Sąd Krajowy w Duisburgu odmówił we wtorek otwarcia procesu karnego przeciwko osobom odpowiedzialnym - zdaniem prokuratury - za śmierć 21 osób podczas festiwalu muzyki techno Love Parade w 2010 roku. Sędziowie uznali dowody za niewystarczające.

24 lipca 2010 roku w tunelu prowadzącym na teren festiwalu muzyki techno w Duisburgu w zachodnich Niemczech wybuchła masowa panika. Tłum stratował na śmierć 21 uczestników imprezy; co najmniej 652 osoby odniosły obrażenia. Oprócz Niemców zginęli też obywatele Holandii, Włoch, Australii, Chin, Bośni i Hercegowiny oraz dwie osoby z Hiszpanii.

Dwa lata temu prokuratura oskarżyła sześciu pracowników władz miasta i czterech współpracowników firmy organizującej festiwal o nieumyślne zabójstwo i nieumyślne uszkodzenie ciała. Oskarżenie opierało się na ekspertyzie brytyjskiego naukowca Keitha Stilla, specjalizującego się w ocenie wywołanych paniką zajść podczas imprez masowych.

Sąd odmówił wdrożenia postępowania wskazując na "ogromne braki merytoryczne i metodyczne" zebranych przez prokuraturę dowodów. Zdaniem sędziów te dowody nie mogą być przesłanką do skazania oskarżonych.

Adwokat Julius Reiter, który reprezentuje członków rodzin ofiar, nazwał decyzję sądu "skandalem prawniczym".

Eksperci stwierdzili poważne zaniedbania w przygotowaniu festiwalu. Na teren Love Parade prowadziło tylko jedno wejście, pełniące równocześnie rolę wyjścia. Trasa prowadząca na teren koncertu była zbyt wąska w stosunku do liczby uczestników.

Rodziny ofiar oraz osoby poszkodowane mogą nadal ubiegać się w procesach cywilnych o odszkodowanie.

Znane na całym świecie festiwale muzyki techno Love Parade odbywały się od 1989 roku, początkowo w Berlinie, a od 2007 roku w Zagłębiu Ruhry. Za każdym razem uczestniczyło w nich ponad milion osób. Po tragedii w 2010 roku zaprzestano organizacji festiwali. (PAP)