Pytani o oczekiwania związane z wyborami do parlamentu Rosji mieszkańcy Moskwy mówią o nadziei na stabilność i poprawę warunków życia. Jedni głosują, bo są wdzięczni władzom za przyłączenie Krymu, inni - bo nie chcą, by głosy otrzymała rządząca Jedna Rosja.

W dzielnicy niedaleko dużej arterii, Prospektu Leninskiego, przed punktami dwóch komisji wyborczych widać w niedzielę przed południem głównie ludzi starszych, także w średnim wieku, niekiedy rodziny z małymi dziećmi. Trudno spotkać młodych wyborców. Głosowanie rozpoczęło się w niedzielę o 8 rano (godz. 7 rano czasu polskiego).

Starsza pani tłumaczy, że ludzie w jej wieku "mają poczucie obowiązku we krwi" i ona sama przyszła głosować z tego powodu. Ma nadzieję na lepszą przyszłość, na to, że dla niej, żyjącej z emerytury, coś się zmieni. Obecnie nie jest najlepiej - przyznaje.

Państwo w starszym wieku, którzy już zagłosowali, i którzy nie chcieliby podawać nazwisk, pytani o swoje nadzieje, mówią: stabilność, życie lepsze pod względem ekonomicznym, żeby nie było wojny.

Na Jedną Rosję, na Putina - mówi o swoim wyborze Rosjanka mieszkająca od 15 lat w Niemczech. Tak mają też zamiar głosować jej rodzice i znajomi. Dokonał wielkiej rzeczy, przyłączenia Krymu - tłumaczy - już tylko za to należy mu się wdzięczność.

Para w średnim wieku wyjaśnia, że głosowała po to, by ich głosy nie dostały się Jednej Rosji. "Za nas już o wszystkim zdecydowano, to profanacja" - mówią o wyborach. Ich zdaniem trzeba zmienić system wyborów, uczynić go jawnym. Ale pytani, czy może tak się stać w Rosji, odpowiadają: "nie za naszego życia".

Kobieta w wieku około 30 lat wybiera się na głosowanie, choć przyznaje, że są ludzie w Rosji, którzy nie chodzą na wybory, bo mają mało nadziei na to, że one o czymś decydują. Ona sama liczy na zmiany na lepsze w edukacji, sferze komunalnej, mieszkaniowej. "Nadziei jest mało, ale może raptem coś się poprawi" - tłumaczy. Pytana o przebieg wyborów w porównaniu z elekcją z 2011 roku, mówi: "chciałoby się mieć nadzieję, że będą uczciwsze".