W sobotę na specjalnym wyjazdowym posiedzeniu Rady Krajowej w Spale (woj. łódzkie) SLD ma przedstawić nowy program dla wsi. Obrady będą przebiegać w cieniu odejścia do rządu posła Bartosza Arłukowicza. Politycy Sojuszu zapewniają, że więcej takich "transferów" nie będzie.

"Rozpoczynamy prezentację naszych propozycji programowych. Chcemy pokazać, że jesteśmy dobrze przygotowani do rządzenia, mamy zaplecze eksperckie" - powiedział w piątek PAP szef SLD Grzegorz Napieralski.

W sobotę w Spale, w miejscu - jak mówił lider Sojuszu - słynnych dożynek, na których wielokrotnie gościł prezydent Aleksander Kwaśniewski, przedstawiony ma zostać program SLD dla rolników i wsi. Kolejne propozycje programowe Sojuszu na jesienne wybory parlamentarne mają zostać zaprezentowane do połowy czerwca.

"Mamy już ukończony program dotyczący poprawy jakości i naprawy służby zdrowia. Kolejna konferencja będzie poświęcona energetyce, niebawem również będziemy chcieli pokazać rozdział na temat gospodarki i finansów" - zapowiedział Napieralski.

Według niego, na posiedzeniu Rady nie będzie mowy o wtorkowym odejściu do rządu i klubu PO dotychczasowego popularnego posła klubu Sojuszu Bartosza Arłukowicza. "Temat Bartosza Arłukowicza w SLD jest zamknięty" - powiedział szef Sojuszu. Jednak w opinii innych polityków SLD, z którymi rozmawiała PAP, sprawa ta z pewnością pojawi się w kuluarowych rozmowach podczas sobotniego posiedzenia.

Część z nich z lekkim zdziwieniem przyjęła decyzję Arłukowicza. "Rozmawialiśmy o tym na klubie i jakoś nikt po nim nie płakał" - powiedział w nieoficjalnej rozmowie z PAP jeden z posłów Sojuszu. Inni politycy Sojuszu twierdzą, że Arłukowicz "rozpuści się" w PO, choć - jak podkreślają - "Bartek ma charyzmę".

Poseł SLD Ryszard Kalisz mówił w piątek w Radiu ZET, że od dłuższego czasu obserwował "duży brak chemii, duży konflikt". "Bartosz Arłukowicz mówił, że on nie mógł porozmawiać z Grzegorzem Napieralskim już od kilku miesięcy, czyli z tego punktu widzenia, jakby pozbycia się problemu, no to oczywiście można powiedzieć, że Grzegorz Napieralski uzyskał swoje" - powiedział Kalisz. Natomiast - jak dodał - "z punktu widzenia interesów lewicy, czyli że człowiek wartościowy, o bardzo dużej wrażliwości, medialnie popularny odszedł, to dla SLD źle".

Z kolei inny poseł SLD Marek Balicki uważa, że "rola jaką Arłukowicz odgrywał w klubie SLD, wbrew komentarzom, że był spisany na margines, była na pewno dużo większa niż będzie w PO". "Na pewno Bartosz Arłukowicz miał i ma potencjał, doskonale poruszał się na styku media-politycy, doskonale rozumiał na czym polegają nowoczesne mechanizmy tabloidyzacji życia, natomiast przyjął fikcyjne stanowisko, to przecież jest domena ministra pracy i polityki społecznej" - powiedział Balicki w radiu TOK FM.

W nieoficjalnych rozmowach politycy SLD opowiadają o sms-ie, który Arłukowicz miał wysłać do Napieralskiego na krótko przed konferencją prasową z premierem Donaldem Tuskiem, a w którym miał poinformować szefa SLD o swym przejściu do współpracy z rządem. Następnego dnia Arłukowicz był na posiedzeniu klubu SLD, gdzie, jak sam mówił, "podziękował za współpracę i zaprosił do współpracy". Napieralski przyjechał na posiedzenie klubu dopiero później.

Zdaniem polityków SLD, z którymi rozmawiała PAP, jednym z argumentów, który przekonał Arłukowicza do współpracy z PO była oferta pierwszego miejsca na liście wyborczej w Szczecinie - mieście, z którym związany jest zarówno Arłukowicz, jak i Napieralski. Sam Tusk powiedział w środę, że jeśli Arłukowicz będzie chciał kandydować w jesiennych wyborach parlamentarnych, osobiście zaproponuje mu tę "jedynkę".

