PiS ma w DNA to, żeby wybierać do państwowych instytucji ludzi lojalnych; w przypadku Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz spełnienie tego warunku jest niemożliwe - mówi w wywiadzie dla "Newsweeka" Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.

Bodnar podkreślił w wywiadzie dla poniedziałkowego "Newsweeka", że PiS "ma w DNA to, żeby wybierać do państwowych instytucji ludzi lojalnych albo przynajmniej przewidywalnych w stosunku do partii" zaś w przypadku kandydatki na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz spełnienie tego warunku jest niemożliwe. "Jest zbyt niezależna, co z punktu widzenia interesów PiS nie jest wartością" - zaznaczył RPO.

Odnosi się też do kandydata na RPO wysuniętego przez PiS, posła tej partii i wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. "Mogę się tylko domyślać, że być może PiS zrobiło to dla przetestowania opozycji, która ma większość w Senacie i bez zgody której nie może być wybrany nowy rzecznik. Nikt chyba jednak nie ma wątpliwości, że ktoś związany z partią, startujący z jej list i sprawujący wysokie stanowisko w rządzie nie stanie się z dnia na dzień na tyle bezstronny i niezależny, aby służyć obywatelom bez oglądania się na wytyczne z centralnego ośrodka dyspozycji politycznej" - powiedział RPO.

Bodnar został też zapytany, czy prawa obywatelskie są dziś bardziej zagrożone niż wtedy, gdy obejmował urząd RPO. "Bez wątpienia. Wynika to nawet ze statystyk. W 2015 r. przez cztery pierwsze miesiące urzędowania zgłosiłem kilka spraw do Trybunału Konstytucyjnego, w 2016 - ponad dwadzieścia, czyli podobnie jak moi poprzednicy. A potem niezależny TK został obywatelom odebrany. Rozstrzyga drobne sprawy, ale w fundamentalnych nie ma co liczyć na jego bezstronność. W kwestiach ustrojowych można podejrzewać o legitymizowanie polityki PiS. Nie ma sensu kierować tam już spraw, a część wcześniej złożonych wręcz wycofałem" - zaznaczył.

Zwrócił też uwagę na utrudnianie współpracy RPO z prokuraturą, co - jego zdaniem - stanowi poważne zagrożenie dla naszych praw. "Dziś w wielu przypadkach nie sposób doprosić się aktywności prokuratorów albo ich działania kończą się kompromitacją, jak ostatnio w przypadku Romana Giertycha. Równocześnie prokuratorzy, którzy próbują działać niezależnie są odsuwani od spraw lub przymusowo delegowani" - wskazał Bodnar.

"Reguły prawne stają się w Polsce coraz bardziej płynne. Mamy coraz częściej do czynienia z sytuacją, gdy prawo jest ignorowane, jeśli nie służy interesowi partii - jak w słynnej reasumpcji głosowania w Sejmie czy niepublikowaniu przez premiera Dziennika Ustaw. Marszałek Sejmu i premier stają się trzecią izbą parlamentu, mogą wszystko. To utrudnia pracę RPO, bo jak pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy tworzą przestrzeń dla arbitralnego stosowania prawa i manipulują nim według własnego widzimisię? Cóż z tego, że policjanci popełniają błędy, skoro za to nie odpowiadają i nie są wyciągnięte wnioski? Mam na myśli zwłaszcza różne nadużycia w czasie protestów i zgromadzeń publicznych" - podkreślił Bodnar.

Jak dodał zasada odpowiedzialności funkcjonariusza państwowego wobec prawa to "absolutny fundament państwa demokratycznego", zaś "płynne prawo to prawo niepewne dla obywatela".

"Najbardziej irytuje mnie nie to, że czegoś nie mogę zrobić, ale to, że pewne sytuacje przyjmowane są jako oczywiste i nie towarzyszy im oczywisty sprzeciw. Jak choćby przejęcie mediów lokalnych przez Orlen. Gdy to ogłoszono, był skandal i krzyk, po czym wszystkie siły opozycyjne przyjęły do wiadomości logikę dziejów, że tak musi się stać. Jakby nic nie można było z tym zrobić. Tak samo z przemocą policji. Protesty przycichły i cisza. Nie widzę aktywności opozycji w sprawie ograniczenia działań policji. Nikogo dziś nie pobili, to znaczy, że problem nie istnieje? Działając od wydarzenia do wydarzenia, których bieg wyznacza ośrodek władzy, daleko nie zajdziemy. Życzyłbym opozycji większej konsekwencji w działaniach" - mówił RPO.