Jego zdaniem należy liczyć się z kolejnymi zamachami w Europie, ale błędem byłoby uleganie psychozie strachu, gdyż w ten sposób terroryści osiągnęliby swój cel.
W opinii Krawczyka, który jest też ekspertem ds. terroryzmu z Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego, wtorkowe zamachy mogą mieć związek z wcześniejszym ujęciem w stolicy Belgii Salaha Abdeslama. „Może być to albo odwet, albo operacja, która została wcześniej zaplanowana mimo jego aresztowania. Z ustaleń śledztwa wiemy, że Salah Abdeslam przyznał się, iż planował kolejne zamachy w Europie” – podkreślił ekspert. Jak zaznaczył, z bardzo dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że nić powiązań sprawców wtorkowych zamachów w Brukseli bezpośrednio lub pośrednio prowadzi do Salaha Abdeslama. „Jeżeli była to grupa związana z Salahem Abdeslamem, to działała od miesięcy. Trzeba pamiętać, że Salah Abdeslam przez cztery miesiące ukrywał się w Brukseli” – podkreślił dr Krawczyk.
W jego ocenie pomimo wiedzy o grupach terrorystycznych, problem w zakresie skutecznego przeciwdziałania zamachom stanowi ich infiltracja, a także rozpoznanie środowisk, gdzie terroryści mogą liczyć na schronienie i pomoc. „Bardzo trudno służbom przeniknąć w takie środowisko. To jest praktycznie trzeci zamach w ciągu ponad roku. Trzeba przypomnieć przecież także zamach na Charlie Hebdo w Paryżu. Skoro dochodzi do kolejnego zamachu, to widać, że siatki zamachowców nie są do końca rozpracowane. Problemem jest właśnie przeniknięcie do tego środowiska” – powiedział Krawczyk.
Podkreślił, że skuteczne działania związane z zapobieganiem aktom terroryzmu muszą być podejmowane na wielu płaszczyznach jednocześnie. „To zarówno działania w zakresie polityki dotyczącej imigrantów, jak również możliwości oddziaływania na lokalną społeczność muzułmańską. Chodzi o to, by nie była to społeczność izolowana, skazywana na oddanie w ręce ekstremistów” – powiedział ekspert.
Zaznaczył, że w przypadku zamachów terrorystycznych takie miejsca jak lotniska, dworce czy obiekty, gdzie odbywają się imprezy masowe, to tzw. cele miękkie, które bardzo trudno zabezpieczyć. „To miejsca, przez które przewijają się dziesiątki czy setki tysięcy osób. Nie da się wszystkiego i wszystkich sprawdzić. Dodatkowe zabezpieczenia na pewno są potrzebne, a wprowadzanie kolejnych na pewno pomoże, ale trzeba mieć też świadomość, że jeżeli ktoś chciałby przeprowadzić zamach w takim miejscu, to będzie próbował ten system zabezpieczeń skutecznie obejść” – ocenił.
Jak podkreślił, Europa nie może dać się zastraszyć. „Zamachy mogą pojawiać w zwiększonej liczbie, tylko nie powinniśmy się do nich przyzwyczajać, bo wtedy w pewien sposób ulegniemy temu, co terroryści chcą osiągnąć – życie w permanentnym strachu, zastraszenie Europy, która np. nie będzie mogła ingerować na arenie międzynarodowej kwestii stabilizacji sytuacji w Syrii” – zaznaczył. I dodał: „Powinniśmy być bardziej czujni, ale nie powinniśmy ulegać psychozie strachu, gdyż staniemy się bezwolną masą nastawioną na kolejny zamach, a nie na walkę z terroryzmem”.
Według eksperta problem odpowiednich zabezpieczeń, w tym liczebności służb zaangażowanych w takie działania, będzie szczególnie ważny podczas Światowych Dni Młodzieży, które w lipcu odbędą się w Polsce.
„To będzie dwa miliony osób, które różnymi środkami transportu przybędą do Polski z różnych stron świata. Służby na pewno będą postawione w najwyższy stan gotowości. Na pewno wprowadzone będą zabezpieczenia pirotechniczne. Problem będzie głównie w liczebności użytych służb” – zaznaczył.
Przyznał, że jednym z rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa mogłyby być szkolenia dla wolontariuszy w rozpoznawaniu osób mogących stanowić zagrożenie. „Szkolenie wolontariuszy w zwracaniu uwagi na osoby zachowujące się podejrzanie powinni przeprowadzić specjaliści służb mundurowych. W tym zakresie powinna być podpisana umowa między organizatorami a służbami i instytucjami, które odpowiadają za bezpieczeństwo na przykład na szczeblu województwa” – wskazał dr Krawczyk.