Koalicjanci mają dziś rozmawiać o zmianach w rządzie. Kolejni politycy domagają się dymisji premiera Jaceniuka.
Dowody na korupcję ludzi zbliżonych do prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki dzisiaj mają trafić do powstałego z początkiem roku Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU), tamtejszego odpowiednika CBA. Ma je tam dostarczyć Aivaras Abromavičius, który w środę ogłosił swoją rezygnację z fotela ministra gospodarki i handlu. – Jeśli NABU nie uda się wkrótce doprowadzić do aresztowania kilku grubych ryb, dowiedzie, że wbrew nadziejom także wpisało się w stare układy – mówi DGP poseł Jehor Sobolew, przewodniczący parlamentarnej komisji ds. walki z korupcją.
Abromavičius narzekał na naciski ze strony Ihora Kononenki, który formalnie jest jedynie zastępcą szefa klubu parlamentarnego Bloku Poroszenki (BPP), ale w istocie pozostaje szarą eminencją prezydenta. Kononenko i Poroszenko znają się jeszcze z czasów służby w wojsku, przez lata byli partnerami biznesowymi, a nawet zbudowali sobie domy na jednej działce w Kijowie. Deputowany miał promować swoich ludzi na posady w spółkach skarbu państwa.
– Kulminacją tej kadrowej samowoli i zamiaru pełnego podporządkowania strumieni finansowych stało się życzenie nominowania własnego zastępcy w ministerstwie gospodarki, który odpowiadałby za Naftohaz i inne spółki państwowe – mówił Abromavičius, który zanim został ministrem, miał litewski paszport i pracował dla szwedzkiej spółki East Capital. Wkrótce człowiek Kononenki pojawił się w urzędzie i oświadczył, że zaczyna pracować, bo jego kandydatura została uzgodniona „na górze”. Do ministra dzwoniono też w tej sprawie z administracji prezydenta.
Skandal doprowadził do tarć w koalicji, w której od wielu miesięcy mówiło się o konieczności rekonstrukcji rządu i zmiany premiera. W piątek przedstawiciele Batkiwszczyny i Samopomocy – dwóch z czterech partii koalicyjnych – oświadczyli, że nie wyobrażają sobie dalszej współpracy z gabinetem Arsenija Jaceniuka. Teoretycznie BPP i Front Ludowy Jaceniuka poradzą sobie bez ich głosów. W praktyce jednak bez głębokich zmian kadrowych się nie obejdzie.
Dzisiaj ma się odbyć posiedzenie rady koalicji, na którym mają być omawiane szanse na uratowanie czwórpartyjnego sojuszu. Ludzie Poroszenki namawiali Abromavičiusa i kilku innych ministrów, którzy ostatnio złożyli dymisje, do zmiany decyzji i powrotu do rządu. Zgodzili się na to wszyscy poza Litwinem. – To nie była decyzja emocjonalna. Przy obecnym systemie nie można działać efektywnie – tłumaczył.
Część komentatorów porównuje sprawę Abromavičiusa do historii Ołeksandra Zinczenki z 2005 r. Zinczenko, wówczas będący szefem sekretariatu prezydenta Wiktora Juszczenki, publicznie oskarżył o korupcję m.in. Poroszenkę, wówczas sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. W ten sposób ujawniono brutalną rywalizację między Poroszenką a premier Julią Tymoszenko, która zakończyła się zdymisjonowaniem obojga przez Juszczenkę, rozpadem pomarańczowego obozu i utratą nadziei na modernizację państwa.
Także dlatego w Kijowie mówi się o ogromnych zewnętrznych naciskach na utrzymanie koalicji i realną walkę z korupcją, zwłaszcza ze strony Stanów Zjednoczonych. W grudniu nad Dnieprem gościł nawet wiceprezydent USA Joe Biden. Według naszych rozmówców Biden wprost zażądał utrzymania Jaceniuka w fotelu premiera, co pomogło mu wówczas uratować posadę. Tym razem może to być o wiele trudniejsze zadanie.