Polskie społeczeństwo na ciężkie czasy wybrało przywództwo, które jakoś się sprawdziło - ocenia wynik sondażowy wyborów socjolog prof. Jacek Wódz. Zwraca uwagę na dobry wynik Ruchu Palikota i słaby SLD. Jego zdaniem za cztery lata Sojusz może nie przekroczyć progu.

"Na pewno wydarzeniem jest powtórne zwycięstwo Platformy, bo ono oznacza stabilizację przywództwa politycznego i rodzi nadzieję, że powstanie taki długofalowy plan strategiczny rozwoju Polski. To jest optymistyczne, to bardzo ważne, idą ciężkie czasy i na te ciężkie czasy trzeba przywództwa, które jakoś tam się sprawdziło. Myślę, że Polacy właśnie w ten sposób pomyśleli" - powiedział PAP Wódz.

"Drugą ważną rzeczą jest pojawienie się Ruchu Palikota, która może wyrosnąć na takiego polityka przyszłościowego, pod warunkiem że będzie potrafił przejść od głoszenia haseł i robienia happeningów, do konkretyzowania programu politycznego. To może być program antyklerykalny, to może być program - jak sam mówił - oświeceniowy, pod warunkiem że będzie potrafił go przełożyć na realizowalne w społeczeństwie polskim działania. (...) Na przykład przejdzie od hasła +opodatkować księży+ do planu, jak społeczeństwo świeckie może przejmować pewne funkcje, które 20 lat temu Kościół przejął lub wszedł w nie, takie jak system opieki społecznej czy system edukacji" - zaznaczył.

"Jeśli Palikot będzie potrafił to powiedzieć spokojnie i wokół tego zbudować przyszłościowy plan, to będzie potrafił skupić wokół tego ludzi, bo widać, że istnieje na to zapotrzebowanie. To jest nowa jakość, która pojawia się na polskiej scenie politycznej" - zauważył.

Socjolog zwrócił też uwagę na - jak to określił - "fatalny wręcz wynik SLD". "Wydaje mi się, że jeżeli nie dojdzie do głębokiego przemyślenia funkcjonowania tej partii, to za cztery lata nie przekroczy ona progu wyborczego, będziemy obserwować jej powolne zanikanie. Może to nastąpić w ten sposób, że część światlejszych posłów lewicy w trakcie kadencji będzie z niej odchodzić". Jego zdaniem posłowie będą przechodzić do PO i Ruchu Palikota, gdy ten stanie się poważną partią.

Pytany o przyczyny słabego wyniku Sojuszu Wódz tłumaczy je tym, że w terenie SLD stała się partią "nieciekawych ludzi", jednocześnie pod kierownictwem Grzegorza Napieralskiego zaczęto eliminować z niej wszystkich, którzy nie byli bardzo młodzi i hasłowo bardzo lewicowi. "Napieralski nie nadaje się do roli, którą sprawuje. Bardzo przykre jest, że partia, która jest w polityce od tak dawna, nie potrafiła powiedzieć mu tego" - ocenił.

Prof. Wódz zaznaczył, że nie można lekceważyć Ruchu Palikota, bo stoi za nim duże poparcie, choć na razie jest on "jak galareta" i nie wiadomo, co z niego powstanie. Według niego elektorat Ruchu to ludzie młodzi. "Palikot potrafi mówić innym językiem niż aparatczycy partyjni. Potrafi mówić do młodych. Wyczuwa też tendencje wśród nich, m.in. stosunek młodych do Kościoła" - powiedział.

Pytany zaś o wynik uzyskany przez PiS zauważył, że od lat jedna trzecia społeczeństwa w Polsce to "elektorat tradycyjny, aintelektualny, ludowo-katolicki, narodowy". "To elektorat łatwy do zdefiniowania: mieszkający na ścianie wschodniej, związany ze strukturami Radia Maryja, proboszczami, częścią polskich biskupów. To stabilny elektorat" - wyjaśnił. "Problemem PiS-u nie jest trwanie, bo te 30 proc. PiS zachowa na wiele lat. Problemem PiS-u jest przywództwo. PiS nie potrafi się pozbyć przywódcy, który ma talent polityczny - bo Jarosław Kaczyński niewątpliwie go ma - ale nie ma świadomości, że mówi językiem, który nie trafia do młodych ludzi, do tych, którzy za cztery lata staną się wyborcami" - ocenił socjolog.

Z sondażowych wyników wg TNS OBOP wynika, że wybory parlamentarne wygrała PO, uzyskując 39,6 proc., przed PiS - 30,1 proc. Trzecie miejsce zajął Ruch Palikota - 10,1 proc.; do Sejmu weszły też PSL - 8,2 proc. i SLD - 7,7 proc. Mniejszą różnicę pomiędzy dwoma czołowymi ugrupowaniami odnotowano w sondażu Homo Homini przygotowanym dla Polsat News - PO uzyskała 37,3 proc. głosów, zaś PiS 29,1 proc.