Setki Rosjan protestowały we wtorek w Moskwie przeciwko nowym ustawom antyterrorystycznym podpisanym w lipcu przez prezydenta Władimira Putina. Krytycy obawiają się, że ograniczą one podstawowe swobody i ułatwią władzom rozprawę z przeciwnikami politycznymi.

W parku Sokolniki, we wschodniej części Moskwy, działacze na rzecz praw człowieka wygłaszali przemówienia krytyczne wobec ustaw. Na transparentach przyniesionych przez słuchaczy można było przeczytać: "Precz z represjami politycznymi" i "Represje to strach przed własnymi obywatelami".

Jeden z liderów opozycji Aleksiej Nawalny wezwał zgromadzonych, by za inspiracje służyły im antyputinowskie demonstracje z lat 2011-2012. "Powinniśmy wrócić na ulice. Uczynimy Rosję wolną" - mówił do uczestników protestu, któremu towarzyszyła niewielka obecność policji; władze wydały zezwolenie na zorganizowanie demonstracji.

Na nowe prawo antyterrorystyczne, podpisane na początku lipca przez Putina, składają się dwie ustawy. Jedna wprowadza zmiany w różnych obowiązujących już ustawach, druga - zmiany w kodeksie karnym. Zaostrzona została odpowiedzialność karna za większość przestępstw związanych z terroryzmem i ekstremizmem. Z 16. do 14. roku życia obniżono próg odpowiedzialności karnej.

Ustawy m.in. wprowadzają nowy rodzaj przestępstwa: "akt terroryzmu międzynarodowego", popełniony poza granicami Rosji, ale zagrażający jej obywatelom. Za takie działania grozić ma 15-20 lat więzienia lub dożywocie. Za finansowanie aktów terroryzmu międzynarodowego i werbowanie do nich wspólników przewidziana jest kara od pięciu do 10 lat pozbawienia wolności.

Kara za publiczne wezwania do terroryzmu w internecie, a także jego publiczne usprawiedliwianie, wynosi teraz od pięciu do siedmiu lat. Dotychczasowe przepisy przewidywały karę do siedmiu lat, bez minimalnego progu.

Ponadto od 1 lipca 2018 roku operatorzy sieci komórkowych i portali społecznościowych będą mieli obowiązek przechowywania informacji o rozmowach i korespondencji użytkowników. (PAP)