Napięcia o charakterze rasowym mogą dodać głosów Trumpowi, ale to Clinton wciąż pozostaje faworytką do prezydentury. Choć Hillary Clinton i Donald Trump powściągliwie zareagowali na masakrę w Dallas, gdzie czarny ekstremista zastrzelił pięciu białych policjantów, nie ma wątpliwości, że coraz większe napięcia o charakterze rasowym wpłyną na wynik wyborów prezydenckich.
Sytuacja może przysporzyć głosów kandydatowi republikanów, ale trzeba pamiętać, że udział mniejszości etnicznych wśród wyborców cały czas się zwiększa.
Trump był mocno krytykowany po czerwcowej masakrze w gejowskim klubie w Orlando na Florydzie, gdy w równej mierze skupił się na podkreślaniu, że potwierdza ona jego stanowisko w kwestii islamskiego ekstremizmu, co na wyrażeniu kondolencji. Najwyraźniej wyciągnął z tego wnioski, bo tym razem nie skupiał się ani na sobie, ani na obrażaniu kogokolwiek, lecz – chyba pierwszy raz od początku swojej kampanii – wydał oświadczenie stosowne do urzędu, o który się ubiega. – Musimy stać solidarnie ze stróżami prawa, którzy są siłą oddzielającą cywilizację od totalnego chaosu – oświadczył Trump, a odnosząc się do dwóch Afroamerykanów, których zastrzelenie było przyczyną demonstracji w wielu miastach, powiedział: „Każdy Amerykanin ma prawo do życia w bezpieczeństwie i pokoju. Uczynimy Amerykę znowu bezpieczną”.
O ile Trump starał się w tym oświadczeniu przedstawić się jako kandydat, który przywróci prawo i porządek, o tyle Clinton w swoim komunikacie skupiła się na tym, by nie tylko wspierać policję, ale także zwykłych obywateli, którzy mają problemy z policjantami. Wspomniała też o konieczności walki z „zakorzenionym rasizmem” w wielu jednostkach i większej empatii dla Afroamerykanów. – Musimy zacząć słuchać uzasadnionych krzyków, które płyną ze strony naszych afroamerykańskich obywateli – powiedziała kandydatka demokratów.
Mimo że już ósmy rok w Białym Domu zasiada czarnoskóry prezydent, okazuje się, że napięcia rasowe w USA są większe, niż można by przypuszczać. Według badania Pew Research Center 88 proc. Afroamerykanów uważa, że kraj powinien się zmienić, by byli oni bardziej sprawiedliwie traktowani, podczas gdy wśród białych taką potrzebę widzi 55 proc. pytanych. Odsetek osób, które uważają, że czarni w USA są gorzej traktowani w różnych dziedzinach, jest dwu-, trzykrotnie wyższy wśród nich samych niż wśród białych. Z drugiej strony, biali są coraz bardziej podejrzliwi w stosunku do organizacji Black Lives Matter, która powstała po kolejnych incydentach, w których biali policjanci strzelali do czarnych podejrzanych. To, że zabójca z Dallas, Micah Johnson, celował do białych policjantów z zemsty za wszystkie te przypadki, wzmocni nieufność między obiema społecznościami.
Może także wpłynąć na preferencje wyborcze części Amerykanów. Wiadomo, że zdecydowana większość elektoratu Trumpa to biali, podczas gdy Clinton znacznie lepiej wypada wśród mniejszości etnicznych. W efekcie zabójstwa w Dallas część niezdecydowanych wyborców albo tych republikańskich, którym kandydatura Trumpa nie odpowiada, może teraz zmienić zdanie. – To z pewnością może wzmocnić poparcie dla niego. Jest wielu republikanów, którzy nie mają dobrej opinii na temat Black Lives Matter – uważa historyk z uniwersytetu Princeton Julian Zelizer.
Na dodatek Clinton ma słaby punkt, bo to za prezydentury jej męża przyjęto ustawę o zwalczaniu przestępczości, która jednak zdaniem czarnych aktywistów przyniosła efekt odwrotny od zamierzeń, bo Afroamerykanie zaczęli częściej trafiać do więzień. Ale biorąc pod uwagę, że w tych wyborach przedstawiciele mniejszości etnicznych czy rasowych będą stanowić najwięcej w historii, bo aż 31 proc. elektoratu, Trump ma mimo wszystko niezwykle trudną drogę do Białego Domu.