Dla Midhata nowym domem stała się myjnia samochodowa w mieście Gaza. Razem z rodziną mężczyzna uciekł z Beit Hanun. Teraz mieszka razem z ośmioma innymi rodzinami. W całym pomieszczeniu jest w sumie ponad 100 osób. Nie mają wody, prądu, a z domów nie wzięli prawie nic. Żyją dzięki temu, co uda im się wyżebrać na ulicy.

- Jest nas tu bardzo dużo. To wszystko jest bardzo uciążliwe. Kobiety muszą karmić dzieci, starsze dzieci w tym czasie krzyczą i się bawią, a moi synowie chodzą po ulicach w poszukiwaniu różnych rzeczy. Tu nie ma ani chwili spokoju - mówi Midhat w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia w Gazie. Palestyńczyk stara się jednak nie narzekać i cieszy się, że w ogóle znalazł dom. Właściciel myjni jest bowiem jego znajomym.

Jak relacjonuje z Gazy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, od początku wojny z domów uciekło już ponad pół miliona osób. 280 tysięcy mieszka w szkołach ONZ w Gazie. Inni koczują w prowizorycznych obozach w szpitalu Szifa lub u swoich znajomych. Bogatsi wynajmują domy, ale ich ceny poszły w ostatnim czasie znacząco w górę.
Większość uchodźców ma nadzieję wrócić po wojnie do swoich domów. Jednak domy wielu z nich po bombardowaniach są tylko stertą gruzu.


ONZ ostrzega, że Gazie grozi katastrofa humanitarna. Wzrastająca liczba uchodźców oraz brak prądu, niedobory paliwa, wody i jedzenia powodują, że życie mieszkańców Gazy stało się w ostatnich dniach niezwykle ciężkie.

Tymczasem liczba ofiar konflktu po stronie palestyńskiej przekroczyła 1800 osób. Po stronie izraelskiej wojna pochłonęła życie 66 osób.