Wynik referendum, w którym Holendrzy opowiedzieli się przeciwko umowie stowarzyszeniowej UE-Ukraina należy traktować nie tylko jako "nie" dla zbliżenia z Kijowem, ale także jako wyraz dezaprobaty dla samej Unii - pisze w czwartek komentator "Financial Timesa".

Ze wstępnych wyników środowego referendum wynika, że przeciwko umowie głosowało 61 proc. wyborców. Jednak na co zwraca uwagę publicysta londyńskiego dziennika Tony Barber frekwencja wyniosła 32 proc., co jak na warunki holenderskie jest wynikiem bardzo słabym. Zdaniem komentatora pozostanie w domu wielu obywateli Holandii było świadomym wyborem.

Barber uważa, że wynik referendum pokazuje "stopień społecznego niezadowolenia z jakości demokracji i odpowiedzialności w UE". Publicysta "FT" podkreśla, że "niezadowolenie z UE zakorzeniło się w jednym z sześciu państw założycielskich (Wspólnoty)". Wskazuje, że podobne nastroje zaczynają panować we Francji i we Włoszech.

Komentator argumentuje, że na środowe referendum należy spojrzeć także pod kątem czerwcowego głosowania w Wielkiej Brytanii. Barber ocenia, że "holenderskie głosowanie jest przypomnieniem dla wszystkich, którzy spoglądają na brytyjskie referendum zaplanowane na 23 czerwca, w którym obywatele wypowiedzą się na temat pozostania lub opuszczenia UE". Jego zdaniem wyniki w Holandii pokazują, że "bezpośrednia demokracja z natury jest nieprzewidywalna".

"Tak samo jak wielu Holendrów nie podjęło decyzji (nie wzięło udziału w referendum - PAP) w sprawie umowy UE z Ukrainą, tak może się okazać, że liczni Brytyjczycy pójdą do urn w czerwcu wypowiadając się na temat rządu Davida Camerona, albo w sprawie wielu innych kwestii, a nie tylko na temat samej brytyjskiej przyszłości w UE" - podkreśla Barber prognozując, że w przeciwieństwie do Holandii "frekwencja w Wielkiej Brytanii będzie na pewno dużo wyższa".

Odnosząc się do samej istoty holenderskiego referendum Barber ocenia, że ilustruje ono nastroje wśród eurosceptyków, którzy przeciwstawiają się dalszemu rozszerzaniu Wspólnoty. Pokazuje też, że głosowanie było bacznie obserwowane przez władze Rosji. Według komentatora "FT" "sposób w jaki referendum opisywały państwowe media rosyjskie pokazuje, że Kreml liczył, iż wyniki (głosowania) zdyskredytują UE w oczach Ukraińców jako niewiarygodnego partnera". Jednak niska frekwencja spowodowała, że "rosyjskie nadzieje pozostały w większości niespełnione" - dodaje Barber.

Mimo niewiążącego charakteru głosowania premier Holandii Mark Rutte oświadczył w środę wieczorem, że nie zignoruje wyniku, a jego rząd może ponownie rozważyć kwestię ratyfikowania umowy stowarzyszeniowej Unii Europejskiej z Ukrainą. Dodał, że potrzeba będzie czasu na ustalenie, jaka decyzja zostanie podjęta. "FT" przypomina jednak, że aby umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą przestała działać potrzeba jednomyślnej decyzji wszystkich państw członkowskich UE, a nie tylko Holandii.