W dniu 3 listopada złożyłem na ręce Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, stosowny wniosek wraz z uzasadnieniem. Niech zbada statut PiS-u i w zależności od występujących przesłanek skorzysta ze swych uprawnień, kierując stosowną prośbę do Trybunału Konstytucyjnego - pisze na swoim blogu były poseł Prawa i Sprawiedliwości (obecnie PO) Jan Filip Libicki.

Zdaniem posła, przy okazji wyrzucenia z partii Zbigniewa Ziobro, Tadeusza Cymańskiego i Jacka Kurskiego, nikt nie zadał podstawowego pytania: czy PiS jest partią demokratyczną?

- Wątpią w to przecież sami uczestnicy pisowskiego sporu. Wskazują, bowiem, że w normalnym państwie nie może być tak, iż do wszystkich funkcji partyjnych - łącznie ze stanowiskiem szefa okręgu - rekomenduje kandydatów prezes partii. I że bez takiej rekomendacji nie można w PiS piastować w zasadzie żadnej z nich.

Jak pisze Libicki, o nieprawidłowościach funkcjonowania tej partii, może zaświadczyć on sam. - (...) jako członek zarządu tej partii, brałem przecież swego czasu udział w usuwaniu z jej szeregów Ludwika Dorna. Widziałem wtedy jak to działa i jak niewiele ma to wspólnego z demokratycznymi procedurami - pisze na blogu. Przyznaje również, że wtedy stchórzył - (...) poddałem się stadnemu odruchowi, którym w PiSie jest automatyczne podporządkowanie się woli prezesa. Tym dobitniej docierają do mnie te wszystkie przytoczone głosy. Świetnie je rozumiem.

Jan Filip Libicki sugeruje, że obecny kształt statutu Prawa i Sprawiedliwości nie jest demokratyczny i jego zatwierdzenie przez sąd było efektem pomyłki. Stąd wniosek posła do prokuratora Generalnego, aby ten przyjrzał się statutowi PiS i w zależności od występujących przesłanek skorzystał ze swych uprawnień, kierując stosowną prośbę do Trybunału Konstytucyjnego.