Dymisje w greckim ministerstwie finansów przed kluczowym głosowaniem w sprawie reform. Z funkcji zrezygnowali wiceszefowa resortu oraz jego dyrektor polityczny. Jako powód podali fakt, że nie mogą firmować reform, które doprowadzą Greków do ubóstwa.

Na wieczór zapowiadane są manifestacje związkowców, którzy także nie zgadzają się z proponowanymi przez rząd reformami. W południe ulicami Aten przeszła demonstracja pracowników budżetówki i farmaceutów.

Pracownicy urzędów, właściciele aptek oraz farmaceuci przeszli przez centrum stolicy trzymając w rękach banery z napisami „Nie dla reform” oraz „Pożyczka to rak”. Przed siedzibą parlamentu domagali się dymisji rządu. „To jest nowy rząd, ale wciąż ta sama polityka, która doprowadzi Greków wyłącznie do ubóstwa. Ale dla nas to początek nowej walki. Jeśli reformy zostaną uchwalone, będziemy walczyć o ich obalenie, tak jak robimy to od pięciu lat” - mówił jeden z manifestujących.

Związkowcy z budżetówki od rana prowadzą 24-godzinny strajk generalny. Nie pracują niektóre urzędy, pojawiają się też zakłócenia w komunikacji miejskiej.

Policja w całych Atenach postawiona jest w stan najwyższej gotowości, bo manifestacje zapowiedziane są także na wieczór, a służby obawiają się, że anarchiści będą chcieli doprowadzić do zamieszek.

Jak relacjonuje z Aten specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, wciąż nie jest pewne, czy premierowi Aleksisowi Tsiprasowi uda się przeforsować plany reform w parlamencie. Niemal połowa członków komitetu politycznego rządzącej Syrizy opowiedziała się za odrzuceniem planu, bez którego Grecja nie dostanie nowej transzy pomocowej.

Teraz w greckim parlamencie trwa debata na temat nowego planu ratunkowego. W jej trakcie były grecki minister finansów Janis Warufakis, który w wyniku napięć z unijnymi politykami odszedł z rządu, powiedział, że negocjacje rządu z Brukselą w nocy z niedzieli na poniedziałek okazały się porażką władz. To właśnie wtedy doszło do porozumienia w sprawie nowej pomocy dla Grecji.