W powodzi zawiodło wiele rzeczy: hydrotechnika, zarządzanie, obieg informacji, przepisy. Fundacja Batorego, która opublikowała właśnie raport „Kiedy pękają tamy. O państwie, wspólnocie i zarządzaniu kryzysem”, przygląda się innej luce – tej, którą zagospodarowało społeczeństwo obywatelskie. To nie jest sytuacja wyjątkowa. Ludzie chcą pomagać i są gotowi to robić także „poza przepisem”. Formalnie są jednak poza systemem zarządzania kryzysowego, który ich nie dostrzega.
Obywatelskość i współdzielona sprawczość jako podstawy zarządzania kryzysowego
Zastanówmy się, jakie obrazy zarządzania kryzysowego zostały nam w głowach rok po powodzi. Jednym z nich są transmitowane online obrady sztabu kryzysowego, podczas których premier Donald Tusk odpytywał z postępów w pracach w terenie. Drugim – samochody ciągnące na Dolny Śląsk, przywożące jedzenie i agregaty. Mieszkańcy i pracownicy gmin koordynujący dostawy dla potrzebujących, wolontariusze uprzątający błoto i gruz z zalanych domów. Nie chodzi o to, by organizacje społeczne przejmowały funkcje państwa, ale żeby ich rola była osadzona w systemie, a obywatelskość i współdzielona sprawczość stały się budulcem odporności. Tymczasem podczas powodzi brakowało klarownej współpracy między administracją rządową, samorządami, organizacjami społecznymi i mieszkańcami, a to przełożyło się na poczucie systemowej porażki. I to ona będzie procentować w przyszłości. Co zatem można zrobić?
Fundacja Batorego rekomenduje długofalowe porozumienia między gminami a organizacjami społecznymi i formalne włączenie organizacji społecznych w system ochrony ludności i zapewnienie im stabilnego finansowania. Przedstawiciele organizacji społecznych, w tym także przedstawiciele lokalnych mediów, powinni mieć miejsce w sztabach kryzysowych i angażować się w tworzenie hubów pomocowych. Ich głos doradczy powinien być słyszany, dostęp do danych uczciwy. Autorzy raportu apelują też o stworzenie funduszu szybkiego reagowania społecznego, do którego organizacje miałyby dostęp w działaniach terenowych. Na szczeblu wojewódzkim mogliby powstać koordynatorzy odpowiedzialni za kontakt z lokalnymi organizacjami społecznymi. Aby tak było, musi być wiedza o ich istnieniu i zasobach, którymi dysponują. To wszystko wymagałoby jednak zaplanowania odpowiedniego wsparcia i osadzenia go w prawie.
Jakie wspólnoty lokalne budujemy na kryzysy?
Plany i ćwiczenia muszą wyprzedzać zagrożenia. Jak się do tego przygotować? Choćby przez szkolenia z zakresu zarządzania wolontariuszami – tak aby mogli być tam, gdzie są w danym momencie rzeczywiście potrzebni.
O powodzi przez ten rok powiedziano i napisano wiele, w myśleniu o kryzysie poczucie bezpieczeństwa dają nam twarde decyzje – tamy, sprzęt, pieniądze. „Odbudować się mądrzej” oznacza zostawić miejsce rzekom, przemyśleć hydrotechnikę, uwzględnić w planowaniu funkcje terenów zalewowych. Ale „odbudować się mądrzej” oznacza też postawić sobie pytanie: jakie wspólnoty lokalne budujemy na kryzysy, o których wiemy przecież tylko tyle, że nadejdą. I co zrobić, żeby nie rozmontowały ich dezinformacja i polaryzacja. Poszukanie tej odpowiedzi leży w naszym wspólnym interesie. ©℗