Premier Grecji Jeorjos Papandreu traci poparcie deputowanych swej partii PASOK, przeciwnych referendum w sprawie drugiego pakietu ratunkowego. Według różnych źródeł, Papandreu może liczyć na 151 lub nawet tylko 150 głosów w 300-osobowym parlamencie.

Jeden z deputowanych PASOK Dimitris Linceris oświadczył nawet w czwartek, że Papandreu to już "historia", i wezwał premiera do ustąpienia. Linceris opowiada się za utworzeniem w Grecji rządu jedności narodowej.

Agencja Reutera zwraca uwagę, że jeśli w piątek Linceris zagłosuje przeciwko udzieleniu rządowi wotum zaufania, Papandreu będzie miał w parlamencie poparcie zaledwie 150 deputowanych.

Deputowana PASOK Ewa Kaili zapowiedziała w czwartek, że nie zagłosuje za wotum zaufania dla rządu. Poinformowała o tym na portalu społecznościowym Facebook.

Przeciwko referendum, które miałoby zdecydować o tym, czy Grecja pozostanie w strefie euro, czy nie, wypowiedział się minister finansów Ewangelos Wenizelos - informuje Reuters, powołując się na źródło w jego resorcie.

Wenizelos pierwotnie popierał plan referendum, ale zmienił zdanie, gdy w środę wieczorem przywódcy Francji i Niemiec dali jasno do zrozumienia, że Grecja musiałaby wyjść ze strefy euro, gdyby w zapowiedzianym przez Papandreu referendum odrzucony został drugi pakiet ratunkowy, wiążący się z kolejnymi radykalnymi przedsięwzięciami oszczędnościowymi.

Na godz. 11 w czwartek Papandreu zwołał kryzysowe posiedzenie gabinetu. Następnie, jak informuje państwowa telewizja grecka, zebrać ma się frakcja parlamentarna partii rządzącej. Obserwatorzy sceny politycznej w Atenach nie wykluczają, że wydarzenia mogą się potoczyć bardzo szybko.