Liderzy bośniackich Serbów zaczęli realizować plany, które mogą się skończyć secesją. Kryzys polityczny w Bośni i Hercegowinie ma szerszy kontekst, związany z napięciem między Rosją i Zachodem.

W cieniu napięcia wokół Ukrainy dojrzewa kolejny potencjalny konflikt w Europie. Przywódcy bośniackich Serbów forsują przepisy, które doprowadzą do faktycznego uniezależnienia się Republiki Serbskiej (RS) ze stolicą w Banja Luce od władz centralnych Bośni i Hercegowiny (BiH). Banja Luka cieszy się przy tym poparciem Moskwy. Dla Rosji im większy chaos na Bałkanach, tym słabsze perspektywy integracji europejskiej leżących tam państw.
W niedzielę ulicami Banja Luki przeszła defilada zorganizowana z okazji 30. rocznicy niepodległości RS. Bośniaccy Serbowie nie mają – przynajmniej na razie – własnej armii, więc w paradzie wzięli udział policjanci, przedstawiciele innych służb i reprezentanci różnych instytucji, klubów sportowych i stowarzyszeń. W sumie 2700 osób, wśród których wyróżniali się członkowie rosyjskiego nacjonalistycznego klubu motocyklowego Nocne Wilki, który zasłynął udziałem w zajmowaniu Krymu w 2014 r. Z trybuny honorowej bili im brawo lokalni politycy i goście zagraniczni, w tym minister spraw wewnętrznych Serbii Aleksandar Vulin i ambasador Rosji w BiH Igor Kałabuchow. – Zgromadziliśmy się z okazji tego wielkiego święta, by okazać nasze przywiązanie do życia w pokoju – powiedziała w trakcie wystąpienia prezydent RS Željka Cvijanović.
Problem polega na tym, że obchody Dnia RS są w świetle bośniackiego prawa i orzecznictwa nielegalne, bo nawiązują do idei serbskiego separatyzmu. Proklamowanie niepodległości RS w 1992 r. było jednym z milowych kroków na drodze do wybuchu wojny domowej, która zakończyła się trzy lata i 100 tys. ofiar śmiertelnych później podpisaniem porozumień pokojowych w Dayton. Nową BiH utworzyły dwie jednostki – RS i Federacja Bośni i Hercegowiny (FBiH), będąca wspólną jednostką bośniackich Chorwatów i Boszniaków (społeczność w latach 90. częściej określana mianem Muzułmanów). Powstała federacja o skomplikowanym systemie wzajemnych zależności między różnymi szczeblami władzy, trójosobową głową państwa (w skład prezydium BiH wchodzi Boszniak, Chorwat i Serb, wymieniający się co dziewięć miesięcy na stanowisku przewodniczącego) i międzynarodowym nadzorcą mającym prawo weta na przyjmowane przepisy, którym obecnie jest niemiecki chadek Christian Schmidt.
Taki stan rzeczy jest dysfunkcyjny, kryzysogenny i nie spełnia ambicji narodów tworzących BiH. Szczególnie aktywni w podważaniu status quo są Serbowie, wśród których pierwsze skrzypce gra były prezydent RS i obecny członek prezydium BiH Milorad Dodik. Ten regularnie goszczący na Kremlu polityk nie ukrywa, że dąży do utworzenia niepodległego państwa, być może w federacji z Serbią. Pretekstem do przyspieszenia był konflikt o powołanie Schmidta. Poprzedni wysocy przedstawiciele tradycyjnie byli wyłaniani w drodze konsensusu przez rządy mocarstw patronujących układowi z Dayton. Sprzymierzona z bośniackimi Serbami Rosja blokowała jednak wybór następcy Austriaka Valentina Inzki, sprawującego tę funkcję od 2009 r. Gdy mocarstwa zachodnie zdecydowały się ominąć rosyjskie weto i wybrać Schmidta zwykłą większością głosów, bośniaccy Serbowie i Rosjanie oprotestowali jego wybór, argumentując, że jest on nielegalny. Niemiec objął funkcję 1 sierpnia 2021 r. i w pierwszym raporcie dla ONZ przestrzegł, że BiH jest na skraju rozpadu.
Równolegle rządzący w Banja Luce Związek Niezależnych Socjaldemokratów (SNSD) zaczął bojkotować posiedzenia federalnych organów władzy i rozpoczął prace nad uchwałami, których realizacja będzie oznaczać faktyczną secesję. Uchwały zostały przyjęte przez parlament RS na posiedzeniu 10 grudnia 2021 r. Gdyby zostały zrealizowane, RS, która obejmuje 49 proc. terytorium BiH, wbrew porozumieniu z Dayton i federalnej konstytucji przejęłaby większość uprawnień władz w Sarajewie dotyczących bezpieczeństwa, obrony i sądownictwa. Pozbawiono by też prawa weta wysokiego przedstawiciela. Parlament dał władzom pół roku na powołanie własnych struktur siłowych, w tym armii, służby antykorupcyjnej i wywiadu. Ludzie Dodika od miesięcy rozbudowują potencjał paramilitarny, opierając się na policji. Jesienią Banja Luka przeprowadziła ćwiczenia kontrterrorystyczne w Jahorinie, gdzie Serbowie stacjonowali podczas trzyletniego oblężenia Sarajewa.
Działania Serbów cieszą się cichym poparciem wrogich im w czasach wojny bośniackich Chorwatów. Chorwackie elity marzą o rozbiciu FBiH i powołaniu trzeciej, chorwackiej jednostki w składzie federalnej BiH. Pewną ambiwalencją charakteryzuje się z kolei postawa Belgradu. Serbia czuje się wprawdzie protektorem bośniackich Serbów ze względu na więzi etniczne i religijne, ale wolałaby uniknąć konfliktu zbrojnego, za który mogłaby zapłacić wysoką cenę polityczną i gospodarczą, choć nie miałaby bezpośredniego wpływu na działania Banja Luki. Napięcie rośnie także w kontekście planowanych na październik wyborów, w trakcie których zostaną wybrani członkowie prezydium BiH, parlamentu federalnego, parlamentów obu jednostek BiH i sejmików 10 kantonów, z których składa się FBiH. SNSD podbija separatystyczny bębenek częściowo przez wzgląd na kalkulacje wyborcze. Wśród bośniackich Serbów rośnie frustracja wywołana kryzysem ekonomicznym i pandemicznym, a sygnałem ostrzegawczym dla Dodika były punktowe porażki podczas wyborów lokalnych w 2020 r. Socjaldemokraci oddali opozycji m.in. fotel burmistrza Banja Luki.