Francuzi obsadzili między innymi strategiczny most na Nigrze na północ od miasta Segou. Gdyby rebelianci zdobyli tę przeprawę, mieliby otwartą drogę do stolicy kraju Bamako.
Paryż wspiera malijski rząd w walce z powiązanymi z al-Kaidą islamistami. Obecnie w tym kraju znajduje się około 1800 francuskich żołnierzy. Francuski minister obrony Jean-Yves Le Drian zapowiedział, że planuje zwiększyć zaangażowanie swojego kraju do 2,5 tysiąca żołnierzy. Do francuskich oddziałów mają dołączyć jednostki z państw zachodnioafrykańskich: Nigerii i Togo.
Tymczasem ONZ obawia się, że walki w Mali spowodują eksodus uchodźców. Szacuje się, że swoje domy może opuścić nawet 700 tysięcy osób. W państwach sąsiadujących z Mali jest już około 150 tysięcy obywateli tego kraju, którzy uciekli przed działaniami wojennymi.
Powiązane z al-Kaidą grupy islamistów opanowały północną część Mali i zagroziły przejęciem kontroli nad całym krajem. Francuzi zdecydowali się na internwencję wojskową w tym kraju, bo - jak przekonują - Mali pod kontrolą radykałów islamskich może stać się bazą do ataków terrorystycznych na Europę.
Związek z walkami w Mali ma atak terrorystów na kompleks wydobywczy koncernów BP i Statoil w sąsiedniej Algierii. Zamachowcy, którzy wzięli co najmniej kilkuset zakładników, domagają się zakończenia zbrojnej interwencji w Mali. Próby odbicia zakładników zakończyły się częściowym powodzeniem. Dużej grupie udało się zbiec, ale w rękach terrorystów pozostaje jeszcze - według różnych źródeł - od 7 do 30 zakładników pochodzących z Europy i USA. Kilka osb zginęło.