W Bury, pod Manchesterem rozpoczęły się dwudniowe uroczystości pogrzebowe Lee Rigby’ego - żołnierza zamordowanego w końcu maja w Londynie przez dwóch islamistów. Dziś trumnę ze zwłokami przewieziono z honorami wojskowymi do miejscowego kościoła na całonocne czuwanie z wartą honorową.

Lee Rigby służył jako strzelec karabinu maszynowego, w tym przez pół roku w Afganistanie, ale pełnił też dodatkowo ceremonialną funkcję dobosza. Przed konduktem z jego trumną przeszła więc przez Bury eskorta jego najbliższych kolegów, doboszy z 2 Batalionu pułku fizylierów królewskich. Wzdłuż trasy stali żołnierze batalionu ze spuszczonymi głowami i bronią skierowaną w dół na znak żałoby. Na chodnikach zgromadzili się mieszkańcy żegnając Lee Rigby’ego oklaskami.

Lee Rigby był wprawdzie tylko szeregowcem, ale żegnało go całe Bury, które od 1674 roku jest garnizonowym miastem pułku fizylierów. Za konduktem przeszły do kościoła poczty sztandarowe weteranów. Dziś wieczorem odbędzie się tam nabożeństwo, w którym wezmą udział rodzice zamordowanego i wdowa z dwuletnim synem. Jak mówiła wkrótce po jego śmierci - po jego powrocie z Afganistanu odetchnęła z ulgą, wierząc, że w kraju będzie bezpieczny.

Jutro odbędzie się prywatny pogrzeb Lee Rigby’ego w gronie rodziny i niewielu przedstawicieli pułku oraz władz.