W otoczeniu SLD można z kolei usłyszeć, że podczas przymiarek do list w jesiennych wyborach, z Arłukowiczem prowadzone były rozmowy o trzech ewentualnych miejscach, skąd mógłby startować, w tym z Warszawy i z Gdyni.

Nieoficjalnie działacze SLD powiedzieli PAP, że Napieralski, tuż po odejściu Arłukowicza, przeprowadził kilka rozmów z posłami. Powstało bowiem pytanie, czy ktoś inny mógłby opuścić klub SLD i przejść do PO. Politycy Sojuszu często pytani byli przez dziennikarzy o pozycję m.in. Ryszarda Kalisza, który często ściera się z Napieralskim.

Sam Kalisz mówił w Radiu ZET, że na jesieni "na pewno wystartuje w koszulce lewicy" i że nie ma zamiaru przenosić się do PO. Jak wynika z nieoficjalnych informacji PAP z mazowieckich struktur Sojuszu, Kalisz złożył już deklarację startu w wyborach. Listy na Mazowszu mają być znane na początku czerwca.

Natomiast nie można wykluczyć, że w jesiennych wyborach nie wystartują Wojciech Pomajda i Anita Błochowiak. "Dwie kadencje temu nie startowałem z przekonaniem, że będę w Sejmie do końca życia. Jest czas na refleksję, czy dalej kontynuować, czy udać się w innym kierunku" - powiedział PAP Pomajda. Jak podkreślił, ostatecznej decyzji jeszcze nie podjął i ma na to pół roku. Deklaruje też, że do końca kadencji będzie w klubie Sojuszu. Podobną deklarację w rozmowie z PAP złożyła Błochowiak.

Nie wiadomo też jaki będzie dalszy los Wacława Martyniuka. W lipcu 2010 r. stracił funkcję sekretarza klubu SLD, w związku z - jak można było wtedy usłyszeć w nieoficjalnych wypowiedziach polityków Sojuszu - jego krytycznymi wypowiedziami pod adresem Napieralskiego, przede wszystkim w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej. Od współpracowników szefa SLD można usłyszeć, że Napieralski chętnie widziałby go na listach do Senatu. Martyniuk jednak - jak wynika z nieoficjalnych informacji PAP - rozważa jedynie start do Sejmu.

Do pozostania w SLD przekonany jest europoseł, b. lider tej partii Wojciech Olejniczak, który wielokrotnie był bohaterem medialnych spekulacji dotyczących osób, które w związku z nienajlepszymi relacjami z Napieralskim, mogłyby chcieć opuścić partię. "Nigdy nie rozważałem i nie rozważam opuszczenia SLD, nie ma w ogóle takiego tematu" - zaznaczył Olejniczak. Europoseł nie zamierza też kandydować w jesiennych wyborach do Sejmu; chce pozostać w Parlamencie Europejskim.

Napieralski jest spokojny o jedność w partii. "Nie sądzę, żeby PO udało się jeszcze kogoś przeciągnąć. Nie mam sygnałów o żadnych tego typu rozmowach" - powiedział szef Sojuszu. Dodał, że PO jest formacją "liberalną gospodarczo i konserwatywną światopoglądowo" i "przechodzenie z partii lewicowej do PO byłoby więc albo łamaniem własnych zasad, albo świadczyłoby o braku takich zasad, idei". "Nie sądzę zatem, żeby którykolwiek z naszych popularnych polityków się na to zdecydował" - stwierdził szef SLD.

Na sobotnim posiedzeniu Rady Krajowej SLD zamierza zaprezentować szereg propozycji dotyczących zarówno samych rolników, jak i szerzej - rozwoju obszarów wiejskich. Według Olejniczaka, który jest jednym ze współautorów programu, są tam postulaty dotyczące m.in. zwiększenia nakładów na inwestycje w edukację, zdrowie i infrastrukturę na wsi.

Sojusz stawia ponadto na budowę przedszkoli, żłobków i stypendia dla studentów z obszarów wiejskich. SLD chciałby otwierać nowe biblioteki połączone z centrami multimedialnymi i dostępem do internetu. Proponuje też rozwój tzw. zielonych źródeł energii jako alternatywę dla budowy elektrowni jądrowych.

SLD opowiada się ponadto za reformą KRUS tak, by zróżnicować wysokość składek płaconych przez rolników w zależności od wysokości ich dochodów, a także połączeniem w jedną instytucję Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z Agencją Rynku Rolnego. Zdaniem Olejniczaka, usprawniłoby to ich funkcjonowanie i ograniczyło koszty administracyjne.

Dla samych rolników SLD ma m.in. ofertę wsparcia gospodarstw rozwijających, czyli środków na zakup sprzętu.

/