazać tę sprawę do Sejmu, by przegłosował ratyfikację. Rozumiem, że jeśli rząd to zrobi, to znaczy, że ma to wewnątrz koalicji rządzącej uzgodnione i przynajmniej większość Zjednoczonej Prawicy poprze ratyfikację. Gdyby podejmował taki krok z pewnym ryzykiem, to jest to sytuacja niebezpieczna.
Rząd będzie mógł liczyć na głosy KO?
Z tego, co wiem, środowiska opozycyjne będą głosowały za tą ratyfikacją, bo ona będzie oznaczać, że Polska przyłączy się do państw, które chcą jak najszybciej uruchomić fundusz odbudowy.
Myślę, że będziemy świadkami „igrzysk” wokół tego. Spodziewam się, że z jednej strony będą padać argumenty związane z powiązaniem funduszy z praworządnością, ale z drugiej strony, co jest bardziej interesujące, będą głosy dotyczące sposobu traktowania UE w przyszłości. Tego, w jaki sposób ma być ona finansowana, co z uwspólnotowieniem długu, co z nowymi dochodami własnymi UE. Tak naprawdę – i oby – ta ratyfikacja stanie się pretekstem do poważnej rozmowy na temat stosunku Polski do kształtu UE w przyszłości.
Na razie zaledwie sześć parlamentów narodowych spośród 42 (tyle izb jest łącznie w 27 państwach) ratyfikowało decyzję w sprawie dochodów własnych (Portugalia, Chorwacja, Cypr, Słowenia, Francja i Bułgaria). Holandia, liderka grupy oszczędnych, ma wybory parlamentarne w marcu. Jakie są przewidywania w Brukseli? Są spodziewane turbulencje?
Instytucje europejskie nie spodziewają się blokady, ale na pewno debaty w niektórych izbach będą bardzo gorące. Na pewno tego typu dyskusja przetoczy się przez parlament węgierski. Doniesienia z poniedziałku mówią o tym, że Komisja Europejska zażądała od Węgrów poprawienia systemu zamówień publicznych. To na pewno wywoła duże emocje. W ogóle będziemy świadkami bardzo interesujących debat właśnie na temat Unii i sposobu jej finansowania.
Słyszałem od posłów holenderskich, że dyskusja na ten temat odbędzie się przed wyborami krajowymi, ale głosowanie ma się odbyć zaraz po, Holendrzy nie będą podejmowali żadnego ryzyka przed elekcją.
Z tego, co wiem, część parlamentów już ma ratyfikację na wokandzie. Przekładając to na polskie realia, sprawa wpłynęła już do laski marszałkowskiej i to jest już w programie tych parlamentów. Zakłada się, że większość z nich przeprowadzi ratyfikację w maju lub na przełomie maja i czerwca. Są plany, by ruszyć z przygotowanymi już krajowymi planami odbudowy pod koniec maja. Mam nadzieję, że te dwa procesy się zbiegną.
A więc plan, by uruchomić fundusz odbudowy w połowie roku nie jest zbyt ambitny?
Pod warunkiem, że żaden z parlamentów, nawet jeden z nich, tego nie zablokuje, bo wtedy cały plan się posypie.
Natomiast jest jeszcze jedna ważna kwestia. W rozporządzeniu dotyczącym tego instrumentu odbudowy i odporności (to z niego będą finansowane krajowe plany odbudowy – red.) mówi się bardzo wyraźnie, że wszystkie umowy powinny być podpisane najpóźniej do końca 2023 r. To ma być instrument tzw. średniookresowych interwencji po pandemii. Nie słyszałem, by ktoś chciał przesuwać termin końcowy, co oznacza, że czas zaczyna się skracać, a to bardzo poważnie może rzutować na to, ile tych pieniędzy uda się wykorzystać. Dlatego wszystkim powinno zależeć, by ratyfikacje jak najszybciej zakończyć.
Parlament Europejski wprowadził do rozporządzenia obowiązek skonsultowania krajowych planów odbudowy z regionami. Jakie to będzie mieć skutki dla Polski?
To jest sytuacja inna niż w przypadku polityki spójności. Tam państwa członkowskie przygotowują swoją umowę partnerstwa w porozumieniu ze wszystkimi partnerami społecznymi, potem przekazują ją do KE i ona podejmuje decyzję. Teraz proces jest zupełnie inny. Rząd przedkłada krajowy plan odbudowy, ten jest opiniowany przez KE przy aktywnym udziale PE, po czym zostaje przekazany do ministrów. To ministrowie krajów członkowskich będą wyrażać zgodę na krajowe plany odbudowy, w tym polski. PE doszedł więc do wniosku, że sytuacja jest nietypowa i postanowił zażądać swego aktywnego udziału.
Dlaczego nietypowa?
Tym razem dotacje są bez wkładu krajowego, one w 100 proc. będą środkami europejskimi. To dotyczy części dotacyjnej, w której dla Polski przewidziano 23 mld euro; nie mówię o kredytach. Państwa członkowskie uznały, że chcą mieć nad tym pełną kontrolę i dlatego to rządy będą decydować w sprawie krajowych planów odbudowy. Na to zareagował Parlament, który postanowił włączyć się w opiniowanie tych planów. Uznał też, że inwestycje będą w dużej mierze prowadzone przez władze lokalne i regionalne – dlatego wprowadził zapis, że mają być włączone w proces przygotowania planów. Opiniując je, Parlament na pewno zapyta, czy zostały skonsultowane z regionami i czy włączono je w przygotowanie.
Polska znalazła się w niewielkiej już grupie państw, które nie przesłały Brukseli gotowego dokumentu. Plan ma być zaprezentowany w przyszłym tygodniu, czasu na konsultacje będzie mało.
Już na tym etapie władze lokalne i regionalne powinny być włączone w przygotowanie planu. Czym innym jest włączenie w prace, a czym innym konsultowanie gotowego dokumentu. Zdaję sobie sprawę, jak te konsultacje będą się odbywać. Gotowy plan zostanie opublikowany, zainteresowane podmioty prześlą odpowiedź i potem uzna się, że plan został skonsultowany. Jest jeszcze czas na to, by przedstawiciele władz regionalnych i lokalnych wzięli aktywny udział w jego przygotowaniu. Z tego, co wiem, na początku prac nad polskim planem odbudowy regiony zostały poproszone o przesłanie projektów, ale już potem dalszych rozmów nie było. A przecież w planie odbudowy nie chodzi tylko o inwestycje, ale o reformy. I w tej sprawie samorządy naprawdę powinny mieć głos.