Uruchomiony wobec Polski i Węgier wstępny etap procedury „pieniądze za praworządność” nie ma związku z Krajowym Planem Odbudowy.

Kompromisowe propozycje, z jakimi minister funduszy Grzegorz Puda pojechał w czwartek do Brukseli, nie były konsultowane z Ministerstwem Sprawiedliwości. W obozie kierującego tym resortem Zbigniewa Ziobry rośnie więc podejrzenie, że reszta rządu w porozumieniu z prezydentem Andrzejem Dudą szykuje ugodowe wobec UE rozwiązania za ich plecami. W takim przypadku Solidarna Polska nie poparłaby żadnych kompromisowych projektów ustaw w Sejmie. A to by oznaczało, że obóz prezydencko-premierowski w celu odblokowania Krajowego Planu Odbudowy i zrealizowania postanowień Trybunału Sprawiedliwości UE musiałby liczyć na opozycję. Podobnie jak przy głosowaniu nad zatwierdzeniem planu w maju. Wtedy wspólnie z rządem zagłosowała Lewica. Ale apetyt na powtarzanie tego manewru w otoczeniu premiera Mateusza Morawieckiego jest bardzo ograniczony. – W „normalnym” parlamencie nikt by się nie wahał, ale już raz to robiliśmy i to się źle skończyło i dla nas, i dla nich – mówi osoba z rządu.
Komisja Europejska wysłała do Polski i Węgier pismo wzywające do udzielenia wyjaśnień. Poinformował o tym w piątek na koniec swojej wizyty w Polsce komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders. To wstępny etap procedury „pieniądze za praworządność”, w efekcie której Polska może stracić część funduszy. Nie wydarzy się to jednak szybko, bo KE wstrzyma się ze stanowczymi ruchami do momentu rozpatrzenia przez TSUE wniosku Polski i Węgier, które zaskarżyły mechanizm „pieniądze za praworządność”. Wyrok może zapaść wiosną 2022 r. – Nie rozpoczynamy konkretnie formalnej procedury – zastrzegł Reynders.
Sytuacja wydaje się patowa, bo przekonanie ziobrystów do kompromisu jest mało prawdopodobne. Resort sprawiedliwości torpeduje wszelkie próby dogadania się z Brukselą. – Kancelaria premiera ciągle nas pyta, jak zamierzamy zrealizować środki tymczasowe, minister spraw europejskich Konrad Szymański oczekuje od nas harmonogramu prac dla Brukseli – słyszymy w MS. Ziobryści odpowiadają, że środki tymczasowe Polski nie wiążą zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. – Już i tak wyrazem naszej dobrej woli jest to, że część problemów zniknie, bo planujemy dalsze reformy sądownictwa. KE nie będzie w nie jednak wtajemniczana – dodaje rozmówca. Pokazanie harmonogramu prac nad reformą systemu dyscyplinowania sędziów jest jednym z trzech warunków odblokowania pieniędzy z Funduszu Odbudowy.
Bez porozumienia do końca roku Polsce przepadnie 4,7 mld euro zaliczki z Krajowego Planu Odbudowy. Brak napływu pieniędzy z KPO i przedłużający się „spór o praworządność” to jedne z powodów słabości złotego. W piątek euro kosztowało niemal 4,7 zł, najwięcej od marca 2009 r. – dna globalnego kryzysu finansowego.
Puda w zeszły czwartek pojechał do Brukseli (wziął też udział w posiedzeniu ministrów krajów członkowskich), by rozmawiać o ostatecznych zapisach w polskim planie w sprawie praworządności. Oczekiwania KE pokrywają się z wydanymi przez TSUE postanowieniami, za które naliczana jest dzienna kara w wysokości 1 mln euro. Polska ma zadeklarować likwidację Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym i reformę systemu dyscyplinowania sędziów oraz rozpocząć przywracanie do pracy zawieszonych sędziów. – Znamy te warunki, ale nie wszystkie z nich uda się zrealizować w czasie, o który prosi KE. Podczas rozmów tłumaczymy, że krótkie okresy, w których Komisja wyobraża sobie realizację niektórych z tych postulatów, są po prostu niemożliwe do przeprowadzenia chociażby z uwagi na proces legislacyjny – powiedział. Minister rozmawiał w Brukseli z Markiem Lemaîtrem, szefem Dyrekcji Generalnej ds. Polityki Regionalnej.
Jako najbardziej zaporowy warunek wskazuje się przywrócenie sędziów do orzekania. Tu Bruksela chce zobaczyć konkretne działania. Chodzi m.in. o Pawła Juszczyszyna zawieszonego prawie dwa lata temu, czy Igora Tuleyę, któremu Izba Dyscyplinarna uchyliła sędziowski immunitet. Zastępca rzecznika praw obywatelskich, Maciej Taborowski, uważa, że zrealizowanie tego warunku wcale nie jest trudne. – Jedna z dróg to wzruszenie takiego orzeczenia. Ono istnieje, ale zostało wydane przez organ, który nie jest sądem, o wadliwym składzie – podkreśla. Według niego istnieje też ścieżka legislacyjna. – W ustawie wdrażającej postanowienie TSUE w sprawie Sądu Najwyższego (chodziło o wiek emerytalny sędziów – red.) rząd uznał za stosowne wprowadzenie przepisu, który umarza postępowania sądowe – zauważa prawnik. ©℗
W piątek euro kosztowało niemal 4,7 zł, najwięcej od marca 2009 r.