Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej będą oglądać prezentację raportu komisji szefa MSWiA Jerzego Millera w osobnym pomieszczeniu, bez udziału mediów, później członkowie komisji będą do ich dyspozycji - zapewnił w czwartek rzecznik rządu Paweł Graś.

Konferencja prasowa, podczas której ma zostać upubliczniony raport polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej zaplanowana jest na godzinę 10 w kancelarii premiera. Dokument zostanie także opublikowany w internecie.

Graś zapowiedział, że prezentacja raportu potrwa kilka godzin. "Najpierw będzie prezentacja, słowa ministra Millera, szefa komisji, potem w miarę szczegółowa prezentacja dokonywana przez komisję, a potem czas na pytania dziennikarzy" - poinformował rzecznik rządu w Polsat News.

Jak powiedział, potem planowana jest kolejna część prezentacji - wyłącznie dla rodzin ofiar katastrofy - która będzie się odbywać bez udziału mediów, w osobnym pomieszczeniu. W jej trakcie rodziny będą mogły zadawać własne pytania członkom komisji.

"Chcemy, by cała komisja - już bez obecności mediów - była dostępna dla członków rodzin" - zapewnił Graś. "Spotkania z rodzinami to nie element medialnego spektaklu" - dodał.

Pytany o konsekwencje personalne, wynikające z raportu Graś przypomniał, że właściwą instytucją do wskazywania winnych jest prokuratura. "Raport komisji pana Millera służy przede wszystkim temu, aby wskazać przyczyny i by przygotować zalecenia, by do takiej tragedii więcej nie doszło; w takim raporcie nazwisk się nie publikuje" - przekonywał Graś.

Graś nie chciał także wypowiadać się na temat ewentualnych decyzji politycznych, m.in. dymisji ministra obrony Bogdana Klicha. "Będziemy czekać na reakcję ludzi, którzy mieli w jakiś sposób wpływ na to, co w raporcie jest opisane. (...)Na pewno wszyscy będziemy czekali jak do raportu odniesie się pan minister Klich i on z pewnością się do niego odniesie" - podkreślił. Decyzje polityczne należą do premiera - dodał.

Jak zapewnił Graś, premier Donald Tusk nie ingerował w treść raportu, pod którym podpisali się wszyscy członkowie komisji, nie było też żadnego zdania odrębnego. "Udało się stworzyć dokument spójny, jednorodny (...) to wielki sukces. Jego siłą jest to, że powstał bez żadnych nacisków politycznych" - powiedział rzecznik rządu.

Podkreślił, że raport jest wynikiem analizy przeprowadzonej przez najlepszych specjalistów, a skład komisji został dobrany tak, że znaleźli się w niej i specjaliści ds. lotnictwa i cywilnego i wojskowego w ten sposób, "by nie było podejrzeń, że któraś strona próbuje coś ukryć i zatuszować".

Prace komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej zakończyły się 29 czerwca, wtedy dokument przekazany został premierowi Donaldowi Tuskowi i do przetłumaczenia na język angielski i rosyjski.