Senator PO Jan Rulewski zrezygnował z prac w senackiej komisji rodziny i polityki społecznej. Wśród przyczyn tej decyzji wymienił ograniczenie prawa do wypowiedzi, zakulisową działalność członków komisji oraz niewspieranie inicjatyw leżących w zakresie jej działań.

"Niniejszym rezygnuję z członkostwa w komisji rodziny i polityki społecznej. Uzasadniam to niemożliwością korzystania z przysługujących mi praw w zakresie rozwiązywania społecznych problemów obywateli i mieszkańców kraju" - napisał Rulewski w oświadczeniu przesłanym w poniedziałek PAP.

Jak dodał, w trakcie jego pięcioletniej przynależności do komisji szereg wnoszonych przez niego inicjatyw, programów i projektów było utrącanych w wyniku: ograniczania prawa do wypowiedzi, pomijania w pracach przyjętych przez komisję, zakulisowej działalności, a ostatnio przez naruszanie porządku pracy komisji.

"W efekcie technik jak wyżej komisja nie zajmowała się m.in. rynkiem pracy, dalszym reformowaniem systemu zabezpieczeń społecznych, funkcjonowania organów nadzoru nad warunkami pracy i przestrzeganiem Kodeksu pracy" - wyliczył Rulewski.

Według niego nie można nie zauważyć wiodącej roli w tym względzie przewodniczącego komisji Mieczysława Augustyna (PO), który "w żadnej mierze nie wspierał inicjatyw leżących w zakresie jej programowej działalności, ale działał na rzecz ich utrącenia lub marginalizacji".

"W tym stanie rzeczy moja działalność w komisji stała się bezproduktywna. Dla konsultowanych środowisk mogła stwarzać fałszywe przekonanie o realności procesu legislacyjnego" - konkludował Rulewski.

Premier Donald Tusk, pytany na poniedziałkowej konferencji prasowej o decyzję Rulewskiego, podkreślił, że "każdy poseł i senator ma pełne prawa do dyskusji".

"Wiadomo, że rząd broni swojego projektu i w tym nie ma nic rewelacyjnego. Kiedy przesyłamy do parlamentu projekt ustawy, robimy to z przekonaniem i kiedy toczy się dyskusja na temat projektu rządowego, bronimy swoich racji. Jak do tego podchodzą posłowie i senatorowie to ich kwestia. Z mojej strony nigdy nie ma nacisków na komisję, że ma pracować" - mówił premier.

Nikt z członków komisji w żadnej mierze nie działał poza regulaminem

"Czasami chodzi o tempo, ale nie w interesie rządu, tylko w interesie publicznym, kiedy zbliża się koniec terminu i jego przekroczenie grozi istotnym kosztem społecznym, wtedy wszystkim uświadamiamy jak ważne jest tempo pracy nad ustawą" - dodał szef rządu.

Jak powiedział, "posłowie i senatorowie mają pełną swobodę, a czy z niej korzystają i jak z niej korzystają, to inna sprawa". "Szczególnie senatorowie znani są z tego, że biorą pod uwagę wyłącznie własne przekonania" - mówił Tusk.

Augustyn w poniedziałkowej rozmowie z PAP nie zgodził się z przedstawioną przez Rulewskiego argumentacją. Z przykrością przyjmuję te zarzuty senatora Rulewskiego. Nikt z członków komisji w żadnej mierze nie działał poza regulaminem. Nigdy nie było tak - i można to sprawdzić w stenogramach - że prawo do wypowiedzi i dyskusji swobodnej dla kogokolwiek było ograniczone - przekonywał Augustyn.

Jego zdaniem rozgoryczenie Rulewskiego bierze się z tego, że wciąż działał on metodą związkową - tzn. zgłaszał swoje projekty z nikim ich wcześniej nie uzgadniając - ani z rządem, ani z większością polityczną. "Były one wówczas odrzucane i stąd pewnie to rozgoryczenie. Uważam, że sanator Rulewski był dobrym członkiem tej komisji, często zgłaszającym pomysły kontrowersyjne, ale zawsze przygotowanym" - powiedział Augustyn.