Wynik lutowych negocjacji Grecji z Komisją Europejską był powszechnie oceniany przez prasę polską i zagraniczną jako porażka Aten. Grecki minister finansów Janis Warufakis, reprezentujący rząd partii Syriza, domagał się od KE i ministrów finansów strefy euro ograniczenia zakresu oszczędności wymaganych w zamian za udzielenie 240 mld euro pomocy finansowej przez trojkę (Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy).
Twierdzi, że polityka austerity „niszczy Grecję”. Apelował o stworzenie wielkiego planu na rzecz wzrostu gospodarczego, finansowanego przez Europejski Bank Inwestycyjny. Na wzór umorzenia Niemcom połowy długów po II wojnie światowej, Warufakis proponował zwołanie „Europejskiej konferencji zadłużenia” i podobnej restrukturyzacji wynoszącego 175 proc. PKB długu Grecji, którego dwie trzecie stanowi pomoc od UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Minister finansów Grecji przedstawił m.in. propozycję zamiany obecnego długu na obligacje powiązane z poziomem wzrostu gospodarczego.
Na pierwszy rzut oka Grecji nie udało się tego osiągnąć. Komisja Europejska jedynie przedłużyła plan pomocowy dla Aten o cztery miesiące w zamian za dostarczenie listy reform, które Ateny zobowiązują się przeprowadzić, a także niewycofywanie się z dotychczas podjętych działań oszczędnościowych. Kilka dni po ogłoszeniu wyniku negocjacji w stolicy Grecji rozpoczęły się protesty przeciwko rzekomo uległej polityce rządu Syrizy wobec oszczędnościowych wymogów Komisji Europejskiej. Warufakisa krytykowali nawet niektórzy politycy partii rządzącej. W dodatku KE wciąż nie chce zaakceptować listy reform przesłanej dwa miesiące temu przez Grecję, uważając przedstawione propozycje za zbyt słabe. Jeżeli zaplanowane na 24 kwietnia negocjacje Aten z UE zakończą się porozumieniem, to raczej stanie się tak w wyniku intensyfikacji planowanych reform przez Grecję, która będzie pilnie potrzebowała pieniędzy na spłatę kolejnej części długu na początku maja. Wydawało się, że konieczność przeprowadzenia reform zwyciężyła, mimo greckich dążeń do zakończenia polityki austerity.
Jednak jeżeli spojrzy się na politykę Komisji Europejskiej wobec Grecji i innych zadłużonych państw w szerszym kontekście, okazuje się, że Bruksela jest skłonna do wielu ustępstw wobec Aten. Już w dokumencie końcowym, opublikowanym po negocjacjach Komisji Europejskiej i ministrów finansów strefy euro z Grecją, znalazła się zapowiedź „jak najlepszego spożytkowania elastyczności [programu pomocowego], która będzie rozważana wspólnie z greckimi władzami”. Najbardziej kluczowe są tu jednak wytyczne Komisji Europejskiej opublikowane 13 stycznia br. w dokumencie pt. „Jak najlepsze spożytkowanie elastyczności w ramach istniejących zasad Paktu Stabilności i Wzrostu”. W styczniowych wytycznych Komisja wyraża zgodę na odliczanie państwowych inwestycji od deficytu sektora finansów publicznych, co jest głośno postulowane przez socjalistyczne rządy Francji, Grecji i Włoch.
W dokumencie KE umożliwia ulgowe traktowanie praktycznie wszystkich inwestycji państwowych, jeżeli są one współfinansowane z funduszy unijnych. Wystarczy, że inwestycje te zostaną uznane za „ekwiwalent reform strukturalnych”. Państwo, które za sprawą wydawania pieniędzy na takie inwestycje odejdzie od wyznaczanych przez UE średniookresowych celów budżetowych, nie narazi się na unijne sankcje i etykietkę państwa nieprzestrzegającego dyscypliny budżetowej. Komisja Europejska dopuszcza się tutaj nadinterpretacji zapisu Paktu Stabilności i Wzrostu, który umożliwia odliczanie od deficytu i długu sektora finansów publicznych jedynie kosztów rzeczywistych reform strukturalnych (przykładowo przez pewien czas Polska korzystała z możliwości odliczenia kosztów reformy emerytalnej). Zgodnie z nowymi wytycznymi Komisji Europejskiej teraz wystarczy, że dana współfinansowana ze środków UE grecka, hiszpańska czy polska inwestycja publiczna zostanie uznana za „zwiększającą potencjalny zrównoważony wzrost gospodarczy”.
Grozi to marnotrawieniem publicznych pieniędzy. Skoro UE dopuszcza traktowanie państwowych inwestycji jako czynnika niepogarszającego stanu finansów publicznych, politycy mogą chętniej zwiększać wydatki na przedsięwzięcia, które zamiast służyć długofalowemu wzrostowi gospodarczemu, mają na celu przypodobanie się wyborcom czy wsparcie firm, z którymi w nieuczciwy sposób mogą być powiązani rządzący. Ponadto poprzez takie dozwolone przez Komisję Europejską usprawiedliwianie odstępstw od celów budżetowych państwa mogą oszukiwać same siebie, że z ich finansami publicznymi jest całkiem dobrze. Mimo że ostatni kryzys zadłużeniowy powinien być nauczką dla europejskich instytucji i polityków, obecnie powstaje podobna sytuacja jak w 2005 r. Wtedy Komisja Europejska i Rada UE znacznie poluzowały Pakt Stabilności i Wzrostu, dopuszczając niewszczynanie procedury nadmiernego deficytu, jeżeli jest on uzasadniony „wyjątkowymi okolicznościami”. Trzydziestokrotne zastosowanie tej furtki przyczyniło się do lekceważenia problemów fiskalnych państw strefy euro.
Choć uzasadniane inwestycjami przekroczenie unijnych celów budżetowych „nie może prowadzić do przekroczenia 3 proc. PKB deficytu [sektora finansów publicznych]”, to można się spodziewać, że zasada ta nie będzie stosowana wobec państw, których deficyt już przekracza ten poziom. Do tego należy dodać niedawną wypowiedź komisarza UE ds. wewnętrznych Dimitrisa Avramopoulosa, który uznał, że „Unia Europejska powinna rozważyć większą elastyczność Paktu Stabilności i Wzrostu dla państw południowoeuropejskich (...) i oferować im elastyczność w zamian za ich wysiłki”. Jakby tego było mało, w styczniowych wytycznych Komisja Europejska obiecała nieuruchamianie sankcji za nadmierny deficyt w przypadku, kiedy pogorszenie się sytuacji budżetowej wyniknie z wkładu do powstającego Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji Strategicznych. Ulga ta dotyczy także państw, które już teraz mają duże problemy fiskalne.
Łatwo teraz zauważyć, że to nie Grecja poniosła porażkę w relacjach z Komisją Europejską. Przeciwnie, to Bruksela osłabiła unijne reguły fiskalne pod dyktando nadmiernie zadłużonych państw. Postulat Syrizy, aby „wyłączyć inwestycje publiczne spod restrykcji Paktu Stabilności i Wzrostu”, został w pewnej mierze spełniony.